⪨ 2 ⪩

289 16 5
                                    

Godzinę później byłam już gotowa, by wyruszyć w drogę do Ninjago City. Wszystko, co niezbędne zapakowałam do plecaka. Postanowiłam nie brać za dużo. Niepotrzebnie by mnie to obciążyło i spowolniło.

- Gotowa? - spytał tata, siląc się na normalny ton. Nieważne jak bardzo starał się ukryć smutek, jego oczy brązowe oczy, tak różne od moich - szarych zdradzały wszystko.

- Bardziej chyba nie będę - powiedziałam, próbując powstrzymać drżenie głosu.

Nie bardzo mi to wyszło.

- Gdzie mama? - spytałam, zmieniając temat.

- W sypialni. Musi sobie to wszystko poukładać - odrzekł ponuro.

- Och... - wyrwało mi się.

Moja mama siedziała w sypialni i zalewała się łzami i to była moja wina. Poczułam się tak podle, jak kilka lat temu, kiedy obrażona na rodziców za nie puszczenie mnie na nocną imprezę powiedziałam, że i tak nie są moimi prawdziwymi rodzicami, więc nie mogą mi nic zabronić.

- To nie twoja wina, rybko - powiedział tata łagodnie, dostrzegając wyrzuty sumienia w mojej twarzy.

- Ależ jest. Gdyby nie ta wizja i ten znak, to nie musiałabym się stąd ruszać, a mama by nie płakała. Jednocześnie czuję, że muszę to zrobić i nienawidzę siebie za to, że jestem gotowa was zostawić - wyrzucam z siebie, zaskoczona tym jak łatwo przyszło mi wyrazić to, co czuję.

Tata położył dłonie na moich ramionach i obdarzył ciepłym spojrzeniem.

- Proszę cię, nawet tak nie myśl. Jesteś wspaniała, nie mów, że się nienawidzisz. Dałaś tyle radości mnie i mamie, że nawet nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Pamiętaj o tym. - Słuchałam go, a z każdym jego słowem czułam, że moje oczy stają się coraz bardziej wilgotne.

W końcu po mojej twarzy spłynęły dwie łzy. Pomyślałam wtedy, że jedna łza była dla taty, druga zaś dla mamy. Dla nich mogłam zapłakać, skłamać, oddać życie, a może i nawet zabić. Wiedziałam, że nawet gdybym poznała biologicznych rodziców, nigdy nie będę w stanie pokochać ich tak bardzo, jak tych którzy mnie przygarnęli i wychowali jak rodzoną córkę.

Tata otarł moje łzy, a ja przytuliłam się do niego, chcąc mu w ten sposób podziękować za wsparcie jakim mnie obdarzył. Poza tym sama chciałam spróbować go wesprzeć, dla niego ta sytuacja też była trudna.

- Pójdę do mamy - oznajmiłam, a on pokiwał mi głową.

Wyszłam ze swojego pokoju i podeszłam pod drzwi sypialni rodziców. Zapukałam w nie delikatnie.

- Proszę - powiedział zdławiony głos mojej mamy.

Weszłam do środka. Mama siedziała na łóżku ze spuszczoną głową. Bez ani chwili zawahania podeszłam do niej i ja objęłam.

- Kocham cię, mamusiu - wyznałam, a ona spojrzała na mnie, uśmiechając się przez łzy.

- Ja ciebie też, córeczko. Dlatego to tak bardzo boli, ale dam radę. Obiecaj mi, że wrócisz cała i zdrowa, i że nieważne co się stanie nigdy o nas nie zapomnisz - mówiła głosem zmienionym przez katar i płacz.

- Obiecuję. Poza tym nie da się zapomnieć o najlepszy rodzicach na świecie - powiedziałam zupełnie szczerze.

Jakiś czas później wyszłyśmy z mamą z sypialni, zawołałyśmy tatę i poraz ostatni stanęliśmy przed domem.

- Będę za wami strasznie tęsknić - powiedziałam.

- My za tobą bardziej - odparła mama.

- Przysięgam, że będę pisać listy i postaram się was odwiedzić najszybciej jak tylko będę mogła - obiecałam.

- A my będziemy czekać - rzekł tata, patrząc na mnie szklistym wzrokiem.

Poraz ostatni zamknęliśmy się w trójkę w szczelnym uścisku. Wiedziałam, że będzie mi tego bardzo brakować.

- To do zobaczenia! - zawołałam, na odchodnym, poraz ostatni patrząc na nich i nasz dom.

Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się tyłem od domu i ludzi, którzy byli dla mnie najważniejsi na całym świecie.

Wioska, w której mieszkałam nie była duża, to też przejście jej nie zajęło mi długo. Kiedy stałam na jej końcu, poraz ostatni rzuciłam na nią okiem. Kiedyś to miejsce było całym moim światem.

No to żegnaj wioseczko.

Poraz kolejny tamtego dnia po mojej twarzy spłynęły łzy. Tamtego dnia jednak się ich nie wstydziłqm, tak jak to miałam w zwyczaju robić. Tamtego dnia uważałam, że mam prawo płakać. W końcu porzucałam dotychczasowe życie na rzecz czegoś, co przecież mogło okazać się moimi wyobrażeniami.

Jakiś czas później dotarłam do najbliższej stacji, gdzie wsiadłam do pociągu, który zawiózł mnie bezpośrednio do Ninjago City. Cała ta podróż trwała co najmniej dwanaście godzin, więc niemiłosiernie długo.

Choć od mojego pożegnania z rodzicami minęło zaledwie kilka godzin, ja już pisałam do nich list, który obiecałam sobie wysłać od razu, kiedy tylko dojadę do stolicy Ninjago.

Drodzy mamo i tato!

Właśnie siedzę w pociągu i choć żegnałam się z Wami zaledwie kilka godzin temu, to już za Wami tęsknię. Podróż ma trwać dwanaście godzin, więc będę miała mnóstwo czasu ma to, by powspominać nasze chwile. Mam nadzieję, że wszystko jest i będzie u Was w porządku! Kiedy tylko wydarzy się coś ciekawego, powiadomię Was o tym!

Kocham Was,
Wasza Irie!

Godziny mijały, a ja czułam się coraz bardziej znużona podróżą. Bardzo żałowałam, że nie spakowałam żadnej książki, ani chociaż ołówka i papieru, mimo że nie potrafiłam i nie przepadałam za rysowaniem.

Jedyną rzeczą, która mogła mnie wybawić ze znudzenia, był sen. Ten, na całe szczęście, przyszedł do mnie stosunkowo szybko. Wszystko to pewnie przez, to że poprzedniej nocy ledwie zmrużyłam oko.

Ledwo udało mi się zapaść w głęboki sen, a ten już zamieniał się w wizję. Świadomość wróciła, a wszystko wokół mnie stało się jasne, wręcz oślepiające.

- Witaj, Irie - powiedział głos dobiegający równocześnie znikąd, jak i z każdej możliwej strony.

Głos ten należał do kobiety. Do tej samej, która zesłała mi pierwszą wizję. Tej, którą moja matka uważała za zapomnianą twórczynię magii. Te dziwne przeczucie, że ją znam znowu owładnęło moim umysłem.

Gdy w stolicy już znajdziesz się,
Do pałacu cesarza skieruj się.
I choć nie brzmi to znajomo,
Wiedz, że istnieje miejsce to.
Twa intuicja wskaże ci je,
Więc nie bój się słuchać jej.
Tam znajdziesz tych, których słuchasz,
Odkryjesz też na co tak właściwie cię stać.

Po przeżyciu kolejnej wizji otwieram oczy i dostrzegam, że za oknem zachodzi już słońce. Spoglądam na zegar, który wskazuję dwudziestą. Więc do końca podróży została jeszcze godzina.

Odtwarzałam w głowie wizję.
Jaki pałac cesarza? Od kiedy mamy jakiegoś cesarza? Nigdy o żadnym nie słyszałam. No, dobra może i słyszałam, ale przecież oni władali Ninjago z jakieś setki lat temu!

Głos w mojej wizji uprzedził mnie jednak, że nie znam tego miejsca. Z tego co zrozumiałam zaprowadzi mnie tam moja intuicja, a zatem jakieś przeczucie. Zrozumiałam też, że znajdę tam Ninja.

Ostatnia zaś linijka nie mówiła mi kompletnie nic. Na co mnie niby stać? Mam się bać? To coś złego? Dobrego? Błagam, niech to będzie coś dobrego.

Do końca drogi układałam sobie wszystko w głowie i próbowałam odgadnąć co odkryję w pałacu. Jak się później okaże nie było to nic co obstawiałam. A wierzcie mi lub nie, ale wyobrażałam sobie naprawdę dużo dziwnych rzeczy.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz