Fabio:
Co z tym zrobisz? - Marcello był dziś wyjątkowo upierdliwy, a ja miałem ochotę rozpierdolić co kolwiek byle tylko przestało boleć jebane serce. Rozczarowałem Elenę i miałem tego świadomość, chociaż ona też była wobec mnie niesprawiedliwa. Nie umiałem wyzbyć się tego chujowego żalu z serca moja córka nie żyje, a ja dowiaduje się o tym po czterech miesiącach od ich narodzin. To boli. Jestem tylko człowiekiem. Jebanym gangsterem szefem wszystkich szefów a jednak człowiekiem dzięki Elenie , bo to ona nauczyła mnie kochać i cieszyc się życiem.
-ja pierdole, Marcello możesz dać mi dzisiaj spkój ?!
-Wybacz, ale nie mogę, bo widzę co się dzieje!
-Niby kurwa co?!
-Chodzisz nabuzowany, warczysz na wszystkich. A wczoraj nawrzeszczałeś na Olivię chociaż nic nie powiedziała. Jedynie wspomniała że rozmawiała z Eleną! Jesteś moim bratem, ale nie pozwolę ci obrażać mojej kobiety!!
-Przegiąłem wczoraj, wiem - westchnąłem zrezygnowany i wstałem od biurka by nalać sobie whisky - Przepraszam, Olivię też przeproszę.
-Dobra jedną kwestię mamy za sobą- już miałem nadzieję że odpuści ale się kurwa pomyliłem więc nawijał dalej jak nakręcony. - Kiedy masz zamiar w końcu porozmawiać z Eleną? Fabio minął pierdolony miesiąc, wiesz gdzie jest, a ty tu siedzisz i wkurwiasz nas wszystkich.
-Bo jak byś kurwa nie zauważył ona już mnie nie chce!!
-Pierdolenie. Ona cię kocha, poczuła się po prostu zraniona, nie chciałeś z nią gadać, patrzyłeś na nią z tym jebanym żalem w oczach. Jej zapewne też nie było łatwo patrzyła na to jak wasza córka umiera, ona sama była na skraju. Pomyśl bracie czy patrząc jak twoja córka umiera czuł byś się lepiej, nie musiała tak naprawdę o niej wspomnieć a jednak to zrobiła. Rozmawiałem z Olivią powiedziała mi że Elena miała świadomość że tak to właśnie się skończy, że odpuścisz, ale zrobiła to bo wiedziała że masz do tego prawo by wiedzieć. I wiesz zrozumiałem ją ona chciała się podzielić swoim cierpieniem bo ją zabijało od środka, a ty coż odrzuciłeś ją. - to jebnął przemowe aż mnie zatkało, pierwszy raz nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. Marcello miał rację nie postarałem się nawet by wsłuchać się w to co chce powiedzieć Elena, czułem się jak żałosny kutas. Nie widziałem od miesiąca syna ani Eleny i czułem się pusty. Tęskniłem kurewsko za nimi i w końcu postanowiłem zrobić to co należy.
-Samolot ma być gotowy za godzinę, załatw to!
-Kurwa, w końcu - sapnął Marcello po czym wyjął telefon i zadzwonił .- Wybiegłem z gabinetu nie patrząc na nic aż wpadłem na Olivię.
-Pali się czy co? - była zła za wczoraj ale nie miałem czasu teraz jej przepraszać, teraz musiałem na nowo odzyskać moją kobietę i syna.
-Tak jak by - mruknąłem pod nosem i wbiegłem na schody. Wpadłem do sypialni spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Chciałem zadzwonić do Eleny i się zapowiedzieć, ale zrezygnowałem wezmę ją z zaskoczenia. Nie będzie mogła się przygotować by znów mnie wyrzucić.
Elena:
Tęskniłam, tak bardzo tęskniłam za tym idiota, a on od miesiąca milczał jak zaklęty. Pomyślałam sobie że jeśli by teraz stanął przedemna wybaczyłabym mu wszystko. Czułam się bez niego pusta, czułam to samo w Portugalii. Ale ten żal w jego oczach mnie zabijał, obojętność sprawiała że nie mogłam oddychać. Siedziałam w salonie i przeglądałam bezmyślnie internet na laptopie, Leo spał spokojnie w kołysce.
-Ehh synku tak bym chciała by twój tata tu był - wyszeptałam, ocierając łzę z policzka.
-Długo masz zamiar się tak katować?