⪨ 26 ⪩

148 9 16
                                    

     Jeszcze tego samego dnia, w którym zdecydowałam się na opuszczenie Ninjago City udało mi się znaleźć pociąg, który miał zabrać mnie do wioski, w której się wychowywałam. 

Rzecz jasna nie mogłam sobie tak po prostu do niego wejść, zważając na to, że władzę nad miastem sprawował Lord Garmadon wraz z Harumi i swoim gangiem. Jako iż byłam przyjaciółką Lloyda, który był przez nich poszukiwany, a także odważyłam się niejednokrotnie podejmować walkę z tą popapraną organizacją sama zostałam dodana do listu gończego.

To zdecydowanie utrudniło mi moją podróż, gdyż przez cały czas jej trwania musiałam pozostać przebrana w taki sposób, żeby nikt mnie rozpoznał. Zdecydowałam się więc na zrobienie sobie mocnego makijażu, który zmieniał rysy mojej twarzy. Poza tym Nyi udało się ogarnąć dla mnie jakąś wściekle rudą i krótką perukę przez co już zupełnie nie wyglądałam jak ja.

Strasznie stresowałam się tym, że mój makijaż w jakiś sposób mi się zmyje lub wyblaknie, więc bez przerwy obsesyjnie przeglądałam się w lusterku, pozostając gotową do natychmiastowego poprawienia go.

Kiedy podróż dobiegła końca poczułam jak ogromny kamień spadł mi z serca. Z drugiej strony nie zapomniałam jednak o ostrożności i o tym, że są duże szanse na to, że i w moich rodzinnych stronach jestem narażona na pojmanie przez sługusów Garmadona.

W momencie, w którym stanęłam przed lasem odniosłam wrażenie jakbym widziała go zaledwie wczoraj. Zupełnie nic się w nim nie zmieniło. To dało mi nadzieję na to, że i moja wioska pozostała taka sama.

Nie będąc już w stanie dużej zwlekać szybkim krokiem przemierzyłam las i dotarłam na skraj wioski. Na pierwszy rzut oka tam również wszystko było niezmieniona. Zasiane chwilę wcześniej ziarnko nadziei zapuściło w moim sercu pierwszy malutki korzeń.

Szłam tą samą drogą, którą opuściłam to miejsce i przyglądałam się wszystkiemu wokół, zauważając tylko drobne zmiany, które nie zwiastowały niczego, co mogłoby mnie zaniepokoić.

Aż tu nagle stanęłam przed swoim domem rodzinnym. A dokładniej tym, co z niego zostało. 

Tu kiedyś był mój dom, pomyślałam, patrząc na gruzy leżące przede mną. 

Poczułam łzy cisnące się do moich oczu. Nie spodziewałam się zastać tutaj czegoś tak dołującego. Myślałam, że najgorsze było już za mną i że teraz będę mogła w ciszy i spokoju pożegnać się z rodzicami oraz zabrać ze sobą kilka naszych wspólnych zdjęć na pamiątkę. 

Niestety po raz kolejny okazało się, że życie jest o wiele bardziej okrutne niż bym się spodziewała, a Harumi, która z pewnością za tym wszystkim stała zasługiwała na wszystko, co najgorsze na tym świecie.

Mimo tego jak okropny był dla mnie widok mojego domu zrównanego z ziemią starałam się być silna. Nie zamierzałam ponownie wybuchać płaczem i zatracać się w bólu, wiedząc że nie przynosi to żadnego ukojenia. 

Zaczęłam przerzucać gruzy w dłoniach, próbując odnaleźć cokolwiek, co nie zostało zniszczone. W duchu ogromnie liczyłam, że znajdzie się coś, co przetrwało te tornado destrukcji. Nie musiało to być nawet żadne zdjęcie, wystarczyłaby mi tylko jakaś drobnostka, która skojarzyłaby mi się z domem i rodzicami.

I w końcu udało mi się coś takiego odgrzebać. Była to stara pozytywka, która niegdyś należała do mojej babci od strony mamy i grała piękną melodyjkę, która w dzieciństwie działa na mnie niczym kołysanka. 

Pozytywka była troszeczkę wyszczerbiona, ale i tak pozostawała w dobrym stanie, dlatego też miałam nadzieję, że działała jeszcze na tyle bym znów mogła usłyszeć tę wyciszającą i kojącą muzyczkę.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz