Rozdział 1 - Niepokój

47 5 19
                                    

Słońce niedawno znalazło się na niebie, mimo to w pokoju nie było jeszcze zbyt jasno. Sende dzień w dzień dziękowała losowi, który sprawił, że okna w jej pokoju były skierowane na zachód, bo dzięki temu nie musiała się wysilać, by co wieczór zasłaniać okna. Teraz jednak jej to nie pomogło, bo gdy tylko otworzyła oczy, stwierdziła, że nie może się tak wylegiwać. Zdziwiła się co prawda nieco, że leży na łóżku, ale już powoli zaczynała sobie przypominać wszystko to, co wydarzyło się w nocy. I wcale się jej to nie podobało.

Mając nadzieję, że jednak się myli, rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok padł na butelkę porzuconą na ziemi, a także na niedojedzoną pizzę na stoliku. To utwierdziło ją w przekonaniu, że jednak się jej to nie przyśniło. Patrzyła jeszcze przez chwilę, aż w końcu dojrzała Roxy, opartą o jej łóżko, z lekko pochyloną głową, jakby spała. Może faktycznie tak było.

— Ej, Roxy, śpisz? — odezwała się.

Roxy uniosła głowę i spojrzała na Sende.

— Prawie — odparła. — A co?

— Błagam, powiedz, że to nieprawda! — zawołała.

— Co ma być nieprawdą?

— No to, co było w nocy! Że Aurélie poszła sobie w środku nocy nie wiadomo dokąd...

— To akurat zdecydowanie jest prawda — stwierdziła Roxy zdecydowanie.

To zdanie sprawiło, że Sende nie mogła się już łudzić. To stało się naprawdę.

— Może się niepotrzebnie martwisz? — dodała Roxy. — Mogło jej coś po prostu wypaść...

Sende słyszała to już wcześniej, ale jakoś nie umiała zaakceptować takiego wyjaśnienia.

— Mam jakieś złe przeczucie — przyznała i westchnęła cicho. — Tak nagle okazało się, że gdzieś musi iść i nawet nie powiedziała nam, o co chodzi. A musiała coś wiedzieć! A poza tym sama wiesz, że niezbyt bezpiecznie jest chodzić po Paryżu w środku nocy.

Oj tak, Roxy wiedziała to lepiej niż ktokolwiek inny. Chociaż Lotos wcale nie należał do najbardziej niebezpiecznych okolicznych gangów, i tak potrafili być groźni. A gdyby Aurélie natknęła się na gang, który nie byłby Lotosem, wcale nie byłoby dobrze...

— Nadal zastanawiam się, co było tak ważnego, że nie mogło zaczekać do rana — kontynuowała Sende. — Jakie sprawy prywatne mogłyby być tak pilne?

— Może coś z jej rodziną? — podrzuciła Roxy, chociaż jej ton wcale nie wskazywał na to, żeby była co do tego przekonana.

— Nie sądzisz, że gdyby było to coś rodzinnego, to albo mogłoby zaczekać, albo ktoś by po nią tu przyjechał?

— Zgoda, masz pewnie rację — uznała Roxy. Sende była jednak pewna, że to nie przez jej słowa przyjaciółka dała się przekonać, a raczej od początku się z nią zgadzała. — Wiesz, czasem myślę, że Aurélie coś przed nami ukrywa.

— Ale co by miała ukrywać? Przecież jesteśmy jej przyjaciółkami i wie, że może nam wszystko powiedzieć!

— W zasadzie to znamy ją dopiero od miesiąca — przypomniała Roxy. — Możemy bardzo dużo rzeczy o niej nie wiedzieć.

— Może i tak... Mam w każdym razie nadzieję, że wkrótce się odezwie, bo jak nie, to zacznę się bardzo martwić!

To powiedziawszy, Sende sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej. Według wyświetlacza zbliżała się ósma, natomiast nie pojawiło się absolutnie żadne powiadomienie, które mogłoby sugerować, że Aurélie chciała się z nią skontaktować.

Naturalny wróg. Księga 2: StrażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz