Rozdział 3

1K 143 78
                                    

Tim

Obecnie

- Co ci się stało? – usłyszałem głos Sue, mojej czternastoletniej siostry, która właśnie zeszła na śniadanie. Denny jak zwykle wisiał na moim ramieniu, żując chrupka kukurydzianego, którym oblepiał i obśliniał moją koszulkę.

- Co masz na myśli? – spytałem szykując śniadanie dla młodszych dzieciaków, chociaż wiedziałem, że chodzi jej zapewne o moją dość mocno rozciętą górną wargę.

- Twoje usta, a co niby innego? Swoją drogą czemu do cholery to ty odziedziczyłeś usta po mamie?! To niesprawiedliwe...

- Sue, nie gadaj bzdur – odpowiedziałem, próbując wcisnąć ustnik od butelki w upaćkaną buźkę swojego brata.

Sue parsknęła śmiechem, a ja zerknąłem na nią pytająco.

- Nie uwierzę, że ktoś cię pobił. Ty się nie bijesz, za co niby ktoś miałby cię uderzyć, co?

Westchnąłem zrezygnowany na wspomnienie wczorajszego wieczoru.

Zaprosiłem dziewczynę, która mi się podobała na imprezę do znajomego i byłem naprawdę dobrej myśli. Betty to przyjaciółka z dawnych lat i jedna z tych dziewczyn, w których mógłbym się zakochać. Słodka, sympatyczna i śliczna - urocza. Myślałem że pasowalibyśmy do siebie, chociaż nie wierzyłem do końca że dziewczyna taka jak Betty chciałaby ode mnie czegoś więcej niż przyjaźń. Ale wczoraj, kiedy trochę wypiła zrobiła coś, czego nigdy bym się po niej nie spodziewał... Usiadła na moich kolanach, zaczęła mnie całować, i cholera zareagowałem na nią naprawdę mocno. Właściwie martwiłbym się o siebie gdym tak nie zareagował, miałem dwadzieścia jeden lat i nie byłem z dziewczyną odkąd rozstałem się dwa lata temu z Sarą. Jednak większość swojej energii poświęcałem na opiekę nad dziećmi, ciężką pracę fizyczną i usilne próby pozostania przy zdrowych zmysłach, więc nie narzekałem, albo właściwie nie miałem czasu narzekać. Jednak przez te kilka minut, kiedy mnie całowała poczułem, że naprawdę cholernie mi tego brakuje, a ciepłe kobiece ciało na moim sprawiło że chciałem więcej, tym bardziej że było to ciało dziewczyny tak ślicznej i uroczej jak Betty.

Jaka szkoda, że przerwał nam facet w którym była zakochana i to na bank ze wzajemnością, facet który był moim szefem i porządnym gościem mimo, że dał mi w twarz za to, że całowałem kobietę którą kochał. Pokłócili się, a ja oczywiście jak na dobrego przyjaciela i porządnego chłopaka przystało odwiozłem Betty do domu, pocieszając ją i dając jej jakiś tysiąc wskazówek i dobrych rad, aby ona i Ray mogli stworzyć udany i szczęśliwy związek.

Doprawy żałosne.

- To nie twoja sprawa, Sue. Nic się nie stało, to było nieporozumienie i nie ma o czym mówić.

- Domyślam się – zerknęła na mnie i zacmokała z dezaprobatą.

- O co ci chodzi? – spytałem mrużąc oczy.

- Pomyślałabym, że poszło o dziewczynę, gdybyś  w grę nie wchodził... Ty – powiedziała kąśliwie, a ja wywróciłem oczami nie zaszczycając tego komentarzem. – Mógłbyś się w końcu zacząć z kimś umawiać. To robi się dziwne, a ja jako twoja młodsza siostra poczuwam się do odpowiedzialności, aby użyczyć ci kilku dobrych rad, bo w twoim tempie umrzesz jako prawiczek.

- Że co proszę!? – prawie się zapowietrzyłem – Powiedz mi że się przesłyszałem, bo jeśli nie, to chyba ktoś tu zasługuje na porządny szlaban.

Nie do wiary!

- Lepiej ty powiedz mi, że nie jesteś prawiczkiem, wtedy to odszczekam!

- Nie jestem, ale to nie twoja sprawa smarkulo, idź po Briee i zajmij się czymś pożytecznym...

TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz