Elena:
Jasna cholera mój mąż nie wie kiedy odpuścić a szczególnie w tedy kiedy chodzi o nasze bezpieczeństwo. Warczy, miota się, nauczyłam się go ignorować kiedy jest w takim stanie. Ale kiedy zaczyna powtarzać jaka to jestem nieostrożna i naiwna nie wytrzymuje.
-Martinelli weź ty się pókni w ten swój głupi łeb, co niby mi miała zrobić Carolina, to moja kuzynka, biedna i przestraszona, do cholery Fabio jej brat nie żyje jedyna rodzina jaką miała nie licząc nas.- i tak tłumaczę mojemu upartemu mężowi już od dobrych kilku minut, ale za cholerę nie dociera, więc muszę wyłożyć na stół asa z rękawa.
-Dość! Fabio jak za chwilę nie przestaniesz przysięgam że założę gacie cnoty i połknę klucz - ha i mam go jego mina jest taka urocza, a oczy zmieniły barwę na ciemną zieleń. I wiecie co teraz zrobi wźmie głęboki wdech i wyjdzie z sypialni. Znam go jak własną kieszeń i w końcu spokój groźba braku seksu zawsze działa na tego mojego cudownego męża. Zadowolona z siebie mogłam spokojnie przygotować się do wyjazdu do Portugali. Mój telefon zaczął dzwonić jak szalony kiedy podeszłam do niego zauważyłam że dzwoni Rafael pewnie mu doniesiono że Lena zniknęła uśmiechnęłam się pod nosem złośliwie i odebrałam.
-Tak braciuszku?
-Gdzie ona do cholery jest?! -
-Jak najdalej od ciebie głupku!! Kurwa Rafael co ty sobie myślałeś że będzie czekać jak łaskawie do niej przyjdziesz i przyznasz się że za nią szalejesz?! - ktoś w końcu musiał uświadomic mojego upartego brata. Oczywiście musiałam być to ja.
-Elena nie wkurzaj mnie i tak już mam dość wszystkiego! - no nie wierzę ten kretyn na mnie wrzeszczy
-Powiem ci coś jestem głupszy niż myślałam, jak myślisz po tym jak ją potraktowałeś ona nadal będzie mieszkać z tobą? Zwaliło się trochę na jej głowę pomogłam jej znaleść bezpieczne miejsce zdala od ciebie, kocham cię Raf ale za to co zrobiłeś powinnam skopać ci tyłek. - Wściekłe warknięcie po drugiej stronie upewniło mnie że jak narazie nie ma co liczyć że dowie się gdzie jest Lena. Niech się zastanowi czego chce tak naprawdę potem sie zastanowie. Może mu powiem.
-Jesteś cholernie uparta, sam się dowiem gdzie ta szelma jest!
-Powodzenia, nie mam czasu się z tobą użerać dopiero co spacyfikowałam mojego męża a pozatym się pakuje i mi przeszkadzasz.
-Gdzie się wybierasz? - myśli pewnie że znów chce uciec, słyszałam tą dziwną nutkę w jego głosie. Eh czy to zostanie już w nas te minimalne zaufanie, wiem że się o mnie martwi ale wcale nie musi jestem już dorosła mam męża, dziecko i staram sie zachowywać jak na tą dorosłą przystało. Ludzie trochę wiary.
-do Portugali, nie uciekam jakbyś miał wątpliwości jadę z Fabio, i wiesz co wolałabym żebyś w końcu zaufał mi w pełni.
-Ufam ci, to było tylko zwyczajne pytanie
-Taa, powiedzmy że ci wierzę, kończę za godzinę musimy być na lotnisku, a ty uważaj na siebie
-Ty też, dozobaczenia - rozłączyłam się i za cholere mu nie wierzyłam że mi ufa ale co mogę zrobić będziemy musieli oboje popracować nad zaufaniem względem siebie, bo ja mu też do końca nie ufałam, to trochę hipokryzja że wymagam tego od brata a sama nie do końca mu wierzę. Jego zachowanie ostatnimi czasy mnie niepokoji, ale jak tylko wróci z Rosji mam zamiar zmusić go do rozmowy. I to takiej albo mówisz albo zamorduje. No ale to potem. Do sypialni wszedł zaznaczam nadal wściekły Fabio bez słowa zabrał moje walizki mrucząc coś pod nosem ja się pytam co jest nie tak z tymi facetami? Jak narazie jeszcze tego nie odkryłam. Teraz czeka mnie jeszcze z nim rozmowa która zaogni naszą "niemą" kłótnię.