Rozdział 6

942 133 53
                                    

Tim

- Nie Denny, nie można tego zjadać – powiedziałem do swojego brata wyciągając mu z buzi mój krzyżyk, który dostałem od babci piętnaście lat temu. Nic wielkiego, malutki krzyżyk na cienkim łańcuszku, ale dla mnie był niesamowicie cenny i  nigdy go nie zdejmowałem. Denny zrobił niezadowoloną minę i zaczął się wyginać na wszystkie strony, więc przytrzymałem go mocniej, bo właśnie otwierałem drzwi wejściowe z klucza i nie chciałem, aby ten mały łobuz mi wypadł. Dzisiaj rano moja mama bardzo źle się czuła, więc dziewczynki pojechały z Sue do jej przyjaciółki, ale oczywiście Denny był za mały, aby jechać z nimi. Zostawiłem go na chwilę u pewnej starszej pani która czasami nam pomagała, ale chyba brała go jakaś infekcja, być może nawet ta sama która złapała mamę, przez co był bardzo marudny i biedna staruszka zupełnie sobie z nim nie radziła. Musiałem więc wyjść wcześniej z rancza i zabrać małego. Zamierzałem zobaczyć jak czuje się mama, i czy jest w stanie z nim zostać abym mógł wrócić do pracy.

Kiedy pomyślałem o tym że Lili i Betty wracają dzisiaj z dwudniowej wycieczki po Moab, czego dowiedziałem się od Wendy, zrobiło mi się gorąco. Boże ta dziewczyna była spełnieniem wszystkich moich marzeń. Była nieludzko piękna, zabawna i tak... pełna życia. Była seksowna i bezpośrednia, a jej ciało... Nigdy nie wiedziałem takiego ciała. Kiedy przyszła do mnie dwa dni temu gdy naprawiałem ogrodzenie czułem jakbym miał za chwila paść na zawał. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłem aż tak zawstydzony i zestresowany jak wtedy kiedy podeszła do mnie  w bikini w którym wyglądała tak doskonale, że nie mogłem przestać patrzeć, które podkreślało jej pełne piersi i wręcz nienaturalnie wąską talię. A to co mówiła w połączeniu z tym jak wyglądała sprawiło że do końca dnia chodziłem z cholernym wzwodem bo nie potrafiłem się po tym pozbierać. Oczywiście sobie żartowała, tak przynajmniej myślałem, ale nie wiedziałem innego powodu dla którego tak piękna dziewczyna miałby mówić do mnie takie rzeczy. Nudziła się i chciała z kimś porozmawiać i po prostu się napatoczyłem. Jak to ja. Jednak bardzo chciałem ją zobaczyć, choćby jeszcze trochę na nią popatrzeć zanim wyjedzie. Jak na taką dziewczynę była dla mnie zaskakująco miła. Chciałbym spędzić z nią jeszcze chwilkę przed jej wyjazdem, albo nawet porozmawiać jeszcze ten jeden raz.

Uśmiechnąłem się głupkowato do wspomnienie tego jak kąpaliśmy się w jeziorze.  Całym moim życiu nie widziałem nic choć po części tak pięknego jak jej krystaliczne oczy w najjaśniejszym odcieniu szmaragdu i pełne różowe usta...

- Ti-ti – krzyknął Denny i pociągnął mnie za włosy.

- Ti-mi - powiedziałem powoli. Zaczynałem się martwić, mój brat miał niebawem kończyć dwa latka, a wciąż bardzo słabo mówił. Z tego co pamiętałem Briee poszło to jakoś sprawniej....

- Ta-ta! – o Boże tylko nie to.

- Nie kochanie, nie jestem tata – powiedziałem całując go w główkę. Biedny mały... nic dziwnego że chciał mnie tak nazywać, bez względu na to jak bardzo ja nie chciałem, aby to robił. To ja się nim opiekowałem przez cały czas odkąd się urodził, więcej niż mama i ktokolwiek inny, a wszyscy jego koledzy i koleżanki ze żłobka mieli tatę. Co za makra. Czeka mnie kilka smutnych, poważnych rozmów, które będę musiał z nim przeprowadzić. Znowu.

Dotknąłem ustami jego czoła i wydawało mi się że ma stan podgorączkowy, więc westchnąłem z rezygnacją. Denny bardzo często łapał wszystkie możliwe infekcje i musiałem porozmawiać z lekarzem o tym jak mógłbym zwiększyć jego odporność...

- Mamo! – zawołałem, ale odpowiedział mi tylko cisza.

- Mamo!! – powtórzył po mnie Denny. Znowu nic.

- Pewnie śpi, pójdę po nią, a ty posiedzisz tu chwilkę, okej? – powiedziałem sadzając Dennego na kanapie i włączyłem mu bajkę, która akurat leciała na jednym z kanałów dla dzieci.

TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz