⪨ 6 ⪩

220 18 40
                                    

Z początku myślałam, że się przesłyszałam. Albo, że po prostu mój mózg nie do końca oprzytomniał po wizji. Jednak wszystko się zmieniło, gdy zobaczyłam Cole'a trzymającego niemowlę w ramionach.

Założę się, że moja mina musiała wyglądać przekomicznie, bo dzieciak zaczął się szeroko uśmiechać, pokazując pozbawione zębów dziąsła. Nie ukrywam, rozczulił mnie. Maluchy zawsze tak na mnie działały.

Ale skąd on się tutaj wziął?!

- Cole, od kiedy masz dziecko? - spytał Jay z szokiem równym mojemu.

- To nie moje! Znalazłem go w siedzibie Synów Garmadona - wytłumaczył czarnowłosy chłopak.

- Ale co tam robił dzieciak? - zastanawiała się na głos Nya.

- Ponoć jest kluczem - odparł Cole.

- Jakim cudem jakiś niemowlak, który nawet nie potrafi nic powiedzieć ma być jakimś kluczem przydatnym bandzie gangsterów próbujących wskrzesić mojego ojca! - Lloyd wyrzucał z siebie słowa, a każde z nich nasioknięte było niedowierzaniem i irytacją.

Ciężko było się dziwić jego reakcji. Założę się, że sama zachowałabym się podobnie na jego miejscu. Reszta również zdawała się to rozumieć, bo skinęli głowami.

- Irie, nie miałaś czasem wizji? - spytał nagle Kai, zmieniając temat.

- Och, tak. Ale to nic takiego. Powiedziano mi tylko, żebym ufała swojej intuicji - odparłam trochę speszona. Chciałabym wiedzieć więcej i móc wreszcie się na coś przydać.

- No dobra - odrzekł zawiedziony.

Dlaczego zawsze muszę być wszystkim zbędna?!

- Hej, Irie, dlaczego masz taką smutną minę? - spytał mnie Cole.

- Ja? Wydaje ci się - skłamałam. Nie wyglądał na przekonanego, ale nie drążył tematu za co byłam mu wdzięczna.

Nie miałam ochoty się żalić, a poza tym nie znaliśmy się na tyle długo, abym mogła przewidzieć jego reakcję. Mógł przecież uznać, że przesadzam, a nie chciałam dawać komukolwiek z nich powodu do znielubienia mnie.

- Zane? Halo? Słyszysz mnie? - mówiła Nya do słuchawki.

Niestety nie otrzymywaliśmy żadnego odzewu. Zaczęliśmy się martwić. Coś musiało się stać. I nie było to nic dobrego. Bardzo chciałam się dowiedzieć co konkretniej to było.

I wtedy to zobaczyłam.

Zane leżał na dnie oceanu. Był nieprzytomny. Byłam obok niego. Chciałam go ocucić, więc otworzyłam usta. To był ogromny błąd. Woda zaczęła się gromadzić w moich płucach. Powoli czułam jak zaczynam się dusić. Walczyłam o oddech.

- Irie! - Głosy dobiegały z powierzchni ziemi. W pierwszej chwili ich nie rozpoznałam. Chwilę później dotarło do mnie, że należały one do Ninja i Jadeitowej Księżniczki.

Wtedy coś do mnie dotarło.

To tylko kolejna wizja. To nie dzieje się naprawdę. Nie jestem pod wodą. Nie topię się. Nie walczę o oddech. Nie muszę tego robić! Nie jestem w wodzie! Obudź się, Barkley! Nakazywałam sobie.

Nie pomogło. Wciąż coś mnie blokowało.

- Nie ufasz sobie, Irie - rzekł głos Prawiedźmy.

Miała rację. Nie ufałam sobie i swojej intuicji. Ale jak niby miałabym zacząć to robić?

- Irie, skarbie! - Skąd nagle wziął się tam głos mojej mamy?

The vision • Kai SmithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz