— Tikki...
Marinette raz po raz powtarzała to imię. Tym, czego pragnęła bardziej niż czegokolwiek innego, była rozmowa z jej małym kwami. Kwami, które było przy niej zawsze, gdy go potrzebowała. Kwami, dzięki któremu czuła się na siłach stawiać czoła złu tego świata. A teraz Tikki z nią nie było. I to z jej winy, bo tak dała się podejść złoczyńcy! Gdyby tylko pomyślała, gdyby jakoś spróbowała go przechytrzyć albo choćby uciec, nie byłoby tego wszystkiego!
— Marinette, nie możesz się tak obwiniać — usłyszała głos mistrza Fu. — To nie twoja wina. Broniłaś Paryża i swojego sekretu najlepiej, jak mogłaś i niczego nie zaniedbałaś.
— A jeśli jednak? Tyle razy odmieniałam się w jakichś zaułkach... Co jeśli wtedy ktoś mnie zobaczył?
— Nie wydaje mi się — stwierdził z powątpiewaniem mistrz Fu.
Marinette otarła łzy i uniosła wzrok na mistrza. Chociaż widać było, że nie jest całkowicie spokojny, z pewnością nie stracił nad sobą kontroli, w przeciwieństwie do niej. Jednak nie to ją zaskoczyło. Mistrz nie był sam. Obok niego stał chłopak, którego widziała kilka razy, zwłaszcza ostatnio. Bruno Sucreceur, posiadacz Miraculum Zebry.
— Uznałem, że Bruno powinien razem z nami udać się do siedziby Zakonu Strażników — wyjaśnił, widząc jej pytające spojrzenie. — Jeśli złoczyńcy poznali twoją tożsamość, bardzo możliwe, że wiedzą też, kim on jest, a Miraculum Zebry jest na tyle potężne, że nie możemy sobie pozwolić na jego stratę.
— Ale czemu jest tutaj? Nie powinien pomóc Czarnemu Kotu?
— Poprosiłem Zakon, by się tam udał. Bruno nie jest wystarczająco doświadczony, by go wysyłać na taką bitwę, więc nie ma sensu, by niepotrzebnie ryzykował. A poza tym i tak może się okazać za późno.
— Za długo się wahałam...
— Nie o to chodzi. Po prostu, skoro ktoś zna już waszą tożsamość, mógł przecież komuś powiedzieć. Nie zapominaj, że Odnowiciele nie działają w pojedynkę.
Marinette chciała się kłócić, ale stwierdziła, że to nie ma sensu. Mistrz i tak nie da się przekonać, że to ona przede wszystkim zawiodła. Ale wiedziała to. Gdyby dobrze wykonała swoją pracę, gdyby pokonała Władcę Ciem, zanim to wszystko się stało... Dlaczego tak bardzo zwlekała z szukaniem jego kryjówki?
— Zakon zaraz tu będzie, a gdy przedostaniemy się do ich siedziby, to będziemy bezpieczni — dodał jeszcze Fu.
Marinette miała na to naprawdę wielką nadzieję. W oczekiwaniu na to spojrzała jeszcze raz na telefon, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi od Adriena. Och, żeby tylko się okazało, że jednak jego tożsamości nikt nie poznał!
***
Po powrocie do domu Adrien nawet nie zaglądał do telefonu, co mu się rzadko zdarzało. Powód był jednak bardzo prosty: nie chciał się rozpraszać w czasie ćwiczeń gry na fortepianie, by wszystko poszło gładko, a potem miał czas spotkać się z Marinette. Odkąd tylko dowiedział się, że jest Biedronką, chciał z nią porozmawiać o tym wszystkim i oto nadarzyła się świetna okazja!
Utwór, który dziś ćwiczył, całkiem pasował do jego obecnych uczuć. Złożony z mnóstwa delikatnych nutek, wyrażał nadzieję na coś niezwykłego. Uśmiechnął się. Tak, zdecydowanie miał nadzieję.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły. Adrien spodziewał się zobaczyć w nich ochroniarza, względnie Nathalie. Dlatego gdy ujrzał w nich ojca, zaskoczony rozchylił usta. Szybko się jednak zreflektował i je zamknął.
CZYTASZ
Naturalny wróg. Księga 2: Strażnicy
FanfictionPo bitwie z Odnowicielami na drodze mistrza Fu i jego sojuszników staje odnowiony Zakon Strażników, który tak jak oni pragnie powstrzymać Odnowicieli przed zniszczeniem świata. Wspólnie podejmują wysiłki w celu odnalezienia Aurélie, ale także dotarc...