Elena:
Postanowiłam odwiedzić dzisiaj Lorenzo i Leyle, niespodziewałam się zobaczyć kuzyna z obitą twarzą, wyglądał jabym zderzył się z cieżarówką. Podałam Leo mojemu ochroniarzowi a sama podeszłam do kuzyna i zaczęłam mu się przyglądać.
-Boli? - zapytałam
-Jak jasna cholera, ale będę żył - uśmiechnął się do mnie to miał być chyba uśmiech, ale cóż, wyszedł bardziej dziwny grymas.
-Powiesz co się stało? A gdzie Leyla?
-Wyszła na zakupy, a moja facjata to był mój błąd, do końca życia zapamiętam by nie prowokować twojego brata. - usiadłam z wrażenia, jak Rafael mógł coś takiego zrobić. - Nie byłem bierny Raf też nie wygląda najlepiej.
-Jezu ale z was kretyni. O co poszło?
-O rosyjską księżniczkę, wydaje mi się że Rafael nie potrafi poradzić sobie z tym co ta dziewczyna w nim wywołuje. - nie no ja chyba się przesłyszałam, zostawiłam to swojemu biegowi ale to był błąd nie pozwolę żeby ta dziewucha namieszała w głowie mojemu bratu. Ogarniał mnie gniew teraz sama miałam ochotę pobić mojego brata, przez tą dziewczynę pobił naszego kuzyna to już nie wróżyło za dobrze.
-Będę musiała coś z tym zrobić, ta dziewczyna powinna wyjechać - mój kuzyn zrobił ździwioną minę, no tak wypowiedziałam swoje myśli na głos.
- Jak dla mnie nie powinnaś wogóle się w to wtrącać, jeśli Rafael coś do niej czuje tylko go skrzywdzisz. I tak wasze relacje nie są za wesołe. Z resztą jeśli on miałby być z nią szczęśliwy to ńikt nie powinien wchodzić w ich życie z butami.
-Lorenzo nie wiesz o czym mówisz. - powiedziałam oburzona.
- Wiem doskonale, ty jesteś zwyczajnie zazdrosna o Rafaela. Patrycji też nie mogłaś znieść prawda?
- Chyba ci na mózg padło, Rafael za mocno uderzył cię w głowę, wszystko ci się miesza. - poczułam się obrażona ale tylko dlatego że w tym co mówił Lorenzo jest ziarnko prawdy. Od kąd nasze relacje z Rafaelem się ochłodziły byłam zazdrosna o wszystkich którzy mieli z nim dobry kontakt. Lena była piękną kobietą i widziałam jak patrzy na mojego brata z resztą ślepy by zauważył jakie iskry przelatują między tymi dwojga. Rafael pod maską obojętności i chłodu ukrywał emocje jakie ta dziewczyna w nim wywołuje. Ale ja to dostrzegłam w końcu to mój brat. Do Lorenzo podszedł jeden z jego żołnierzy i powiedział mu coś na ucho, kuzyn tylko skinął głową po czym spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
-Zwiałaś Fabio? - oszaleje, nikomu nie zwiałam po prostu wyszłam z domu, Fabio spał więc nie chciałam go budzić a siedzenie w domu doprowadzało mnie do szału.
-Błagam powiedz że on tu nie przyjechał?
-Przyjechałem! - Postawa Fabio mówiła że jest zły, bardzo zły, przełkłam nerwowo ślinę jeśli zacznie na mnie wrzeszczeć przysięgam że go zastrzelę.
-Wyobraź sobie że miałem nadzieję że jak rano wstanę to porozmawiamy, czy ty mnie unikasz skarbie? - przewróciłam oczami ten dupek czytał ze mnie jak z otwartej księgi. Wiem że chciał porozmawiać dlatego się zwinęłam chcociaż to ja nalegałam by rozmawiać to z drugiej strony bałem się tego co usłyszę.
-Robisz dramę kochany, po prostu miałam ochotę odwiedzić kuzyna - łgałam, za nic w świecie mu się nie przyznam że boję się naszej konfrontacji. Fabio przyglądał mi się z uśmieszkiem niczym Joker, no co? Był dobry kłamstwo wyczówał na kilometr, a szczególnie te moje, nigdy nie byłam wstanie go okłamać tak by tego nie wyczuł.
-Kłamiesz maleńka, a wiesz że tego nie lubię i to bardzo- właśnie o tym mówiłam ale bardziej nie pokoił mnie jego spokój to dobrze nie wróżyło.
-Fabio ok, wygrałeś! Zadowolony!? - skapitulowałam drażnił mnie jak przyglądał mi się w ten swój sposób robił tak zawsze jak chciał uszłyszeć to co chce. Lorezno był rozbawiony całą sytuacją ale nie komentował na szczęście. Pokazałam mu środkowy palec i wyszłam razem z Fabio i Leo spał już w samochodzie, usiadłam na miejscu pasażera w aucie Fabio, nie miałam zamiaru być potulna już nie. Olewał mnie tygodniami a teraz miałam skakać z radości że w końcu znalazł dla mnie czas, to się przeliczył. Dupek. Ale teraz musiałam zapytać go o jedną rzecz.
-Wiedziałeś że Rafael pobił Lorenzo? - spojrzał na mnie o nie tym razem te jego zielone oczka nie podziałają - Mów!
-Wiedziałem. Weszłem akurat w tedy do clubu który swoją drogą wyglądał jak po przejściu tornado.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
-Właśnie dlatego nie nawidzę przesłuchań, jak chcesz się czegoś dowiedzieć pogadaj z bratem - Fabio miał rację powinnam w końcu szczerze porozmawiac z bratem, chciałam w końcu by wrócił mój dawny Rafael. Musiałam sama przed sobą przyznać że to moja wina to ja go odepchnęłam kiedy on próbował w jaki kolwiek sposób naprawić nasze stosunki. Byłam samolubna myślałąm tylko o sobie i swoim cierpieniu. Co do Fabio tu też było dużo mojej winy, wiedziałam czym się zajmuje i kim jest a zamiast go wspierać znów skupiłam się na sobie. Ta świadomość mnie otrzeźwiła czas najwyższy wziąść sie za naprawienie relacji ze wszystkimi których kocham i którzy są moimi najbliższymi. Czas zadbać o ich potrzeby a nie patrzeć na czubek swojego nosa. Oni robili wszystko bym zapomniała o tym co mnie dręczy a ja odpłaciłm im sukowatością.
-Fabio?
-Tak?
-Przepraszam. Dotarła do mnie jedna rzecz, że byłam podła i raniłam was swoim zachowaniem. Wy tak naprawdę nie zawiniliście, ja po prostu w ten sposób zagłuszałam ból, żal. Po śmierci Isabell miałam wrażenie że nic ani nikt nie wypełni pustki w moim sercu, ale wy pomału ją wypełniacie tylko że zakopana w swoim cierpieniu nie umiałam tego docenić. Najbardziej z was wszystkich ucierpiał Rafael po śmierci rodziców dbał o mnie robił wszystko bym była szczęśliwa, a ja go odepchnęłam. W dzień kiedy uciekłam poczułam że zawiodłam was wszystkich pomyślałam że w tedy będzie wam lepiej bezemnie. Tylko nie spodziewałam się że tęsknota potrafi zabijać. Zamknęłam sie na was, liczył się tylko ból i to że cierpię. Byłam samolubna. Powinnam cię wspierać jak przystało na przyszłą żonę Dona, a ja dokładałam ci tylko zmartwień. Wybacz mi. - w samochodzie było tylko słychać nasze oddechy nie mogłam nic od czytać z twarzy Fabio, do mojego serca wkradła się panika, co jeśli jest już za późno? Fabio nagle zatrzymał się i wysiadł z auta. Podszedł od strony pasażera i kazał mi wysiąść. Na trzęsących się nogach wysiadłam z auta. Bałam się że to już koniec. Ale to co zrobił Fabio zaskoczyło mnie. Wziął mnie w swoje silne ramiona i pocałował z całą miłością a ja mu się odwdzięczyłam tym samym. Ulga jaka poczułam była nie do opisania. Oderwał swoje usta od moich po czym uklęknął i wyjął aksamitne pudełeczko z kieszeni marynarki i powiedział.
-Eleno Grasso jesteś wszystkim czego w życiu potrzebuje. Moim światłem i miłością. Kocham cię nad życie. Czy wybaczysz mi wszystkie te rzeczy które nie powinny się wydarzyć i zostaniesz moją żoną? - O mój Boże Fabio właśnie oświadcza mi sie na środku ulicy dopiero teraz zauważyłam że mamy widownię. Zaparło mi dech w piersi ale wiedziałam czego chcę.
-Tak!! tak!! - wykrzyczałam szczęśliwa. Kiedy Fabio zakładał mi pierścionek ludzie którzy zebrali się zaczęli bić brawo i gwizdać. Tych zaręczyn nie zapomne do końca życia były szokujące a zarazem romantyczne. Odjechaliśmy z tamtej ulicy nie puszczając swoich dłoni. Szczęśliwi i zakochani.