Wiatr dął uparcie przez cały dzień, dlatego Bruno cieszył się, że póki co mógł schronić się w cukierni. Starał się nie myśleć o momencie, kiedy w końcu będzie musiał wrócić do domu i przedzierać się przez szalejący żywioł. Pomagała mu w tym cała zgraja klientów, których trzeba było obsłużyć.
— Że też Dorine tak nagle wzięła urlop! — jęknęła w pewnym momencie pani Sucreceur, stojąca nieopodal. — Bez niej to jak bez ręki!
— To tylko na tydzień — zauważył Bruno.
Wcale nie miał jednak pewności, czy to potrwa tylko tydzień. Wrócił myślami do zeszłej soboty, co zresztą czynił niemal bez przerwy, w nadziei, że to, co się wydarzyło, okaże się bardziej zrozumiałe. Niestety nie było. Miraculum Zebry, które teraz spoczywało na jego szyi, dało się najbardziej zrozumieć, ale całą resztę? Tych półbogów, Odnowicieli i całą resztę? Nie, tego nie dało się nijak pojąć. Może jednak lepiej, że przydzielono go do walki u boku Biedronki i Czarnego Kota? Chociaż co z tego, skoro jak na razie żaden złoczyńca się nie pojawił... Pozostało mu jedynie czekać na okazję, a w międzyczasie obsługiwać klientów cukierni rodziców.
Jeden z owych klientów właśnie wszedł do środka, co obwieścił dzwoneczek nad drzwiami. Bruno uniósł głowę, by ujrzeć niską postać, ubraną w zieloną kurtkę z kapturem podszytym beżowym futerkiem. Wydała mu się znajoma, a gdy znalazła się bliżej, zrozumiał, dlaczego.
To była Brigitte Monteil, jedna z osób zamieszanych w całą tę pogmatwaną sytuację.
— Dzień dobry — przywitała ją pani Sucreceur. — Co podać?
— To jest tiramisu? — Brigitte wskazała jedno z ciast za gablotką.
Pani Sucreceur potwierdziła.
— To w takim razie wezmę kawałek. I może jeszcze coś do picia...
Po chwili Brigitte, już z kawałkiem ciasta i kubkiem herbaty usadowiła się w pobliżu lady. Powoli zabrała się do ciasta, co najwyraźniej sprawiało jej niemałą przyjemność, ponieważ uśmiech nie schodził jej z twarzy.
— Kocham wasze słodycze! — powiedziała w pewnym momencie. — I jak dobrze jest tu przychodzić jako klientka...
Bruno, przypomniawszy sobie jej nieudaną pracę, zgadzał się z nią całkowicie. Lepiej, by pozostała klientką. Usłyszał, że matka dziękuje jej za komplement. On tymczasem zastanawiał się, co zrobić; kusiło go, by zagaić rozmowę, lecz nie chciał, by pani Sucreceur coś z niej usłyszała. Nie powinien jej we wszystko wtajemniczać. Po chwili Brigitte rozwiązała ten problem za niego.
— Nawiasem mówiąc, aż dziwne, że ostatnio nie było żadnych złoczyńców Władcy Ciem — mruknęła.
— Bardzo dobrze, że nie było! — odparła pani Sucreceur. — Nie muszą się nam te bandziory ciągle plątać po mieście!
Bruno postanowił jej nie przypominać, że oboje byli kiedyś takimi bandziorami. Sam jednak nie wiedział, co powinien sądzić o tym braku ataków: cieszyć się, czy też nie. Z jednej strony, dzięki temu nie musiał się przemieniać i zapewne zbłaźnić przed Biedronką i Czarnym Kotem, ale z drugiej ta bezczynność sprawiała, że nie posuwał się ani trochę naprzód w swojej sprawie.
— Mam nadzieję, że Władca Ciem nie szykuje czegoś większego — odezwał się w końcu.
Wtem drzwi lokalu otworzyły się gwałtownie i stanął w nich jakiś człowiek.
— Oddajcie mi wszystkie swoje kosztowności! — zawołał.
Pani Sucreceur zareagowała natychmiast: chwyciła z lady duży nóż i ruszyła w stronę przybysza.
CZYTASZ
Naturalny wróg. Księga 2: Strażnicy
FanfictionPo bitwie z Odnowicielami na drodze mistrza Fu i jego sojuszników staje odnowiony Zakon Strażników, który tak jak oni pragnie powstrzymać Odnowicieli przed zniszczeniem świata. Wspólnie podejmują wysiłki w celu odnalezienia Aurélie, ale także dotarc...