⪨ 21 ⪩

156 10 21
                                    

    W niemal mgnieniu oka znaleźliśmy się nieopodal miejsca, w którym doszło do zawalenia się pierwszego budynku. 

Przyznaję nigdy nie miałam niewidomo jak znakomitej kondycji, ale gdy tylko zachodziła taka potrzeba byłam w stanie naprawdę bardzo mocno się zmotywować i biec naprawdę szybko. 

Nie ukrywam jednak, że kiedy już się zatrzymaliśmy z pełną mocą poczułam pieczenie gardła i klatki piersiowej. Z trudem udawało mi się odzyskać normalny oddech.

- Irie, dobrze się czujesz? Jesteś cała czerwona - zauważył Kai, a ja myślałam, że zaraz spalę się ze wstydu. 

W końcu czym taki bieg był dla nich? Rozgrzewką? Normą? Z jakiegoś powodu poczułam się strasznie głupio z myślą, że przy ich moja kondycja była jakimś nieśmiesznym żartem.

- Nic mi nie jest - sapałam, nie zdołając się przed tym powstrzymać.

Raczej nie uwierzyli w moje żałosne zapewnienia, ale postanowili już nie drążyć tematu.

- Musimy ustalić jakiś plan - oznajmił Zane, a cała nasza reszta zgodnie mu potaknęła.

Przez chwilę każde z nas zamilkło i skupiło się, jak tylko potrafiło, by wymyślić strategię, która była w stanie zagwarantować bezpieczeństwo nam i reszcie mieszkańców. 

- Zaatakujmy od dachów, wszyscy wskoczymy na samą górę jakiegoś wysokiego budynku i ocenimy sytuację, a potem przystąpimy do ataku - zaproponował Cole.

Jego pomysł był naprawdę dobry. Niestety nie dla mnie. Przy mojej przeciętnej kondycji nie było mowy o wspinaniu się na dachy. 

- Nie wątpię, że dla was wspinanie się po dachach jest jak nieodłączny element życia, ale ja niestety dotychczas byłam zwykłą dziewczyną i nie wydaje mi się, żeby udało mi się dorównać wam tempa - oznajmiłam, czując zażenowana własną egzystencją, mimo że nie było to nic godnego wstydu.

Podbudowało mnie to, że żadne z nich spojrzało na mnie z jakąś wyższością czy wyrzutem. Wydawali się pełni zrozumienia dla mojej sytuacji.

- Nie przemyślałem tego. Wybacz, Irie - powiedział skruszony Cole.

Nie miałam do niego żadnego żalu i postanowiłam mu to powiedzieć, nie chcąc żeby się z tym źle czuł.

- Skoro nie jesteś w stanie się wspinać, to może wziąłbym cię na barana i cię przenosił? - zaproponował Kai.

Z jakiegoś powodu odnosiłam wrażenie, że jego głos brzmiał inaczej niż zazwyczaj. Zdawało mi się, że słyszałam w nim jakąś nadzieję.

Szybko jednak odgoniłam tę myśl i rozważyłam w duchu jego propozycję.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Niepotrzebnie bym cię obciążała, a to zdecydowanie nie zapewni nam przewagi - wyraziłam swoją opinię.

Ponownie zamilkliśmy, ale tym razem na krócej, bo już po chwili miałam nową propozycję.

- Rozdzielimy się, wy zbadacie górę, a ja dół. Jeśli zajdzie taka potrzeba to po prostu dostanę się na szczyt tego budynku schodami - objaśniłam im swój plan.

- Nie powinniśmy się chyba rozdzielać - oznajmił Kai.

- O dziwo zgadzam się z mistrzem nadużywania żelu do włosów - poparł go Cole.

Dwa do jednego, ciekawe co myśli reszta, pomyślałam.

- Ja osobiście uważam, że to niegłupi pomóc. Podejrzewam, że Harumi i Garmadon przypuszczają, że zaatakujemy razem. Będą zaskoczeni, kiedy Irie, załóżmy zajdzie ich od tyłu - zgodził się z moim zdaniem Zane.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz