⪨ 30 ⪩

139 7 9
                                    

   Księżyc dopiero, co ustąpił swojego miejsca słońcu, a ja już byłam gotowa do drogi. Isla jeszcze spała. Chciałam się z nią pożegnać. Nie byłam pewna, kiedy znowu się z nią zobaczę. Czekała mnie długa podróż podczas, której ktoś z Synów Garmadona mógł mnie rozpoznać i pochwycić. 

Pogłaskałam Ulva i Vuka, którzy jak zwykle znajdowali się w pobliżu. Od kiedy ich spotkałam nie odstępowali mnie na dalej niż kilka metrów. Bardzo się z nimi zżyłam. Szybko stali się częścią mojego życia i wiernymi kompanami, z którymi nie chciałam się rozstawać.

- Irie, ty już na nogach? - spytała zaspanym głosem Isla.

Moment wcześniej z impetem upadłam na podłogę, potykając się o podwinięty dywan. Jak na półboginię moja koordynacja ruchowa nie jest raczej na najwyższym poziomie.

- Też w to nie wierzę - odpowiedziałam.

Z reguły to ona wstawała wcześniej ode mnie i próbowała dobudzić. Przez cały mój pobyt w Wiedźmin Gaju wstałam przed nią może raz, góra dwa razy.

- Czyli już wracasz do siebie, tak? - dopytywała, choć doskonale znała odpowiedź.

W jej głosie usłyszałam smutek. Nie chciała się ze mną żegnać. Tak właściwie, to ja też tego nie chciałam. Nie od razu, ale zbliżyłyśmy się do siebie. Łączyło nas więcej niż się spodziewałam. Cieszyłam się, że jest moją siostrą i szczerze żałowałam, że nie wychowywałyśmy się razem.

Często myślałam nad tym jakby to było, gdyby była ze mną od samego początku. Czy często byśmy się kłóciły, miały tych samych znajomych, wspólny pokój i zabawki. To wszystko wydawało się być bardzo odległe i tak normalne, że aż niemożliwe jak na wydarzenia ostatnich miesięcy.

- Muszę jakoś ich ściągnąć z powrotem. Sama rozumiesz, to moi przyjaciele, a... - nie skończyłam, bo ki przerwała.

- Dla przyjaciół się zrobi wszystko. Tak, rozumiem to, Irie - dokończyła za mnie.

Pewnie, że rozumiała. Sama postąpiłaby tak samo. Dla niej zawsze przyjaciele byli na pierwszym miejscu. Zwłaszcza po śmierci jej ojca.

- Więc wiesz, że muszę wrócić do Ninjago City. Nie martw się, wrócę tu jeszcze i to nie raz - obiecałam, uśmiechając się do niej pokrzepiająco.

- Na to liczę, bo inaczej to ja się do ciebie przejadę i skopie ci tyłek jak o mnie zapomnisz - zażartowała.

Zaczęłyśmy się śmiać. Miałyśmy podobny śmiech. Zauważyłam to już jakiś czas temu. Czasem myśl o tym jak bardzo jesteśmy do siebie podobne wydawała mi się dziwna. Tłumaczyłam to sobie tym, że wcześniej nie znałam nikogo z mojej biologicznej rodziny. Moi rodzice adopcyjni z wiadomych względów nie mieli ze mną za wielu cech wspólnych. 

- Ani mi się śni - oznajmiłam poważnie i uroczyście, starając się utrzymać przy tym kamienny wyraz twarzy.

- No ja myślę - westchnęła, po czym przytuliła mnie do siebie.

To był tak prosty i naturalny gest. Dla mnie jednak znaczył więcej niż tysiąc słów. Gdy byłam mała rodzice obdarzali mnie mnóstwem uścisków. Czułam się wtedy kochana i zaopiekowana. Teraz uściski stały się czymś więcej. Zwłaszcza, kiedy obejmowała mnie Isla - siostra, której wcześniej nie miałam i siostra, której nigdy nie chciałabym tracić.

Chwilę później ktoś zapukał do drzwi naszej chatki. Isla poszła otworzyć, a ja szybko przetarłam oczy, które lekko mi się zamgliły, chcąc uronić kilka łez. Odbierałam to jaki zły znak. Wiedziałam, że gdy poddam się emocjom nie będę chciała stąd odchodzić. Potem zaczęłabym żałować, że nie zrobiłam niczego, co mogłoby przywrócić światu nadzieję na wyswobodzenie się ze szponów Lorda Garmadona, Harumi i ich świty. 

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz