Mężczyzna zakończył pracę, którą wyznaczył sobie na dziś. Przeciągnął się w krześle, po czym skrupulatnie pozbierał wszystkie rzeczy i odłożył je tam, gdzie ich miejsce. Zawsze cenił porządek, dzięki niemu zawsze znajdował wszystko, czego potrzebował.
Rzucił okiem na duży obraz w złoconej ramie. Wymalowana na nim złotowłosa kobieta wpatrywała się w niego dobrotliwymi, zielonymi oczami.
Już niedługo, ukochana — pomyślał. — Już wkrótce znowu się zobaczymy.
Opuścił gabinet i już wkrótce znalazł się w ogrodzie, aby odpocząć chwilę i poukładać myśli. Nikt mu w tym nie przeszkadzał, co go bardzo cieszyło. Syn pilnie trenował grę na fortepianie, pilnowany przez ochroniarza, a asystentka była pochłonięta pracą u siebie.
Po zaczerpnięciu nieco świeżego powietrza wrócił do środka. Było nieco chłodno, a tak zajęty człowiek jak on nie mógł ryzykować złapania przeziębienia, nawet pomimo swojej dobrej odporności. A poza tym nie miał czasu, aby tak długo nic nie robić. Powrócił do gabinetu i tym razem całą uwagę poświęcił obrazowi. Tak jak zawsze to robił, nacisnął przyciski, starannie ukryte w malowidle, a te aktywowały ukrytą platformę, która teraz zawiozła go dokładnie tam, gdzie chciał. Do siedziby jego alter-ego, Władcy Ciem, z której siał postrach wśród paryżan.
Gdyby nie bezmyślny upór Biedronki i Czarnego Kota, którzy za nic nie chcieli oddać mu swoich miraculów, wcale nie musiałby tego robić. Gdyby tylko wiedzieli, dlaczego... Wtedy z pewnością nie mieliby takich oporów. Jedynym, czego pragnął, była przecież miłość! Prawdziwa miłość, która zdarza się raz na całe życie. Miłość, którą dawno temu utracił. Miłość, którą może odzyskać, kiedy wreszcie uda mu się pokonać wrogów. Dziś zamierzał podjąć kolejną próbę. Nie podda się, nigdy! A jego działania w końcu przyniosą upragniony skutek.
Nooroo, który wszędzie indziej musiał się chować, teraz ujawnił się. Spojrzał ze strachem na swego pana. Mężczyzna spodziewał się, że kwami będzie chciało jak zwykle zaprotestować, powiedzieć, by nie czynił więcej zła. Ale on nie zamierzał mu pozwolić dojść do głosu. Otworzył usta, by wypowiedzieć formułkę przemiany.
Lecz nie zrobił tego. Coś, jakby przeczucie, kazało mu się zatrzymać. Po chwili zrozumiał, że nie było to przeczucie, a coś, co niemal nieświadomie zarejestrował kątem oka. Ruch.
Czujność Władcy Ciem wzrosła kilkukrotnie. Ruch? To przecież niemożliwe. Istnienie tego miejsca było ścisłą tajemnicą, znaną tylko nielicznym. Powierzył ten sekret jedynie swojej asystentce, a wyraźnie zakazał jej tu przychodzić pod jego nieobecność. Nie, ona nie mogłaby złamać tego zakazu. To kto to był? Czyżby syn albo ochroniarz odkryli to miejsce? A jeśli tak, to po co tu przyszli?
— Pokaż się! — zawołał władczym tonem, którego tak często używał.
Postać usłyszała to i najwyraźniej zdecydowała się posłuchać, bo ponownie się poruszyła. Wyszła z cienia kopuły w tę niewielką część pomieszczenia, gdzie padało światło słońca. Władca Ciem oniemiał. Intruz z pewnością nie należał do mieszkańców tego domu, nie przypominał nawet nikogo, kogo by kiedykolwiek znał. Miał na sobie burą szatę, zakrywającą niemal całą jego postać; dostrzec dało się jedynie jego twarz.
Władca Ciem ocenił, że przybysz wyglądał na kogoś mniej-więcej w jego wieku, być może odrobinę młodszego. Miał brązowe włosy, opadające gdzieniegdzie na twarz, a także krótką kozią bródkę w tym samym kolorze. Ale ten ktoś z pewnością nie był zwykłym człowiekiem. Pomarańczowe oczy mężczyzny patrzyły na Władcę Ciem tak, że ten nagle poczuł się jak zwierzyna łowna. Intruz był drapieżnikiem, polującym na swoją ofiarę.
CZYTASZ
Naturalny wróg. Księga 2: Strażnicy
FanfictionPo bitwie z Odnowicielami na drodze mistrza Fu i jego sojuszników staje odnowiony Zakon Strażników, który tak jak oni pragnie powstrzymać Odnowicieli przed zniszczeniem świata. Wspólnie podejmują wysiłki w celu odnalezienia Aurélie, ale także dotarc...