Elena:
Od strzelaniny minąło półtora miesiąca, Fabio nadal był w śpiączce. Byłam u niego codziennie modląc się bym mogła jeszcze spojrzeć w jego cudowne zielone oczy, bym mogła zobczyć uśmiech, Dowodzenie przejął Marcello ku niezadowoleniu Olivi ale na tą chwilę zrozumiała że nie mógł inaczej. Jak każdego ranka siedziałam przy łóżku Fabio i wpatrywałam się w niego.
-Nadzieja umiera ostatnia - powtarzałam na głos ze łzami w oczach, chyba sama próbowałam siebie do tego przekonać bo ona przygasała, a ja czułam sie cholernie winna że ją tracę.
-Wybacz mi Fabio, ale ja już nie daję rady, tak bardzo za toba tęsknie. Ja i Leo czekamy na ciebie, błagam wróć w końcu do nas. Wszyscy czekamy aż w końcu wrócisz i zaczniesz się znowu rządzić- zaśmiałam się przez łzy. - Marcello daje sobie ze wszystkim radę, Dario jest coraz bliżej ojca Raisy, ostatnio udało mi się z nim porozmawiać, nigdy bym nie pomyślała że aż tak zafiksuje się na zemście, ale taka jest miłość. - codziennie opowiadałam mu co się dzieje w domu miałam nadzieję że mnie słyszy. Usłyszałam pukanie do drzwi po czym do środka wszedł mężczyzna o ton ciemniejszych oczach niż Fabio. Gapiłam się na niego jak ciele w malowane wrota on też mi się przyglądał po czym błysnął białymi zębami w pięknym uśmiechu.
-Cześć, ty jesteś Elena, zapewne-
-Cześć - odpowiedziałam niepewnie - Jak tu weszłeś i kim jesteś? - włączył mi się alarm w głowie, napierdalał tak że włączyłam instynkt zabójcy.
-Spokojnie, znają mnie tu wszyscy, Fabio to mój brat - Że niby co? ale jak? miałam tyle pytań ale szok spowodował że z moich ust wydostało się tylko piśnięcie. - Luca Martinelli - przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń z lekkim wachaniem podałam mu ją a on złożył na niej delikatny pocałunek,
-Zabieraj łapy od mojej narzeczonej - usłyszałam i zamarłam jak w zwolnionym tępie odwróciłam się w stronę łóżka gdzie z szeroko otwartymi oczami leżał Fabio i ciskał pioruny w stronę brata ( ja pierdole następny upierdliwy Martinelli) ocknęłam się z szoku i wpadłam prosto w ramiona ukochanego.
-Fabio kochanie
-Już dobrze nie płacz jestem - Wyłam jak kojot byłam taka szczęśliwa, Fabio trzymał mnie mocno w ramionach a ja czułam się jak w raju, brakowało mi go. Kiedy w końcu mogłam normalnie oddychać odsunęłam się od niego by spojrzeć mu w oczy.
-Kocham cię i już nigdy tego nie rób, bo następnym razem cię dobiję - powiedziałam i pocałowałam go z całą miłością i radością na jaką było mnie stać. Przerwało nam chrząknięcie Lucki. Oderwałam się od mojego mężczyzny i powiedziałam.
-Pójdę po lekarza a wy sobie pogadajcie. - zmyłam się z tamtąd zostawiając ich samych.
Fabio:
- Proszę, proszę braciszek zaszczycił mnie swoją osobą - powiedziałem sarkastycznie, chociaż widok brata wywołał szok. Nikt o nim nie mówił od dziesięciu lat od kąd wypioł sie na rodzinę.
-Jak zawsze milutki, przyjechałem jak tylko się dowiedziałem, Marcello mnie ignoruje, a Dario mi przypierdolił, a ty co zrobisz?
- Wyjebie na ciebie cały żal! Spierdoliłeś jak szczur zostawiając tylko jebaną wiadomość żebyśmy cię nie szukali, i na co liczyłeś wracając po dziesięciu latach że kurwa padniemy ci do stóp?!
-Nie liczyłem na to Fabio, ale miałem nadzieję że z resztą chuj wie na co. Pozatym wysłałem do was list na pięć jebanych stron miałem nadzieję że zrozumiecie, ale myliłem się.
-Jaki kurwa znowu list? - przez myśl przeszło mi że ojciec mógł go przejąć. Teraz wskoczyło wszystko na swoje miejsce, ojciec jednego dnia był bardzo zdenerwowany i palił jakieś papiery w kominku czy to kurwa możliwe, że to był list od naszego brata. Najstarszego brata.
-Kiedy wysłałeś ten list - zapytałem by sie upewnić.
-Rok po tym jak wyjechałem, zrozumiałem że jestem winny wam wyjaśnienia. List dotarł do was 22 grudnia, obserwowałem dom, odebrała go gosposia, a za jej plecami mignął ojciec, teraz wszystko rozumiem ten stary dureń go przejął mogłem się domyślić.
-No tak ojciec wcale się nie zmienił od tego czasu zatruwał nam życie.- przymknąłem powieki pod powiekami przebiegały mi obrazy jak ojciec miotał się kiedy palił te cholerne kartki, ale to nie zmienia faktu że Luca odszedł byliśmy na niego kurewsko wściekli że nas zostawił i jak widać ten żal i złość nadal w nas były.
-Fabio on się nigdy nie zmieni zniszczył mnie i złamał, przez niego straciłem braci, mamę. Nie było mi łatwo przez kilka lat byłem w klinice odwykowej zacząłem ćpać, straciłem ukochaną, straciłem córkę, straciłem całe życie kiedy odeszły. To wina ojca! - podniósł głos a w oczach zaszkliły mu się łzy, to dlatego nie mogliśmy go znaleść, o tym że nasz brat mógł stoczyć się na samo dno nie pomyśleliśmy. Scisnęło mnie w piersiach widząc pokonanego Lucę Martinelli.
- Wyrzuciłem ojca z domu, w stosunku do mnie i Marcella też próbował zabawiać się w Boga. Marcello odebrał ukochaną i córkę na szczęście Marce ich odzyskał a teraz jest ojcem ślicznej Poli i bliźniaków a ja mam Elenę i syna Leonardo.
-Kiedy wyszedłem z kliniki próbowałem odzyskać Lili i Mad, ale moja żona już mnie skreśliła, więc odpuściłem. - naszą rozmowę przerwała Elena która wraz z lekarzami weszła do sali. Lekarz próbował ją wyprosić, ale maja maleńka pokazała pazurki i jak zawsze wyszło na jej. Luca się pożegnał i powiedział że jak wyjdę to wrócimy do rozmowy.
-Kiedy będę mógł z tąd wyjść? - zapytałem kiedy skończyły się badania
- W ciągu tygodnia, musimy zrobić jeszcze dodatkowe badania, ale mówiłem pańskiej narzeczonej że jest pan twardy i się nie podda. Sterroryzowała cały szpital swoją drogą. - Uśmiechnąłem się, moja dziewczynka. Elena podeszła do łóżka i spojrzała złowieszczo na lekarza.
-A nie ma pan czasem nic do roboty? - zapytała słodkim do wyrzygu głosikiem, który swoją drogą wróżył kłopoty, lekarz od razu to wyczuł i się ewakuował.
-Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką, wystraszyłaś doktorka. - wyszeptałem jej do ucha kiedy usiadło obok mnie na łóżku.
-Zamknij się. Zapomniałeś mi chyba powiedzieć że masz jeszcze jednego brata?! - i chuj strzelił jej dobry humor
-Elena błagam nie teraz. Powiem ci wszystko jak wróce do domu.
-Ok, zaraz tu będzie Marcello i Dario ja wracam do domu. Leo ząbkuje i daje popalić wszystkim. Olivia zajmuje się bliźniakami i nie daje już rady z Leo. A ty odpoczywaj wróce jutro. - pocałowała mnie i wyszła. Jej zapach nadal się unosił w sali. Nie mogłem sie doczekać kiedy będę mógł leżeć z nią w naszym łóżku nie koniecznie grzecznie.