⪨ 15 ⪩

165 13 33
                                    

    Ocknęłam się w jakiejś obskurnej i zimnej celi. Czułam odrażającą woń stęchlizny, która sprawiała że było mi niedobrze. Byłam też pewna, że moje pseudo lądowanie w tym jakże urokliwym miejscu nie należało do najdelikatniejszych. Wywnioskowałam to po tym, że strasznie bolał mnie nadgarstek oraz żebra.

Zastanawiało mnie tylko dlaczego w momencie, w którym najprawdopodobniej ciśnięto mnie do środka celi, zupełnie jak jakimś workiem do ziemniaków nie ocknęłam się. Przecież taka powinna być naturalna reakcja organizmu wywołana uczuciem silnego bólu, prawda?

- Popatrz, Iggo, wiedźma się obudziła - usłyszałam czyiś chrapliwy głos.

Należał do jakiegoś mężczyzny, który stał pod moją celą wraz z jakimś inną postacią, do której kierował wypowiedziane przed chwilą słowa.

- Widzę, widzę. Ejjj, wiedźmo, co powiesz na stos? - rechotał drugi mężczyzna.

Nie miałam wątpliwości, że zwracał się do mnie. Jego paskudne, wyłupiaste oczy spoglądały w moją twarz. Chciałam mu się w jakiś sposób odgryźć, ale zupełnie nie wiedziałam jak to zrobić, więc tylko przewróciłam oczami.

- Cisza nie wspominała, że jest niemową - zakpił ten pierwszy.

- Bardzo chętnie sprawię, że zacznie mówić - oznajmił złowieszczo mężczyzna nazwany Iggo. 

Przez moją głowę przewinęło się mnóstwo paskudnych scenariuszy ukazujących to, o co mogło mu chodzić. Moje ciało przeszył nieprzyjemny, zimy dreszcz. Bałam się.

- W to nie wątpię, ale szefowa powiedziała, że sama chce się z nią rozprawić - przypomniał koledze mężczyzna, którego imienia nie poznałam.

Rozprawić? Co ona chce mi zrobić? Zaczęłam się zastanawiać, a to zdecydowanie nie poprawiło mojego samopoczucia i nie zmniejszyło przerażenia, które w tamtej chwili odczuwałam.

Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś schodził po schodach. To sprawiło, że nieświadomie zaczęłam wgniatać się w kąt celi, nie zważając na to, czy nie zalęgły się tam jakieś grzyby, i czy przez przypadkowe dotkniecie ich nie jestem narażona na atak jakiejś bakterii lub wirusa. 

- Chłopaki, Cisza kazała mi przekazać, że macie zabrać wiedźmę do Świątyni Wskrzeszenia - obwieściła jakaś kobieta.

Po chwili rozpoznałam w niej tę samą kobietę, która mnie uprowadziła. Jednak to nie to zmroziło mi krew w żyłach. O wiele bardziej zaabsorbowały mnie jej słowa, głównie te dwa ostatnie - Świątynia Wskrzeszenia. Nie brzmiało to najlepiej, a każdy głupi był w stanie się domyślić do czego te pomieszczenie mogło służyć.

- No to teraz się rozpocznie prawdziwa zabawa! - ucieszył się jeden z mężczyzn. 

Ja jednak byłam zbyt przejęta i przestraszona tym, co usłyszałam od swojej porywaczki, aby zwrócić jakąś szczególną uwagę na to, który z nich wypowiedział te słowa. Poza tym nie miało znaczenia kto to powiedział, liczyło się to, co oznaczały. Nie było to nic przyjemnego.

Chwilę później kobieta odeszła, a Iggo i jego kumpel otworzyli moją celę. Przez chwilę liczyłam na to, że będę w stanie w jakiś sposób się stamtąd wydostać. Niestety mężczyźni skutecznie odebrali mi tę możliwość.

- Nawet nie licz na to, że uciekniesz, wiedźmusiu - zaszczebiotał ten cały Iggo, który zaczął mi już strasznie działać na nerwy.

Pozbawiona nadziei na ocalenie pozwoliłam się prowadzić do wspomnianej wcześniej Świątyni Wskrzeszenia. Nie ukrywam, że w całym tym przerażeniu byłam też ciekawa tego, co miałam zastać na miejscu.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz