Rozdział 27 - Wielki dzień

17 2 49
                                    

Jaqueline nie umiała zasnąć. Przewracała się z boku na bok i chociaż wiedziała, że od rana będzie mieć mnóstwo pracy, nie zmrużyła oka. A to wszystko z powodu wczorajszych badań.

Zwykle Jaqueline nie brała udziału w badaniach nad więźniami Odnowicieli. Ani ją to nie interesowało, ani nie miała kompetencji, by się tym zajmować. Ale tym razem było inaczej. Odkąd odwiedziła Aurélie, ta zdawała się nie być aż tak zamknięta w sobie, toteż Jaqueline została poproszona o obecność w czasie kolejnego już badania jej aury. Badacze wyrażali nadzieję, że jej obecność sprawi, że tym razem coś odkryją. Jaqueline z lekkim ociąganiem zaakceptowała to zaproszenie, choć w rzeczywistości wyczekiwała tego momentu. Jak się okazało, bardzo słusznie, choć teraz to, co tam się zdarzyło, bez przerwy ją nurtowało.

Jaqueline już na pół godziny przed planowanym badaniem znalazła się w sali. Poza nią było tam jeszcze kilkoro Odnowicieli. Wśród nich dostrzegła Kate Ferrer, wnuczkę bóstwa magii, idealną wręcz do takich badań. Dzięki swoim naturalnym zdolnościom Kate jak nikt inny wyczuwała anomalie w aurach i wykrywała potomków bogów.

— Czy to możliwe, że jeszcze odkryjemy coś w aurze Aurélie? — zapytała ją Jaqueline. — Skoro była badana tak długo, a jeszcze nic nie znaleziono?

— Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ale to możliwe — stwierdziła Kate w odpowiedzi. — Magia płynąca w żywych istotach jest bardzo zależna od emocji, a jeśli ta Voler ciągle była zamknięta w sobie, nic dziwnego, że jej moc nie dawała się zbadać. Jeśli twój emocjonalny czar zadziała, być może w końcu coś odkryjemy!

— Naprawdę wierzysz, że ta dziewczyna ma w sobie coś więcej? — dopytywała Jaqueline. — Wygląda aż nadzwyczajnie ludzko...

— Jej magia jest jakaś dziwna — odparła Kate. — Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale jej energia jest inna niż innych ludzi, z którymi miałam do czynienia. I właśnie nie mam wrażenia, że jest potomkinią jakiegoś bóstwa, a przynajmniej bliską... Ale jej moc jest jakaś obca. Nigdy takiej nie badałam i nie mam pojęcia, o co może chodzić.

Kate prawdopodobnie mówiłaby dłużej, ale w tym momencie drzwi sali otworzyły się. Przeszedł przez nie strażnik trzymający za ramię nikogo innego jak tylko ich obiekt badawczy, Aurélie Voler. Dziewczyna ledwo powłóczyła nogami, co prawdopodobnie było powodem, dla którego nie próbowała się wyrwać strażnikowi. Gdy ostatnio Jaqueline ją widziała, ta leżała pod kołdrą, dlatego nie było widać, jak bardzo wymizerowana była. Wyglądała, jakby schudła dużo w krótkim czasie, a w jej twarzy widać było pustkę. Aurélie wyglądała, jakby pogodziła się z myślą o śmierci.

— Wygląda okropnie — podzieliła się swoim spostrzeżeniem z Kate.

— Odmawia jedzenia — wyjaśniła tamta. — To znaczy, może nie do końca odmawia. Je, ale bardzo mało, jakby nie umiała. Tak jakby chciała się zagłodzić, ale nie do końca była tego jednak pewna.

Jaqueline pomyślała, że musi coś z tym zrobić. Nie mogła pozwolić na to, żeby Aurélie umarła przed końcem jej misji.

Strażnik przyprowadził Aurélie aż do stołu badawczego, a dziewczyna bez protestów się na nim położyła.

— Dzień dobry, Aurélie — zagadnęła ją wesoło Kate. — Gotowa na kolejną porcję badań?

Aurélie nie odpowiedziała. Spojrzała jednak na Ferrer. Jaqueline zastanawiała się, czy nie powinna znowu użyć swojej mocy. Nie ruszyła się jednak; postanowiła czekać na ewentualne polecenie. Tymczasem Ferrer podpięła dziewczynę do stojącej nieopodal aparatury, po czym uruchomiła ją. Machina wydała z siebie przeciągły jęk, po czym zaczęła brzęczeć miarowo.

Naturalny wróg. Księga 2: StrażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz