Rozdział 26

931 123 30
                                    

Tim

Przez kolejne godziny robiliśmy to wiele razy. Nie wiedziałem skąd w Lilianne tyle energii, bo ja przez większość czasu po prostu leżałem pod nią i brałem całą przyjemność którą mi dawała, ale wydawała się naprawdę zadowolona i spełniona więc pozawalałem jej na wszystko i cieszyłem się jej bliskością i tą całą masą rozkoszy. Znowu mnie związała, ale w sumie nie miałem nic przeciwko temu, ponieważ uznałem to za naprawdę przyjemne i cholernie podniecające. Kazała mi się położyć w połowie łóżka, tak że nogi miałem oparte na podłodze, ale poza tym leżałem płasko na materacu. Związała mi ręce, choć inaczej niż wcześniej. Nie były ze sobą połączone tylko rozciągnięte po przeciwnych stronach ramy łóżka, co podobało mi się jeszcze bardziej niż poprzednia pozycja. Podłożyła mi poduszkę pod głowę abym widział wszystko co robiła, po czym znów zakleiła mi usta i mimo to chyba nigdy nie było mi aż tak dobrze. Dzięki temu, że moje nogi były na podłodze łatwiej było mi kontrolować swoje ciało, i odpowiadać na ruchy jej bioder. Zazwyczaj mi tego zabraniała, ale kiedy dochodziła, a ja pieprzyłem ją delikatnie od dołu, aby spotęgować jej przyjemność nie narzekała. Ta kobieta była niewiarygodna w łóżku. To co potrafiła robić z swoim ciałem i sposób w jaki kręciła na mnie biodrami i brała mnie w siebie był niewyobrażalny, a to w połączeniu z tymi wszystkimi nieprzyzwoitymi tekstami które wtedy do mnie mówiła odbierało mi rozum. Cały czas jęczała, cicho, ale cholernie podniecająco i mówiła takie rzeczy że mógłbym dojść od samego jej słuchania. Nie sądziłem że mówienie podczas seksu może być tak ekstremalnie przyjemne. Uwielbiałem kiedy szeptała jak jest jej dobrze, gdy jestem  w środku, jak uwielbia mnie pieprzyć, o tym co czuje kiedy w niej jestem i o tym co chce mi zrobić. Ze szczegółami. To mnie niemal zabijało. Miałem wrażenie jakbym za chwilę mógł umrzeć z nadmiaru przyjemności, chociaż i tak chciałem więcej.

Usnęłyśmy dopiero nad ranem, śmiejąc się że rano będziemy cholernie niewyspani, ale i tak obudziłem się wcześnie. Przytulała się do mnie, a ja poczułem jak kamień osadza się na mojej klatce piersiowej. Martwiłem się. Nie wiedziałem co się zae mną stanie kiedy ona mnie zostawi. Już zaczynałem za nią tęsknic, i byłem przerażony. Przerażony tym że niedługo wszystko się zmieni. Przerażony tym, że nie wiem kiedy znowu ją zobaczę po tym kiedy wyjedzie. I absolutnie przerażony tym jak bardzo ją kochałem.

***

Czas mijał zdecydowanie zbyt szybko. Czułem, że Lilianne podobnie jak ja myśli o naszym rozstaniu, ponieważ każdej nocy kochaliśmy się tak zachłannie i namiętnie, jakby to miał być nasz ostatni raz. Nie rozmawialiśmy o jej powrocie do Nowego Jorku, nie chciałem słuchać o tym że musi wracać, bo aż nazbyt dobrze to wiedziałem. Kochała to co robiła. Praca i studia były dla niej niesamowicie ważne i nigdy by z tego nie zrezygnowała, a ja nie miałem prawa ani ochoty zabierać jej marzeń. Wystarczy że sam byłem tutaj uziemiony. Nie zamierzałem skazywać na to samo dziewczyny którą tak bardzo kochałem, mimo że czułem jakbym miał umrzeć z tęsknoty za nią na samo wyobrażenie że miałoby jej zabraknąć w moim życiu.

Tygodnie mijały. Lipiec zamienił się w sierpień, a gdy nadeszły jego ostatnie dni, podczas kolejnej z naszych wspólnych nocy, która jednocześnie była jedną z ostatnich usłyszałem jej cichy głos, gdy przytulała mnie mocno, leżąc na mojej klatce piersiowej

- Nie chcę wyjeżdżać… - wyszeptała – Nie chcę cię zastawiać…

Moje serce zaczęło walić tak mocno że byłem więcej niż pewien że ona je słyszy.

- Lilianne… Ja też kocham być przy tobie. Wiesz o tym – odparłem zachrypniętym głosem próbując się nie wzruszać, ale wtedy poczułem jak jej ramiona delikatnie drżą, a skóra na mojej piersi jest wilgotna. – Kochanie, nie płacz…

- Nie mogę was zostawić. I nie chcę. Ja…

Zamilkła i spowiła nas cisza, więc przytuliłem ją i spojrzałem w jej oczy.

- Nie będziesz tutaj szczęśliwa – odpowiedziałem czując jakbym wyrywał sobie serce rozżarzonym pogrzebaczem.

- Nie będę szczęśliwa bez ciebie – odparła

- Będziesz. Będziesz szczęśliwa w swoim życiu, bo właśnie ono jest spełnieniem twoich marzeń. Kochasz to co robisz i znienawidzisz mnie za to, że zostałaś tutaj… - dodałem przełykając ślinę. Sam siebie nienawidziłem. Za wszystko. Za to że musiałem tu zostać, za to że nie umiałem się stąd wyrwać. I przede wszystkim za to że właśnie pozwalałem jej odejść. Nienawidziłem w sobie wszystkiego.

- Nie wiesz co jest spełnieniem moich marzeń, Tim – mówiła cicho ale i tak usłyszałem w jej głosie żal i smutek.

- Kochasz tańczyć. Kochasz swoje studia. Kiedy o nich opowiadasz cała promieniejesz. Kochasz Nowy Jork. Kochasz swoje życie…

- … Ale bardziej kocham… Ciebie. Kocham cię, Timmy – powiedziała i właśnie w tej chwili, wbrew wszystkiemu, stałem się najszczęśliwszym facetem na świecie.

- Ja ciebie też. Przecież wiesz – wyszeptałem i pocałowałem ją w usta.

- Nie umiem być bez ciebie – odparła całując mnie mocniej.

- Nie umiem cię tu zatrzymać.

- Nie musisz. I tak zostanę…

- Nie możesz – wypaliłem oddychając z trudem, a ona spojrzała na mnie z bólem – Nie możesz, bo ja nie mogę pozwolić na to abyś marnowała swoje życie na tym cholernym odludziu. Żyj Lili. Żyj, studiuj, ciesz się swoją pracą, rób to co kochasz. A ja tutaj będę. Będę na ciebie czekał.

- Przestań – łzy poleciały po jej policzkach, kiedy pocałowała mnie jeszcze raz. Odpowiadałem na jej pocałunki czując ich słony smak

- Zawszę będę na ciebie czekał. Wrócisz, prawda? – powiedziałem brzmiąc totalnie żałośnie, a na dodatek prawie się poryczałem, ale miałem to gdzieś. Myśl że mógłbym jej więcej nie zobaczyć dosłownie mnie zabijała.

- Zawsze. Zawsze do ciebie wrócę…

I tak po prostu jej uwierzyłem.

TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz