rozdział 29

26 5 0
                                    

Elena:

Zamieszanie na dole wyrwało mnie ze snu sprawdziłam zegarek spałam cztery godziny na dworze zaczynało robić się ciemno. Podniosłam się z fotela na którym usnęłam i z Leo na rękach zeszłam na dół. W holu zastałam pięciu mężczyzn którzy swoja drogą wyglądali jak by przejechał po nich walec. Szczególnie Ivan i Rafael. Zrobiło mi się ich szkoda.

-nie wyglądacie najlepiej, powinniście sie odświerzyć i coś zjeść w takim stanie odwiedziny to nie dobry pomysł. - Fabio wziął odemnie naszego syna a ja zajęłam się tymi dwoma nieszczęśnikami. Pogoniłam ich pod prysznic a sama przygotowałam im kanapki. Kiedy zeszli do jadalni musiałam przypilnować ich jak małych chłopców by zjedli wszystko. Bo byli gotowi zwiać jak tylko się oddale. A jak będą osłabieni w niczym Lenie nie pomogą.

-Gdzie Damiano? - zapytał Rafael kiedy przełknął kanapkę. Eh zaczyna się.

-W domu pewnie schlał się do nieprzytomności, raczej sobie z nim nie pogadasz - powiedziałam obserwując reakcję brata.

-Kto powiedział że chcę z nim gadać? - burknął pod nosem kończąc kanapkę

-Rafael nawet nie próbuj, wiem co sobie ubzdurałeś. - zaczęłam się denerwować znając porywczy charakter mojego brata to Damiano mógł z tego nie wyjść cało. Napewno skończył by konkretnie obity a znając naszego kuzyna powiedział by o jedno słowo za dużo i to już by skończyło się tragedią. Podskoczyłam kiedy w holu usłyszałam głos Damiano, Jezus Chryste! po co on tu przylazł i zdaję się że porządnie pijany. Wybiegłam z jadalni zamykając drzwi na klucz jak by to miało powstrzymać mojego braciszka, ale zyskałam napewno kilka sekund.

-Damiano spiepszaj z tąd! - wściekły ryk Rafaela bym otworzyła mnie przeraził nie na żarty. Nagle drzwi huknęły z trzaskiem zasłoniłam swoim ciałem kuzyna bo obaj z Ivanem mierzyli do niego z broni. -Nie róbcie głupot - serce waliło mi jak szalone Rafael miał obłęd w oczach, zaczęłam panikować a chłód w oczach Ivana spowodował drżenie na całym ciele.

-Boże, braciszku odłóż ten pistolet, Damiano i tak ledwo trzyma sie na nogach. - Odwróciłam się w stronę Damiano i to był mój błąd, zostałam odepchnięta uderzyłam plecami o ścianę i się po niej zesunęłam z jękiem. Jak przez mgłę widziałam jak Rafael z wściekłym rykiem okłada leżącego już Damiano. Ocząsnęłam się i stanęłam pewnie na nogach.

-Ivan zrób coś on go zabije!

-Zasłużył, nie mam zamiaru mu przeszkadzać - w głosie Ivana przebrzmiwała nuta nienawiści.

-Dario!! Marcello!! - Po chwili oboje wpadli do holu i dopadli do Rafaela z ledwością ściągając go z nieprzytomnego Damiano. Podbiegłam do kuzyna. To się doigrał, Rafael zmasakrował mu twarz. Byłam zła na Damiano i Rafaela ten pierwszy po niekąd zasłużył ale Rafael nie panował nad sobą nie potrafił być z Leną ale jak tylko coś się działo z jej osobą nie panował nad swoimi zwierzęcymi odruchami. To było egoistyczne. Typowy pies ogrodnika. Sam nie weźmie nikomu nie da. Wkurzyło mnie to że zrobił to kiedy Damiano trzymał się ledwo na nogach. Nie dając mu szans na obronę.

-Pomóż mi Ivan, zaniesiemy go do salonu - Ten kretyn stał jak posąg - Lena wam tego nie daruje, ja też. Damiano jęknął i zaczął wymiotować, szybkim ruchem przekręciłam go na bok by się nie udusił, jezu jaki on ciężki. Spojrzałam na Ivana i warknęłam:

-Lepiej jak z tąd wyjdziesz - Ivan wzruszył ramionami i wyszedł z domu. Pomogłam Damiano usiąść i oparłam go o ścianę. Pobiegłam po apteczkę do kuchni po drodze mijałam salon gdzie siedzieli Dario Marcello i Rafael. Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na brata.

-Nie wybaczę ci tego, był bezbronny, zasłużył, ale nie w taki sposób, pozatym pogubił się. A ty kompletnie odleciałeś. Boże, Raf czego ty kurwa chcesz? Nie chcesz Leny a szalejesz jak tylko cos się jej dzieje. - Dźwięk wystrzału zatrzymał moje serce, biegiem rzuciłam się w stronę holu ale było za późno.

wszystkie nieszczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz