Rozdział 16 - Olśnienie

16 2 37
                                    

— Nie, chyba jednak nie dam rady!

Pierre nie liczył już, który raz padł na ziemię. Cały obolały, leżał rozciągnięty na materacu, a nad nim stali Dove i Grenade, wpatrując się w niego z dezaprobatą.

— Nie starasz się dostatecznie — orzekł Grenade. — To dlatego ciągle padasz.

— Ja się nie staram? Przecież daję z siebie wszystko!

— Tak ci się wydaje, ale ja ci mówię, że jest inaczej — twierdził tamten. — Widzę to w twoich oczach. Boisz się wyzwolić swoją moc.

— A co ty możesz o tym wiedzieć? — żachnął się Pierre. — Chyba nie czytasz mi w myślach?

— W myślach nie, ale pamiętaj, że jestem synem boga strachu. Żadne lęki nie mają przede mną tajemnic.

Pierre westchnął cierpiętniczo i ukrył twarz w dłoniach. Bardzo chciałby powiedzieć, że nie ma pojęcia, o co Grenade'owi chodzi i że przecież niczego się nie boi, a jego zarzuty nie mają w sobie nic z prawdy. Ale nie mógł. Choć ciągle próbował się od tego odpędzić, cały czas miał wrażenie, że jeśli pozwoli sobie na użycie zbyt wiele mocy, znowu straci kontrolę... Póki co, jeszcze wszystko było w porządku, nic nie wymknęło mu się spod kontroli, ale to mogło się już wkrótce zmienić...

— Boisz się, że stracisz kontrolę nad mocą i to dlatego ją tłumisz — odezwał się Dove po chwili ciszy. — Każdy z nas przechodził przez to samo. Odkrywając, że jesteś dzieckiem boga, wkrótce orientujesz się, jak wielką moc dziedziczysz, a to zawsze wzbudza obawy. Ludzie przecież nie powinni móc władać mocą bogów, prawda? Tak wielka moc potrafi człowieka omamić, zgubić...

— Przez moją moc zginęli ludzie — powiedział Pierre bardzo cicho. Nie wiedział, czemu mówi to akurat tym dwóm, przecież praktycznie się nie znali, wtem poczuł jednak, że może im zaufać. — Utraciłem kontrolę... Nie mogę pozwolić, by to znowu się stało.

— Aby to się nie powtórzyło, musisz w pełni pogodzić się ze swoją mocą, bez tego nic nie zrobisz.

Pierre, czując się już nieco żałośnie w tej leżącej pozycji, przeszedł do siadu, po czym wstał i przybrał pozycję bojową.

— Spróbujmy jeszcze raz.

Grenade skinął głową i zaraz po tym znalazł się tuż obok niego. Pierre, przeczuwając taki ruch, odskoczył w bok. Grenade nie pozostał w bezruchu, doskoczył do niego i tym razem zaatakował nogą. Pierre utworzył przed sobą barierę. Zablokowała atak, a syn boga strachu zmuszony był odskoczyć do tyłu. Spróbował znowu ataku i chociaż Pierre'owi jeszcze kilka razy udało się obronić, ten stawał się coraz szybszy. Aż w końcu... odsłonił się! To była okazja! Pierre przygotował się do ataku, lecz w ostatniej chwili się zawahał. Co jeśli przesadzi z atakiem? Co jeśli stanie się coś złego?

ŁUP! Znowu znalazł się na ziemi. Odruchowo przyłożył dłoń do głowy, by ją pomasować.

— O tym właśnie mówiłem — powiedział Grenade. — Miałeś idealną okazję, by mnie zaatakować i wiedziałeś o tym. A jednak nie zrobiłeś tego. Powiedz mi, dlaczego?

— Ja... Ja nie wiem, naprawdę.

— Wiesz to doskonale.

Pierre usiadł, ale nie patrzył na braci.

— Moja moc przynosi samo zniszczenie, przecież doskonale o tym wiecie. Wojna... Wojna niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Jak niby mogę używać tej mocy, mając świadomość, ile zła może narobić? Czy nie będzie lepiej, jeśli będę ją tłumić?

Naturalny wróg. Księga 2: StrażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz