rozdział 37

48 4 1
                                    

Elena i Fabio:

Nasze życie do tej pory nie było usłane różami straciliśmy wiele osób dla nas ważnych, ale przetrwaliśmy bo nic tak nie scala jak wszystkie nieszczęścia. Nasza historia zaczęła się od tego że spotkały się nasze oczy zielone niczym wiosenna trawa i chabrowe niczym chabry mieniące się w zbożach to w tedy pierwszy raz poczuliśmy tą magię. Oprócz tego że straciliśmy wielu przyjaciół, córkę to wiele bliskich nam osób zawiodło nas, czasem także oboje zawodziliśmy siebie nawzajem jednym słowem nasze życie do pewnego momentu nie było wcale kolorowe. Zastanawiacie się czy w naszym świecie można być szczęśliwym? Odpowiemy że owszem można, tylko trzeba umieć docenić każdy dzień i cieszyć się każdą chwilą. Oczywiście nie oszukujmy się nadal w tym świecie panuje gniew, przemoc, śmierć, ale to my to wybraliśmy wiedząc na co się piszemy. Jedni wybrali dobrowolnie, drudzy już się w tym urodzili. Nasza rodzina jest ogromna i szczęśliwa spędzamy razem bardzo dużo czasu, uwielbiamy się bawić, śmiać. Kiedy jesteśmy wszyscy razem często wspominamy Lorenzo, Laurę, Damiano, Isabell,naszych rodziców, nauczyliśmy się żyć z tym że ich nie ma, ale nie było łatwo na początku na każde wspomnienie zdarzało się nam popłakać, ale teraz wspominamy ich z uśmiechem na twarzy. Oni by tego chcieli byśmy zapamiętali każdą radosną chwilę. Jesteśmy partnerami i jeśli trzeba dla rodziny jesteśmy wstanie zabić. Bo w każdym zakamarku ukrywa się ktoś kto zechce nam zaszkodzić. Don Alberto także nas opuścił, zawsze kiedy potrzebowaliśmy służył pomocą. Luca odnalazł swoją żonę i córkę, Dario się zaręczył z Raisą, Rafael i Marcello mają przerąbane :), sami zgotowali sobie taki los. A my w końcu możemy poświęcić się wychowaniu naszej dwójki diabełków Galii i Leonardo, a w przyszłości kolejnej dwójce:) zawsze chcieliśmy mieć gromadkę dzieci niestety nie będziemy mieli już własnych , ale możemy pomóc dziecią które będą tego potrzebować które zostały pozostawione same sobie, a potrzebują miłości. My mamy jej w sobie ogromne pokłady i jesteśmy w stanie obdarować nią wszystkie "nasze" dzieci, bo nie ważne są geny, ważne jest umieć kochać bez wyznaczników. Bo czy to ważne żeby płynęła w nas ta sama krew, NIE, dla nas ważne by dziecko mogło zawsze na nas liczyć, by nam ufało i nas kochało, a w tedy my damy im tyle miłości ile tylko będzie w stanie przyjąć.....

**************************

Elena: 

Oddycham pełną piersią i nie mogę przestać się uśmiechać, dzisiaj dołączyła do nas, maleńka kruszynka Alessia, ma zaledwie miesiąc,  już zdążyliśmy ją pokochać. Wszyscy wujkowie i ciocie oszaleli na jej punkcie. Galia nieodstępuje siostry na krok za to Leonardo jak zawsze pokazuje swoje fochy, te dziecko to mały pomiot szatana, czysty ojciec. Wścieka się i buntuje chociaż ma dopiero cztery lata, zaczynam się bać co będzie potem. Wśród wszystkich dzieci jest liderem, no a jakby miało być inaczej, wykapany ojciec. Bliźniaki Max i Alex lubią podjudzać Leo co spotyka się z jego aprobatom. Pola to czysta Olivia, taki wulkan tylko jej udaje się ujarzmić braci i kuzyna. A przy tym jest delikatna jak laleczka i tak też wygląda. Marcello będzie miał co robić kiedy dorośnie. Galia nasza księżniczka jest bardzo podobna do Lorenzo, na początku wpływało to na mnie dość irracjonalnie, szczególnie na początku kiedy nie mogłam znieść myśli że on nie żyje. Ale teraz nie wyobrażam sobie żebym miała ją od siebie odepchnąć. Uwielbia się przytulać i korzysta z tego na każdym kroku. Teraz siedzi na łóżku obok Alessi i delikatnie głaszcze ją po policzku. 

-Mamo mogę już iść? - marudzi Leo, trudno mu zaakcptować że ma kolejną siostrę. Podeszłam do niego i go przytuliłam, czego nie znosi. 

-Leo, skarbie, dlaczego nie chcesz zobaczyć siostrzyczki? - zapytałam całując go w czoło. 

-Bo boje się - wyszeptał z łezkami w zielonych oczkach

-Ale czego skarbie? 

-Że przestaniesz mnie kochać - mój Boże mój maleńki chłopczyk 

-Nigdy. Wszystkich was kocham tak samo bardzo i tak samo tatuś. Leo, Alessia i Galia są jeszcze małe i potrzebują więcej opieki, ale to nie znaczy że cię nie kochamy. Musisz to zrozumieć. I mam do ciebie kochanie prośbę czy będziesz dobrym braciszkiem i pomożesz nam opiekować się siostrami? jako starszy brat też masz obowiązki. Musisz chronić swoje siostry.To bardzo odpowiedzialne zadanie i tylko ty możesz to zrobić. 

-Naprawdę? - oczy Leo zaświeciły się jak latarnie, uśmiechnęłam się do niego, mój mały bohater. 

-Tak synku, czy możemy z tatą na ciebie liczyć? 

-Oczywiście. - Podbiegł do sióstr i staną na straży to był naprawdę uroczy widok, łzy wzruszenia zakręciły się pod powiekami. Fabio obiął mnie w tali i przycisnął do swojej klaty.

-Zobacz, są idealni - wyszeptałam odwracając się do niego przez ramię.

-Oczywiście że są, bo są nasze- no tak, są nasze. Położyłam Alessie do łóżeczka a Galię i Leo popędziłam do jadalni na obiad. W czwórkę dosiedliśmy się do pozostałych. Popatrzyłam na nich wszystkich i uśmiechnęłam się, zawsze marzyłam by mieć tak dużą rodzinę, musieliśmy zmienić stół na większy ale jak będzie trzeba to zmienimy go znów. W końcu czułam że jestem szczęśliwa i widząc obrazek w jadalni oni też byli szczęśliwi. A tego tylko pragnęłam dla nas wszystkich. Śmiechom nie było końca, czułam się wzruszona. Po tym wszystkim co się wydarzyło przez lata, bo każdy z nas przechodził przez swoje gówno, teraz możemy w końcu powiedzieć że to nasz czas....Czas na miłość, radość i szczęście. I choć twierdziłam że Boga nie ma to teraz wiem że Bóg wystawił nas na próbę po coś. Dzięki tamu mamy siłę, zawsze się podniesiemy, wsparci na ramieniu rodziny. Wznosimy toast by każdy z was miał ludzi na których może liczyć i przekonanie że jeśli upadniesz to zawsze ktoś wyciągnie rękę i cię podniesie. 

                                               KONIEC.


wszystkie nieszczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz