Popołudniowy wiatr zmierzwił włosy Brunona, gdy ten, już po przemianie, wyskoczył przez okno. Oczywiście mógł się przemienić na dole, ale odkąd już w pełni ogarnął, jak się ląduje, sprawiało mu to na tyle dużą frajdę, że nie mógł sobie tego odmówić. A poza tym każdy superbohater tak robił, prawda? Zeskakiwał z dużych wysokości, otwierał drzwi kopniakiem, pokonywał złoczyńców w epickim stylu... No dobra, tych dwóch ostatnich rzeczy zdecydowanie Brunonowi brakowało. W walce ze Skąpcem nie zdecydował się wyważyć drzwi, a pokonanie go zdecydowanie nie należało do szczególnie widowiskowych scen. Nadal przypominał sobie to dziwaczne uczucie teleportacji, którego wtedy doświadczył.
Ale teraz mogło być inaczej... Co prawda, z tego, co zobaczył w telewizji, wynikało, że Ninja walczył z Biedronką i Czarnym Kotem na otwartej przestrzeni, co oznaczało, że pewnie nie będzie mu dane wyważać żadnych drzwi, ale być może uda mu się pokonać go w epickim stylu? Chociaż nie był tego taki pewien... Cała jego wiedza na temat walk brała się z bajek, które namiętnie oglądał za dzieciaka. Nie sądził, że mu w czymkolwiek pomoże, skoro po cywilu nawet nie umiał unieść nogi nad głowę. Ale z drugiej strony jako bohater miał większe możliwości. Może moc miraculum zniweluje nawet jego braki w technice?
Po paru minutach bieganiny po dachach dotarł wreszcie do Trocadéro. Zignorował helikopter stacji TVi unoszący się nad nim i zeskoczył na ziemię, po czym pobiegł dalej przed siebie. Niedużo czasu zajęło mu dostrzeżenie postaci. Biedronka właśnie odskoczyła na bok. Czarny Kot odparł przy pomocy swojego kija kopniak Ninjy. Po chwili Ninja zaatakował znowu Biedronkę... a jednocześnie nadal walczył z Czarnym Kotem.
Bruno zamrugał kilka razy, by upewnić się, że dobrze widzi. Nie, nie zwariował... Tam wcale nie było jednego złoczyńcy, a dwóch. Ale obaj mieli na sobie ten sam czarny strój, wyglądający jak ubranie japońskiego wojownika z kreskówki. Czyli się sklonował! No to ładnie...
— Zmierz się ze mną, ty Ninjo ty! — zawołał do złoczyńcy.
Ten, jak można było się spodziewać, zwrócił uwagę na nowo przybyłego. Uśmiechnął się złośliwie i w zaskakująco szybkim tempie dotarł do niego. Bruno odruchowo zasłonił się rękami, ale to nie pomogło, bo złoczyńca, zamiast uderzyć od góry, trafił go w brzuch.
Uderzenie było na tyle mocne, że odepchnęło Brunona o kilka metrów do tyłu. Co ciekawe, wcale nie poczuł tak dużego bólu, jakiego oczekiwał. Strój najwyraźniej amortyzował moc uderzeń. Ekstra!
Ninja znowu zaatakował. Tym razem Bruno był przygotowany: kiedy ten zamierzył się, bohater odskoczył, a pięść Ninjy uderzyła w chodnik. Wtedy Bruno zerknął na swoich towarzyszy. Dostrzegł, że każdy z nich walczy z klonem złoczyńcy, co musiało znaczyć, że znowu się sklonował. To w takim razie które z nich walczyło z prawdziwym Ninją? A może żadne z nich? Co jeśli to wszystko były klony, a prawdziwy Ninja się gdzieś schował? Tylko jak miał się o tym przekonać?
Zdecydował się zaatakować. Wstał i pobiegł przed siebie, szykując rękę. Będąc wystarczająco blisko, uderzył pięścią. Ku swojemu zdumieniu trafił Ninję w twarz, a ten odskoczył nieco. Nie zachowywał jednak za długo dystansu, bo już po chwili był tuż obok bohatera i próbował go trafić. Brunonowi kilka razy udało się uniknąć ataków, ale wreszcie Ninja chwycił go za ramię i odrzucił daleko.
— Aua — mruknął, wylądowawszy na ziemi.
Pozbierał się, po czym zdecydował się skorzystać ze swojej broni. Nadal nie wiedział, czym była, ale wyglądała fajnie, z tymi wieloma giętkimi ostrzami wychodzącymi z jednej rękojeści.
— Myślisz, że pokonasz mnie jakimś żałosnym urumi?! — zawołał złoczyńca.
Bruno chciał zapytać, o co tamtemu chodzi, ale potem zorientował się, że musiał mówić o jego broni. Odnotował w pamięci tę śmieszną nazwę.
CZYTASZ
Naturalny wróg. Księga 2: Strażnicy
FanfictionPo bitwie z Odnowicielami na drodze mistrza Fu i jego sojuszników staje odnowiony Zakon Strażników, który tak jak oni pragnie powstrzymać Odnowicieli przed zniszczeniem świata. Wspólnie podejmują wysiłki w celu odnalezienia Aurélie, ale także dotarc...