⪨ 1 ⪩

403 23 11
                                    

Tej nocy nie byłam już w stanie zasnąć. Jeszcze nigdy nie miałam żadnej wizji. Ba! Nie znałam nikogo kto by je miewał. Właściwie to nie znałam za wielu ludzi. Mieszkałam w maleńkiej wiosce. Wszystko tam było absolutnie zwyczajne i pozbawione jakiejkolwiek wyjątkowości.

Nie potrafiłam przestać myśleć o wizji choćby na chwilę. Cały czas odtwarzałam w głowie słowa tej kobiety. Dlaczego akurat ja powinnam przyłączyć się do Ninja i Senseia Wu? Kim była ta kobieta i... dlaczego wydawała się być mi znajoma? W jaki sposób miałabym ją poznać? Te wszystkie pytania krążyły w mojej głowie jak szalone i nie potrafiły się z niej wydostać.

Mimo całego absurdu tej sytuacji czułam, że muszę poddać się wizji i faktycznie odnaleźć Ninja. To było jak cichy głos w głowie, który kazał mi to zrobić. Przekonywał mnie, że powinnam wyruszyć na tę wyprawę, że to w jakiś sposób wyjaśni mi te dziwne uczucie pustki jakie wypełniało moje serce od... właściwie od kiedy pamiętam.

Nie miałam pojęcia dlaczego czułam tę pustkę. Niczego mi przecież nie brakowało. Miałam co jeść, dach nad głową, ciepło, wodę, rodziców... no może nie prawdziwych, ale dbali o mnie i kochali, więc naprawdę nie miałam na co narzekać.

Przez całą noc zmrużyłam oczy może na jakieś pół godziny. Ilekroć zasypiałam, tylekroć się budziłam, tak jakby mój mózg nie pozwolił się sobie wyłączyć. Mimo tego nie czułam się zmęczona. Wręcz przeciwnie - byłam bardzo pobudzona.

Kiedy widok zza okna zaczął się rozjaśniać wstałam z łóżka i weszłam do kuchni, gdzie siedziała już moja adoptowana matka. Była średniego wzrostu i posiadała idealne krągłości. Jej brązowe włosy z siwymi pasmami uplecione były w luźnego warkocza, opadającego na jej plecy.

- Wyspałaś się, kochanie? - spytała mnie.

Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć. Powinnam powiedzieć prawdę? Jak zareaguje? Co jeśli mi nie uwierzy? Czy mnie wyśmieje? Westchnęłam ciężko. Lepsza prawda niż stek kłamstw.

- Miałam... wizję

- Co? O czym ty mówisz. Jaką wizję? - spytała, nie bardzo rozumiejąc o czym mówię.

- Wydawało mi się, że śpię ale to wszystko było takie... dokładne. Słyszałam głos jakiejś kobiety... Wydaje mi się, że... chyba... chyba ją znam. Powiedziała mi, że mam dołączyć do Ninja, bo wtedy poznam prawdę o sobie... i poznam tę kobietę - mówiąc na głos o tym wszystkim docierało do mnie jak bardzo to wszystko jest absurdalne. Jednak intuicja wciąż nakazywała mi wziąć to wszystko na poważnie.

Moja mama zaczęła się śmiać, a w tym samym czasie do kuchni wszedł tata.

- Z czego się śmiejesz, kochana? - zapytał jej.

- Irie myśli, że miała wizję, w której jakaś kobieta każe jej przyłączyć się do Ninja - mówiła, wciąż się śmiejąc.

Tata dołączył do mamy i teraz oboje śmiali się ze mnie i mojej wizji.

- Rybko, to na pewno był tylko sen.

Chciałam w to wierzyć i właściwie to może i wierzyłam. Mimo wszystko jeszcze bardziej wierzyłam w to, że to nie tylko sen, a jawa. Dlaczego? Nie miałam pojęcia, tak po prostu było.

- Ale to wszystko było takie... takie sama nie wiem jakie, ale czuję, że to prawda. Brzmi głupio i jak coś niemożliwego, ale mimo wszystko... - zaczęłam się tłumaczyć.

Rodzice przestali się uśmiechać, a ich twarze były teraz zmartwione. Natomiast w ich oczach widziałam, że nadal mi nie wierzą. Wyglądali wręcz tak jakby myśleli, że oszalałam.

- Proszę was, nie patrzcie tak na mnie! - prosiłam, przytłoczona ich spojrzeniami.

- Och, wybacz, córeczko, ale to wszystko brzmi tak bardzo absurdalnie - powiedziała mama.

- Wiem... ale ja po prostu czuję w kościach, że to nie był sen.

- I co chcesz z tym zrobić? - spytał tata.

Choć wydawało mi się, że nie wiem co do końca chcę zrobić, moja podświadomość doskonale wiedziała. I właśnie wtedy pomału to do mnie docierało. Posłuchanie intuicji było jednoznaczne z zostawieniem dotychczasowego życia, wioski i... rodziców. Nie byłam pewna czy jestem w stanie tyle poświęcić w imię przeczucia, które przecież może się nie sprawdzić.

Wtedy stało się coś o czym nigdy w życiu nie słyszałam. Na podłodze, idealnie pod moimi stopami powstał najprawdziwszy pentagram! Zszokowana i przerażona wyskoczyłam z niego jak oparzona, a ten zniknął. To nie był jednak koniec. Zaledwie kilka sekund później poczułam pieczenie na prawym przedramieniu. Na mojej skórze powstawał czarny pentagram!

- Co się dzieje?! - zawołałam, licząc na odpowiedź ze strony rodziców. Ci zdawali się być jednak równie zdezorientowani co ja.

Chwilę później, kiedy znak powstał w całości, pieczenie ustało. Jeszcze nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś równie dziwnego. Rodzice podbiegli do mnie i mocno mnie objęli. W oczach mojej matki lśniły łzy, które widywałam tam bardzo rzadko.

- Rzeczywiście to nie był tylko sen - rzekł mój ojciec z grobową miną.

- To pentagram...? - Nie dowierzałam.

- Na to wygląda - szepnęła mama z doskonale słyszalnym przerażeniem w głosie.

- Ale... ale to przecież znak... czarownic. - To wszystko było po prostu chore!

Rodzice milczeli. Wiedzieli co to oznaczało. Któreś z moich biologicznych rodziców musiało być obdarzone magią.

Tata spojrzał na mnie z tak poważnym wyrazem twarzy, z jakim jeszcze nigdy w życiu go nie widziałam.

- Miałaś rację, rybko. To, co widziałaś dziś w nocy musiało być wizją zesłaną od Prawiedźmy - oznajmił.

Prawiedźma? Kto to w ogóle jest? Nigdy o niej nie słyszałam.

- Kim jest prawiedźma? - spytałam.

- Prawiedźma była pierwszą z wiedźm, stworzyła magię i nauczała jej innych. Setki lat temu była czczona przez wielu, co sprawiała że rosła w siłę. Pewnego razu jednak zniknęła. Lata mijały, a coraz więcej ludzi o niej zapominało, aż w końcu przestała być czczona - opowiadała, a ja czułam się coraz bardziej zaguniona.

- Zinta... Stare podania mówią o tym, że nazywała się Zinta - odezwała się mama.

Moi rodzice byli historykami. Dosłownie żyli historią. W naszym domu wręcz roiło się od najróżniejszych zwojów, ksiąg i podań. Nie dziwiłam się więc, że znali historię Prawiedźmy.

- Ale dlaczego jakaś Prawiedźma miałaby mi zsyłać wizję? Przecież to musi być jakaś pomyłka!

- Chciałabym, żeby tak było, córciu - powiedziała mama ze smutkiem. - Jednak to nie możliwe, żeby to była pomyłka. Zostałaś oznaczona wiedźmim znakiem - dodała, wskazując głową na pentagram na moim przedramieniu.

- Czyli to oznacza, że pozwolicie mi mi udać się do Ninjago City? - spytałam.

- Wydaje mi się, że nie mamy wyboru, rybko - powiedział tata, siląc się na uśmiech.

Wiedziałam, że nie chcą abym ich opuszczała. Ja też tego nie chciałam. Mimo tego moja intuicja podpowiadała mi, że muszę to zrobić.

- Dziękuję wam - powiedziałam zdławionym głosem.

- Za co, skarbie? - zdumiała się mama.

- Za to, że jesteście najlepszymi rodzicami na świecie - wyjaśniłam.

Objęli mnie, a ja objęłam ich. Przez kilka chwil trwaliśmy w szczelnym uścisku. I choć tak bardzo nie chciałam przerywać tej chwili, musiałam się przecież spakować i wyruszyć na prawdopodobnie najważniejszą wyprawę mojego życia.
Wyprawę ku odnalezieniu zaginionej części swojej historii.

Kto wie? Może dzięki temu wyzbedę się wreszcie tej pustki?

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz