Rozdział 17

1.3K 141 27
                                    

Tim

Byłem tak cholernie wściekły, że nie potrafiłem tego opisać słowami. Każdą czynność jaką wykonywałem w pracy robiłem zdecydowanie zbyt mocno i brutalnie niż było to konieczne, ale po prostu nie potrafiłem się uspokoić.

Właśnie rąbałem drewno, przełupując na pół pieńki za pomocą jednego uderzenia, i wyobrażałem sobie że łeb tego skurwiela. Och cholera, dlaczego nie przywaliłem mu mocniej?

- Tim, wracaj do domu... - usłyszałem głos Raya i zerknąłem za siebie.

- Pracuję dopiero sześć godzin.

- I dobrze. Powinieneś pracować po sześć godzin, bo i tak w tym czasie odwalasz więcej roboty, niż inni przez dwanaście. Wracaj do swojej dziewczyny i do dzieci. Odpocznij trochę...

- Ona nie jest moją dziewczyną – odpowiedziałem surowym tonem, a Ray pokiwał głową i westchnął.

- Wkurzyłeś się na nią za tego sztywnego przystojniaczka? Wyluzuj, ten gość nic dla niej nie znaczy.

- Nie o to chodzi. Po prostu nie jesteśmy razem. To chyba oczywiste biorąc pod uwagę naszą sytuację.

- Okej. Słuchaj, nie wnikam w wasze sprawy bo wiem, że wasza sytuacja faktycznie jest trochę... skomplikowana.

- Trochę? Och dzięki, to zabrzmiało prawie pocieszająco – wypaliłem przełupując wyjątkowo pokaźny pieniek.

- Ale to jak bardzo wasza relacja jest skomplikowana nie ma znaczenia. Ma znaczenie tylko to, że pasujecie do siebie.

- Pasujemy do siebie? – spytałem, po czym parsknąłem śmiechem – Ona jest z zupełnie innej ligi, stary – dodałem, a Ray znowu westchnął, kręcąc głową.

- Nie chcę się mieszać, bo wiesz że jestem w tym beznadziejny...

- W czym?

- W mówieniu? W doradzaniu? W wyrażaniu uczuć? W byciu romantycznym? Nie umiem zgrywać kogoś kim nie jestem. Nie umiem być taki jak ty i mój brat, nie potrafię wyznawać dziewczynie uczuć, nie jestem wylewny i rzadko umiem taki być... Od zawsze wszystkie kobiety traktowały mnie jak przedmiot, coś pomiędzy wibratorem, a facetem do towarzystwa, mało która dostrzegała we mnie kogoś więcej... Mało która uważała, że nadaję się do czegoś innego niż pieprzenie – powiedział a mnie lekko wmurowało, więc spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami. Współczułem mu, ale nie rozumiałem, dlaczego porusza ze mną ten temat i to akurat teraz. – Kiedy inni traktują cię jak rzecz, sam też zaczynasz się tak traktować, nie szanują cię bo i ty nie masz szacunku do samego siebie. A wtedy mogą dziać się z tobą naprawdę popieprzone rzeczy.

- Dlaczego mi to mówisz? – spytałem nieco skołowany.

- Wszystkim przyczepia się jakieś łatki. Sami siebie postrzegamy czasami w wypaczony sposób, szufladkujemy się. Ja tego nie zrobię, nie potrafię, do tego się nie nadaję, a mnie to można traktować tylko tak, czy inaczej. Nie mam powodzenia w związkach, kobiety traktują mnie przedmiotowo, lub przeciwnie - zbyt poważnie, nie mam jak się wyluzować, nie mogę sobie pozwolić na to lub na tamto, bla, bla, bla... Gówno prawa. To dzieje się tylko w naszej głowie. I nie możemy w to wierzyć. Betty dostrzegła we mnie kogoś więcej. Powiedziała mi jak wiele jestem wart i przez cholernie długi czas jej nie wierzyłem, aż w końcu zrozumiałem, że ona ma rację. I to już nawet nie chodzi o to czy jesteśmy razem, czy nie. Ja sam wiem, ile jestem wart. Wiem, że mimo wszystko jestem wart takiej kobiety jak ona. Spójrz na mnie, Tim... Wyglądam jak chodząca katastrofa. Przez wiele lat mogła mnie mieć niemal każda. Wiesz w ile kłopotów wpakowałem siebie i swojego brata, nie wspominając o ojcu. I kiedy ktoś tak idealny jak Betty mnie pokochał pomyślałem, że nie jestem dla niej wystarczająco dobry. Ale tak naprawdę to bzdura. Dopiero przy niej nabrałem prawdziwej pewności, że jestem naprawdę cholernie wartościową osobą. Nie ważne ile głupstw zrobiłem, w ile kłopotów się wpakowałem, dla niej jestem idealny. To cholernie miłe uczucie.

TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz