⪨ 24 ⪩

127 12 21
                                    

    - Cholera! - jęknąłem z mieszanką złości i strachu, kiedy kamienny potwór stworzonego przez ojca Lloyda.

Ledwie co Pixal ocaliła Irie przed upadkiem ze stanowczo zbyt dużej wysokości, a już czyhało na nią kolejne zagrożenie. Jedyną różnicą było to, że tym razem byłem przy niej i nie zamierzałem pozwolić, żeby choć jeden cieniutki włosek spadł z jej głowy.

- Cholera - zgodziła się ze mną.

Od razu dostrzegłem przerażenie w jej zielonych oczach. Tak bardzo pragnąłem przyciągnąć ją do siebie i zamknąć w szczelnym uścisku, który miałby ją ochronić przed światem.

Nie potrafiłem określić, kiedy Irie stała się dla mnie tak ważna. Jedyną osobą, do której kiedyś czułem coś więcej niż tylko pociąg do wyglądu była Skylor. Jednak przy Irie było trochę inaczej. Odnosiłem wrażenie, że było to coś o wiele silniejszego.

- Zaraz zginiemy! - wrzasnęła spanikowana.

Miała rację. 

Nie zamierzałem na to pozwolić. Miałem jednak świadomość tego, że nie ocalę całej naszej dwójki. Nie było już na to czasu, a poza tym nie chciałem zostawiać swoich przyjaciół. Przez niemal wszystko przechodziliśmy razem. 

Nie mogłem ich opuścić.

Spojrzałem więc w jej oczy, mając nadzieję że uda mi się w jakiś sposób ją uspokoić. 

Przez świadomość tego, co zaraz się stanie poczułem łzy, które cisnęły się do moich oczu. W duchu liczyłam na to, że Irie ich nie zauważyła. Nie chciałem jej żegnać ze świadomością, że się bała. Poza tym nie chciałem wyjść na jakiegoś słabeusza i mazgaja.

- Ty nie - odparłem na jej wcześniejszy wrzask.

I wtedy zrobiłem coś, co chciałem zrobić od dłuższego czasu. Musiałem wykorzystać tę okazję - jedyną okazję, żeby ją pocałować. Nie zastanawiałem się nawet jak na to zareaguje.

Po prostu to zrobiłem.

Skróciłem dystans między nami do absolutnego minimum, a potem przyciągnąłem jej twarz do mojej i złożyłem z początku delikatny pocałunek na jej ustach.

Po chwili oszołomienia zaczęła oddawać mój pocałunek, a ja czułem się jakbym właśnie wygrał życie. Gdybym miał możliwość zatrzymania czasu raz w życiu, to zrobiłbym to właśnie wtedy. 

Niestety nie mogłem sobie pozwolić na pełne zatracenie się w tej wspaniałej chwili. Nie było na to czasu. Musiałem jak najszybciej uratować jej życie. 

 - Żegnaj, Irie. Powiedz Nyi i Lloydowi, że ich kocham. - powiedziałem, przerywając nas pocałunek, choć bardzo nie chciałem tego zrobić.

A potem wypchnąłem ją za burtę, tak by nie została zgnieciona przez kamiennego potwora i mogła jeszcze cieszyć się życiem. Nawet jeśli mnie miało już w nim nie być. 

I wtedy uświadomiłem sobie, że nie powiedziałem jej jeszcze o jednej ważnej sprawie - o tym, że chyba zacząłem się w niej zakochiwać. 

Dlaczego jej tego nie powiedziałem? Co za kretyn ze mnie! Beształem w myślach samego siebie.

Wszystko przez ten cholerny stres i strach, które sprawiały, że nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, co się działo wokół mnie. W dodatku ten nasz pocałunek. On niemal całkowicie mnie odmóżdżył.

Każdego dnia o tym myślałem. O tym naszym pożegnaniu. W tamtej chwili serio myślałem, że zraz zginę. A jednak trafiłem do tej dziwnej krainy nazywanej krainą Oni i smoków. Wszystko dzięki herbatce podróżnika, którą Mistake podarowała nam jeszcze przed tym jak wyszliśmy sprawdzić co się dzieje.

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz