Elena:
Dom Fabio znajdował się praktycznie przy samej plaży co rano mogłam oglądać wchodzące słońce a wieczorami zachodzące. Ale nadal czułam że nie jestem na swoim miejscu. Mieszkam tu od tygodnia Fabio nie zadzwonił nie napisał ani nas nie odwiedził . Co wieczór siadałam z lampką wina na tarasie i wpatrywałam się w dal, połykając żałosne łzy. Byłam wrakiem emocjonalnym. Olivia dzwoniła, ale nie miałam siły z nią rozmawiać. Nagle poczułam tępe uderzenie w tył głowy i nastała bolesna ciemność i cisza.....
Obudziłam się w jakimś obleśnym miejscu gdzie śmierdziało moczem i wilgocią. Podniosłam się czując zawroty głowy i uświadomiłam sobie że zostałam porwana. Boże mój synek, co z nim? Strach jaki poczułam w tej chwili nie mógł się równać z niczym. Usłyszałam kroki a potem szczęk przekręcanego klucza, zaczęłam się cofać aż uderzyłam plecami w zimną i lepką ścianę. Do środka wszedł jakiś wielki facet, panowała ciemność więc nie widziałam twarzy.
-Gdzie mój syn?! - w moich żyłach zaczęła płynąć adrenalina, chciałam się rzucić z łapami na wielkoluda, ale cios w twarz powalił mnie na podłogę. w ustach poczułam metaliczny smak krwi. Umrę tu- pomyślałam zdesperowana.
-Wojownicza księżniczka- zadrwił ze mnie a ja skuliłam się kiedy chwile później dołączył do wielkoluda kolejny facet w tedy rozbłysło światło oślepiając mnie. Podniosłam głowę i spotkałam się z czarnymi jak węgiel oczami drugiego z mężczyzn, który dołączył później.
-Fabio cię zabije jeśli jego synowi coś się stanie!! - czułam że muszę walczyć inaczej ja i Leo zginiemy.
-Eleno twój syn jest z tatusiem, nie jestem aż takim potworem by znęcać się nad maluchem ale z tobą chętnie się pobawię. - najważniejsze że Leo był bezpieczny, teraz właściwie mogłam umierać.
-Czego chcesz, jeśli liczysz, że Fabio mnie szuka to jesteś w błędzie, on mnie nienawidzi, żyje tylko dlatego że jestem matką jego syna.
-uuu, wielka miłość się skończyła jaka szkoda. - koleś uwierzył w moje słowa potrafiłam jednak być nadal sprytna i przekonująca.
-Skończyła, więc możesz od razu mnie zabić, Lorenzo- kiedy mu się przyjrzałam dokładniej rozpoznałam go od razu z tym że on nie wiedział kim ja jestem dla niego, przynajmniej taką miałam nadzieję. Widziałam w sejfie w moim dawnym domu zdjęcia tego dupka. Mój ojciec go szukał po śmierci jego siostry, ale to mu się nie udało . Zrobił nawet graficzne postarzanie by wiedzieć jak wyglądał by w każdym wieku. Lorenzo to mój kuzyn syn ciotki Marii przyrodniej siostry ojca. Chciałam nawet przekonać Rafaela byśmy go znaleźli ale ten odmówił.
-Ty wiesz kim jestem? - Mój kuzyn był szczerze zaskoczony.
-Wiem. Ale nie rozumiem dlaczego stałeś się taki parszywy. Życie zlało cię po dupie, ale nie tylko ciebie.
-Kim ty jesteś Eleno? Zadziwiające jak kogoś mi przypominasz
-Jasne że przypominam swoją matkę!! Lorenzo jesteśmy kuzynami!! Twoja matka i mój ojciec to rodzeństwo!!
-Łżesz!!- wzdrygnęłam się ale nie odpuściłam nadal patrzyłam mu prosto w oczy.
-Po co miała bym to robić? Moi rodzice nie żyją, podejrzewam że za śmierć twojej matki odpowiadała ta sama osoba.
-Szukałem, kurwa, rodziny matki latami ale rozpłynęła się w powietrzu i teraz ty mi kurwa mówisz że jesteś moją kuzynką?!
- Lorenzo Casselo, matka i ojciec nie żyją. Kiedy ma czternaście lat, zaraz po śmierci matki znika, ślad po nim znika. znaki szczególne to pieprzyk za prawym uchem, przypominający uśmiech. Na plecach pod lewą łopatka blizna ok trzy centymetry po wpadnięciu na drut kolczasty. - z każdym moim słowem Oczy Lorenzo łagodniały. - Mój ojciec cię szukał, a potem zginął z rąk wuja Gustava, swojego brata. - Wspomnienia zalały moją głowę. Dwa ciała leżące w kałuży krwi, moje błagania by mnie nie zostawiali. Z łzami w oczach popatrzyłam znów w oczy kuzyna i powiedziałam: