⪨ 25 ⪩

133 11 13
                                    

    Tamtego dnia Lloyd i Misako przyszli na śniadanie nieco później niż zwykle. Dlatego też przy naszym prowizorycznym stole zrobionym z większej drewnianej deski zastałam tylko Nyę i Pixal. Jak zwykle gotowe, by rozpocząć kolejny dzień pełen treningów i planowania obalenia rządów Lorda Garmadona.

- Cześć, Irie. Wyspałaś się? - zapytała się mnie Nya, kiedy tylko mnie zauważyła.

Niemal każdego dnia witała mnie tymi słowami, a ja zawsze jej przytakiwałam, choć w rzeczywistości nawet nie pamiętałam dnia, kiedy czułam się w pełni wypoczęta.

- Mhm - potaknęłam jej jak zwykle.

- A nadejdzie kiedyś dzień, kiedy przestaniesz mi ściemniać? - zadała pytanie, którego zupełnie się nie spodziewałam.

Zupełnie mnie zamurowało. Nie miałam pojęcia, co jej odpowiedzieć. Powinnam się upierać, że nie kłamię? Czy może jednak powiedzieć prawdę? Przez ostatni miesiąc zupełnie zobojętniałam. Dlatego też nie wiedziałam którą z tych rzeczy wolałam.

Dawna ja by wiedziała. Jasne, że tak. Tylko że dawnej mnie już nie było. Umarła wraz ze wszystkimi, których straciłam. Teraz byłam niczym duch z niedokończonymi sprawami w materialnym świecie. Byłam, ale tak naprawdę wcale mnie nie było.

- Nic mi nie odpowiesz? - W jej głosie doskonale dało się usłyszeć gniew. Wydawał się on wręcz namacalny.

Nawet to w żaden sposób mnie nie poruszyło. Kiedyś tak by się stało. Czułabym się zobligowana do udzielenia jej odpowiedzi. Teraz nie czułam niczego poza bólem, który zamglił mój umysł i rozkruszył serce do takiego stopnia, że nie zostało się z niego nic poza ledwo bijącymi drobinkami.

Nie odpowiedziałam, a ona wściekła się jeszcze bardziej.

- Irie, mówię do ciebie! - warknęła moja przyjaciółka.

- Nie odnotowałam uszkodzonego zmysłu słuchu - odezwała się Pixal, przedstawiając wynik skanu przeprowadzonego na mojej osobie.

Dawna Irie czułaby się zirytowana, że Pix pozwala sobie na ocenę stanu mojego organizmu bez mojej wiedzy. Jednak wtedy było mi to całkowicie obojętne i wydawało się nie mieć żadnego znaczenia.

- Stara, co się z tobą stało?! Wiem, że ci jest ciężko. Mi też jest. Ale ja nie zamykam się na wszystkich i wszystko dookoła! Cały czas działam! Próbuję naprawić świat! Oni by tego chcieli. Założę się, że twoi rodzice również - wygłosiła tę mowę, a ja coś poczułam.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam gniew.

- Ale ich już nie ma! Po co zmieniać świat skoro oni już nie wrócą?! - zawołałam.

To była moja najdłuższa wypowiedź od niemal miesiąca. Do tej pory tylko potakiwałam i zaprzeczałam.

- Jesteśmy bohaterami, jedyną nadzieją mieszkańców Ninjago! Nie zamierzam im odbierać wiary w stary, dobry świat! - odparowała mi.

- Wy jesteście bohaterkami! - oznajmiłam, po czym dodałam. - Ja nigdy nią nie byłam. Nie udało mi się nawet ocalić rodziców.

Głos mi się załamał, kiedy o nich mówiłam. Jednak nie płakałam. Moje oczy chyba już pozbyły się wszystkich możliwych łez, które mogłyby w nich postać i kompletnie wyschły.

- Nie możesz cały czas żyć przeszłością, Irie. To nigdy nic dobrego nie przynosi. Uwierz mi. Nie załamuj się, proszę - starała się zabrzmieć łagodniej, choć nadal była zła.

- Już za późno, Nya. Nie ma już dawnej Irie - oświadczyłam słabym głosem, zupełnie tak jakbym wykonywała cholernie ciężką pracę fizyczną.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz