Rozdział 31 - Miłość i nienawiść

6 0 0
                                    

Bruno nieco zestresowany przeszedł korytarzami siedziby Zakonu Strażników, aż wreszcie doszedł do pomieszczenia, które Dorine nazwała Salą Przysiąg. Rozejrzał się nieco niepewnie po praktycznie pustym pomieszczeniu, zastanawiając się, jak to wszystko będzie wyglądać. Brigitte, która wraz z Pierre'em została na zewnątrz, twierdziła, że przysięga nie jest niczym strasznym, ale doradziła mu, żeby nie próbował wdawać się w dyskusje z przywódcami Zakonu. Ale nawet gdyby mu tego nie powiedziała, to i tak by tego nie zrobił. Zakon go onieśmielał.

Po chwili oczekiwania drugimi drzwiami weszli przywódcy Zakonu. Liderka, kobieta wyglądająca na dumną i wyniosłą, o czarnych włosach przetykanych siwizną, spojrzała na przybyłych — Dorine ukłoniła się lekko, więc Bruno, naśladując ją, zrobił to samo.

— Witaj, Brunonie Sucreceur — odezwała się liderka. — Niedawno za przyzwoleniem Wanga Fu wszedłeś w posiadanie Miraculum Zebry, a twoim zadaniem była pomoc Biedronce i Czarnemu Kotu w pokonaniu Władcy Ciem. Jego jednak już nie ma, ale i tak zdecydowałeś się pomóc Zakonowi w walce z Odnowicielami.

Bruno skinął głową. Dokładnie tak było.

— W takim razie czeka cię oficjalne zaprzysiężenie. Po nim staniesz się oficjalnie członkiem Zakonu Strażników i otrzymasz wszelkie prawa i obowiązki Strażnika.

— Jestem gotów — odpowiedział.

— W takim razie uklęknij na podwyższeniu.

Bruno uczynił to, co mu polecono — uklęknął na jedno kolano, opierając je na podwyższeniu. Liderka przybliżyła się do niego. Zaczęła recytować słowa przysięgi, a Bruno powtarzał za nią. Gdy skończyła, w jej rękach pojawił się miecz. Jego pierwsza myśl, że to wygląda jak pasowanie na rycerza, sprawdziła się, gdyż kobieta dotknęła ostrzem jego ramion.

— Możesz powstać.

Bruno podniósł się. Mężczyzna towarzyszący liderce przywołał go gestem i wręczył mu zawieszony na łańcuszku kryształ, wyjaśniając przy tym, że służy on jako uniwersalny klucz, lokalizator i środek kontaktu Strażników. Bruno zawiesił go sobie na szyi i dotknął kamienia. Zrozumiał, że teraz wreszcie został w pełni wtajemniczony w sprawy Zakonu. Teraz będzie mógł na poważnie zająć się sprawą Aurélie!

Oczywiście wiedział, że będzie potrzebować jeszcze trochę czasu. Przed wakacjami nie było mowy o ruszeniu się z Paryża, a poza tym nie był jeszcze gotów na poważniejsze misje. Wiedział, że zdecydowanie musi się podszkolić. Na szczęście nie był sam.

— Icy, ze względu na twoją znajomość z Brunonem tobie powierzamy wprowadzenie go we wszystko — powiedziała jeszcze liderka. — A teraz możecie odejść.

I to właśnie zrobili, skierowali się w stronę drzwi, którymi przyszli i znaleźli się na korytarzu.

— Dlaczego właściwie wszyscy nazywają cię Icy? — zapytał, bo od paru dni bardzo go nurtowało.

— Gdy dołączyłam do Zakonu, człowiek, który mnie do niego przyprowadził tak mnie przezwał. — Dorine uśmiechnęła się lekko, jakby wspominała tamtą chwilę. — I jakoś tak się utarło... Zresztą, nie tylko ja jedna mam pseudonim, na przykład Surya też. Nikt nie wie, jak się naprawdę nazywa, a on sam unika tego tematu, więc wielu Strażników uznało, że ma jakieś żenujące imię, którego woli nie wyjawiać. Obecnie najpopularniejsza jest teoria, że ma na imię Brian.

— Brian? — Bruno ledwo powstrzymał się, żeby nie parsknąć śmiechem.

— Jeśli to prawda, to nie dziwię się, że woli pseudonim.

Naturalny wróg. Księga 2: StrażnicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz