⪨ 27 ⪩

142 13 10
                                    

     Moja podróż na wyspę, na której znajdował się Wiedźmi Gaj trwała już dwa dni, jednak w końcu udało mi się tam dotrzeć. Moja radość i duma z tym związana, że nie odczuwałam nawet lęku przed niebezpieczeństwami, jakie mogły na mnie tam czekać.

I to był mój ogromny błąd.

Pełna spokoju spacerowałam po wyspie, idąc zgodnie ze wskazówkami kompasu, które miały zaprowadzić mnie do miejsca, w którym otwierało się tajemne przejście do Wiedźmiego Gaju.

Nagle poczułam jak coś dużego, futrzastego i uzbrojonego w długie i ostre pazury wskakuje na moje plecy, usiłując mnie powalić. 

Wrzasnęłam przerażona i oszołomiona tym nagłym atakiem. 

W tym momencie Ulv i Vuk rzucili się na bestię, która okazała się być jakimś zwierzęciem z rodziny kotowatych. Niestety nie jestem w stanie określić czy był to jaguar, czy może coś jeszcze innego. 

Chwilę później bestia skomlała, błagając o litość moich nowych pupilów. W końcu Vuk przerwał cierpienie swojego oponenta i przegryzł jego tchawicę, sprawiając że jego cierpienie zostało przerwane po wsze czasy.

Moi wierni towarzysze podróży podeszli do mnie i zaczęli lizać mnie nogach i dłoniach niczym zwykłe i niewinne psy. Zupełnie tak jakby przed momentem nie zagryźli na śmierć innego stworzenia.

To jak bardzo niebezpieczni potrafili być trochę mnie przeraziło, jednak gdzieś podświadomie czułam, że nie muszę się ich obawiać. W końcu dlaczego by szli za mną aż tam, stale mnie osłaniali i obronili, kiedy moje życie było zagrożone?

- Dziękuję wam, chłopaki - powiedziałam, głaszcząc ich po mięciutkich i przyjemnym w dotyku, obrosłych w sierść głowach.

- Irie? To ty? - usłyszałam nagle czyjś głos, który dobiegł gdzieś zza krzaków.

Chwilę później wyłoniła się z nich Isla, którą pomimo tego, że widziałam raz w życiu poznałam od razu przez nasze rodzinne podobieństwo. 

- Isla! - zawołałam radośnie, ciesząc się z jej obecności.

Podeszłyśmy do siebie i zanim zdążyłam cokolwiek postanowić padłyśmy sobie w ramiona. Nie miałam pojęcia, że można tak tęsknić za kimś kogo widziało się raz w życiu. Myślę jednak, że spory udział w tym uczuciu tęsknoty miała świadomość tego, że Isla była moją siostrą.

Kiedy się od siebie odsunęłyśmy moja siostra spojrzała w stronę Ulva i Vuka z nieukrywaną ciekawością.

- A cóż to za uroczy towarzysze? - spytała.

Poczułam się nieco zaskoczona tym, że się ich nie wystraszyła. W trakcie mojej podróży spotykani przeze mnie ludzie niejednokrotnie spoglądali się na mnie przerażeni i robili wszystko, by mnie wyminąć.

- Spotkałam ich w lesie koło mojej wioski. To dziwne, ale kiedy ich zobaczyłam w mojej głowie tak jakby odtworzyło się jakieś wspomnienie. Byłam niemowlęciem, a oni - Tu wskazałam na wilki. - się mną opiekowali dopóki nie znalazła mnie moja mama - skończyłam opowiadać.

- Wierz mi, ten nawrót wspomnienia wcale nie jest dziwny. To normalne, kiedy po latach spotkasz swoich zwierzęcych stróży - oznajmiła.

- Zwierzęce stróże? - powtórzyłam.

Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Byłam ciekawa o co z nimi chodziło.

- Wiele wiedźm podczas swojego życia ma szansę spotkać swojego zwierzęcego stróża, który często pojawia się w naszym życiu wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujemy, szczególnie w okresie dzieciństwa. Chronią nas one przed potencjalnym zagrożeniem - wyjaśniła mi.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz