Fabio:
Siedziałem w sypialni brata, w takim stanie widziałem go tylko raz w tedy kiedy wrócił z Polski gdzie zostawił Olivię. Naćpał się a potem zdemolował pół domu a na koniec o mało nie zabił naszej pokojówki. Jego stan to nasza wina moja i Olivii. Widziałem jak zabolały go nasze oskarżenia a kiedy nam wykrzyczał prawdę w oczy wiedziałem że długo nam tego nie wybaczy. Elena też była wściekła na nas. Ja pierdole zawsze coś. Do sypialni weszła Elena.
-Położyłam Leo, idź weź prysznic zjedz coś ja z nim posiedzę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł sama widziałaś co koka z nim zrobiła.
-To nie koka to wy, idź nic mi nie zrobi. - nie chciałem z nią znów się kłócić więc zrobiłem to o co prosiła , z resztą widziałem jak to co mu powiedziała na ucho podziałało. Przy drzwiach odwróciłem się jeszcze i powiedziałem
-Przepraszam Elena, a jak twoje oko?
-Wporządku - to mi musiało wystarczyć, wyszedłem i skierowałem się do naszej sypialni rzeczywiście potrzebowałem prysznica i czegoś do zjedzenia. Stan Marcello bardzo mnie martwił tym bardziej że szykowała nam się dostawa broni a on miał się tym zająć. Ale to nie było aż tak ważne przedewszystkim nie możemy pozwolić by znów zaczął brać. Dostawą zajmie sie Dario. Przez szum wody przebijał się mój dzwoniący telefon wyszedłem z pod prysznica i wszedłem do sypialni zlokalizowałem urządzenie na szafce nocnej.
-Martinelli - usłyszałem. Osoba po drugiej strnie miała wschodni akcent. Ruscy.
-Kto mówi? - zapytałem zirytowany
-Ivan, brat Raisy i Leny. Chciałem przekazać że moje siostry są bezpieczne.
-Rozumiem że tatuś zneutralizowany?
-Bardziej być nie może- Ivan się zaśmiał
-Ok rozumiem jutro powiem twoim siostrą by się z tobą skontaktowały
-Dzięki. A jeśli moim siostrą spadnie chociaż włos z głowy to zrównam was z ziemią.
-Możesz być spokojny należą do rodziny
-Mam nadzieję, osobiście sprawdzę to w najbliższym czasie.
-Zapraszamy.
Rozłączyłem się, kurwa jeszcze ruska mi tu brakowało, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Miałem zamiar zacieśnić stosunki włosko - rosyjskie i sprowadzać od Ivana broń którą miał najlepszą, ale to potem teraz Marcello. Ubrałem się i zeszłem do kuchni odgrzać sobie zapiekankę którą przygotowała gosposia. Zjadłem szybko i udałem się do sypialni Marcello. Nie spał już rozmawiali z Eleną.
-Widzę że się obudziłeś - Marcello posłał mi wrogie spojrzenie i nie odpowiedział. Elena podeszła do mnie i wyszeptała mi do ucha - Pogadaj z nim, tylko proszę na spokojnie. - kiwnąłem głową że się zgadzam a ona wyszła zostawiając mnie z bratem. Z westchnięciem opadłem na fotel i powiedziałem:
-Marce możesz być na mnie wkurwiony, ale nie pozowlę ci znów się stoczyć, są inne sposoby na rozwiązanie problemów.
-Jak chcesz rozwiązać problem braku zaufania do mnie co?!
-Marcello to nie tak że ci nie ufamy, bo ufamy, popełniliśmy błąd z Olivią. A ty coś byś pomyślał gdyby do Olivii przyszła taka wiadomość? Pomyśl.
-Wkurwił bym się napewno, ale postarał bym się wysłuchać drugiej strony, sam wiesz jakie mogą być wyciągnięte zbyt pochopnie wnioski. Jak Oli mnie oskarżyła o zdradę poczułem jakbym dostał kulkę prosto w serce. Tylko Elena tak naprawdę nie uwierzyła w te brednie. - Marcello miał racje wyciągnięte zbyt pochopnie wnioski o mało nie zniszczyły mojego i Eleny związku przy Marcello popełniłem ten sam błąd co Elena dosadnie mi wygarnęła.
-Wiem Marcello że cię zraniliśmy ale koka to gówno, odwala ci po niej
-Deborah coś powiedziała? - zignorował moją gadkę
-Nie. Nadal jest w szoku. Wylazła z ciebie bestia bracie. Elena była przerażona i ja też kiedy widziałem jak się do ciebie zbliża.
-Przeprosiłem ją za to nie zrobił bym jej krzywdy, ona mnie sprowadziła do parteru a potem po nim przeciągła.
-No tak cała ona. I co dalej zamierzasz? - zapytałem bo to się więcej nie może powtórzyć, ktoś zaczyna mieszać a my musimy współpracować żeby znaleść tą osobe. Mamy zbyt wiele do stracenia by puścić to w niepamięć teraz zdjęcie a potem może zrobić się gorąco. Bo tacy skurwiele nigdy nie rezygnują.
-Dorwę i wypatroszę chuja który miesza mi w życiu i możesz być spokojny nie tknę już koki. A i jeszcze jedno niech Dario przesłucha Deborah, odnoszę wrażenie że ona wie więcej niż mówi. - poklepałem brata po ramieniu i wyszedłem z jego pokoju widziałem że wraca do siebie, wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i ze spokojem mogłem zostawić go samego.
Marcello:
Kurwa, od tylu lat nie brałem tego główna co mnie podkusiło. Gdyby nie Elena zabił bym naszą kelnerkę z którą kiedyś spałem ale to przeszłość i nie zrobił bym nic żeby zranić Olivię. Fabio miał rację po koce dostawałem białej gorączki do dzisiaj jedna z dziewczyn pracująca w naszym domu omija mnie szerokim łukiem, wstdzę się tego co mogłem jej zrobić gdyby nie Fabio, zabił bym ją. Ale nie byłem sobą tak jak w przypadku Deborah. Wziąłem tylko trochę by choć na chwilę zagłuszyć ból w sercu. Wziąłem prysznic a kiedy wyszedłem z łazienki w sypialni była Olivia
-Marcello możemy porozmawiać? - patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, ale dzisiaj będę musiał ja rozczarować
-Nie. Nie dzisiaj nie wiem kiedy , ale nie dzisiaj. W moich żyłach są jeszcze opary koki nie chce cię zranić. Zostanę dzisiaj w tym pokoju a ty wracaj do naszej sypialni.
-Ale....
-Olivia nie ma żadnego ale, jestem kurewsko zmęczony.
- Dobra jak chcesz. Dobranoc. - tysiące myśli kotłowało mi się po głowie co nie pozwalało mi zasnąć. Myślałem kto był takim głupcem żeby próbować zniszczyć naszą rodzinę. Zaczynałem mu nawet współczuć bo jak go dopadniemy z Fabio to pożałuje że żyje będzie błagał o szybką śmierć ale jej nie dostanie. Będzie zdychał powoli. Wiedziałem też że to zdjęcie to dopiero początek i zrobi się kurewsko gorąco. Jak narazie nie mieliśmy nic od czego byśmy mogli zacząć, ale to się zmieni, czułem to. Miałem zamiar pokazać tej idiotce Deborah zdjęcia potencjalnych kandydatów do męczeńskiej śmierci. A co do Olivii to choć mnie to bolało muszę dać jej nauczkę by następnym razem nie wątpiła w to że jest najważniejsza ona i nasze dzieci. I nigdy bym jej nie zdradził wolałbym strzelić sobie w łeb. Więc postanowiłem że trochę ją przetrzymam. To myślenie mnie znużyło i zasnąłem.