Lokal był podzielony na części. Louis siedział raczej w tej spokojniejszej, gdzie najczęściej pojawiały się różne biznesy, a najbogatsi i najbardziej wpływowi spędzali czas w nieco spokojniejszej atmosferze. Jednak niżej było coś, co przypominało klub w popularnym jego znaczeniu. Była głośna muzyka, a pary tańczyły. Było to również miejsce, gdzie nieco mniej wpływowe osoby mogły się pojawić, chociaż i tak nie było to miejsce, do którego można było wejść od tak z ulicy.
Louis jednak nie zdążył nawet dojść do przejścia, gdy poczuł alfę w swoim pobliżu.
— Nie wiedziałem, że twoją ulubioną zabawą jest ganiany — mruknął Harry, zdecydowanie nie planując schodzić na niższe piętra.
— Tak, ale wolę być goniącym niż gonionym, jeżeli mogę być szczery — odpowiedział Louis, unosząc delikatnie brew, kiedy poczuł tą samą dłoń co wcześniej na dole swoich pleców. Może nawet nieco za nisko jak na jego gust. — Zresztą zabawnie jest oglądać alfy, które gonią za mną niemal jak małe pieski.
— Chyba zapominasz, z kim masz do czynienia, omego — rzucił Styles, mrużąc delikatnie oczy, jak gdyby chciał wywołać pewnego rodzaju strach w Louisie. Szatyn jednak stał nadal tak samo niewzruszony.
— Nie zapominam. Jedynie skrzętnie to ignoruję, a to całkiem spota różnica. Za to pan chyba zapomniał, że nie jestem zwykłą, zastraszoną omegą. Pogrozi mi pan nieodbezpieczoną bronią, jak tamtej alfie? — odpowiedział ze słodkim uśmiechem Louis, a z boku wyglądało to wszystko tak, jak gdyby szykowali się bardziej na jakiś rytuał godowy.
— Chcesz się przekonać?
— Może później, wieczór dopiero się zaczął, prawda? Nie możemy zmarnować pańskich funtów, abym, nie daj, popłakał się ze strachu — zapytał z rozbawieniem Tomlinson, czując doskonale, jak feromony alfy zaczynają buzować dookoła niego. Za to on sam świetnie się bawił, nawet jeśli zapach wydawał mu się mocniejszy i ciekawszy niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedział jednak, że tak zdecydowanie działał na niego dodatek adrenaliny. — Ale dobrze, chętnie usiądę i zabawię pana dalszą rozmową. A jak już mowa o pieskach, gdzie są twoje?
— Skarbie, właśnie na tym to polega, żeby czuć się chroniony i nieściśniętym jak sardynka w puszce w tym samym momencie. A teraz chodźmy, zanim ta rozmowa skieruje się na niewłaściwy tor. Prowadź.
Loże znajdowały się na lekkim wzniesieniu. Każda jedna była oddzielona tak, aby nie przeszkadzać gościom. Harry na użytek własny dostał tego wieczoru największą. Jednakże nie mieli siedzieć sami, dookoła było jeszcze kilka alf oraz współpracowników samego Louisa,którzy im towarzyszyli. Tomlinson jednak nie spojrzał nawet w ich stronę. Nie był specjalnie chętny do zaprzyjaźniania się z nimi.
Na szczęście jednak miejsce dla samego szefa tego wszystkiego, a którym był Harry, zostało subtelnie odgrodzone, jak gdyby miało dać mu to poczucie prywatności, ale zarazem pewność, że jego ludzie są tuż obok, gotowi bronić go własnym życiem. Ewentualnie zabić go, jeżeli pojawiłby się ktoś silniejszy, kto zaproponowałby im więcej władzy i lepsze pieniądze. Jednak na razie nie było nikogo takiego.
— Nie pojmuję twojej sławy, słodka omego — mruknął Harry, pozwalając sobie nalać wody do szklanego naczynia. Samemu nie zamierzał pozwolić sobie na upicie. Jego codzienność była zbyt niebezpieczna, aby mógł porzucić swoje tarcze, tym bardziej w publicznym miejscu. — Co jest w tobie takiego, że alfy niemal zabijają się o twoją uwagę? Podtruwasz ich czymś?
— Jak sam powiedziałeś, a ja dopowiem, jestem piękną omegą z przydatną wiedzą, odpowiednią kulturą i wieloma talentami. Czego chcieć więcej? Sprzedaję swoje towarzystwo, ale nie swoje ciało, co powoduje, że zrobią wszystko za kilka miłych słówek, licząc na to, że uda im się mnie posiąść — odpowiedział Louis, uśmiechając się niemalże bezczelnie. — Nie każdy jednak potrafi dostrzec wszystkie moje zalety za pierwszym razem. A może to i ja nie pokazuję ich wszystkich, oczekując powrotu, lepszych prezentów i jeszcze kilku funtów włożonych gdzieś pod rękaw mojej sukienki?
CZYTASZ
✓ | The Art of Seduction
FanfictionKlub mienił się światłami, a wraz z nimi mienił się Louis. Louis, który był specjalistą w swojej pracy Zwodził i uwodził, wyciągając wiele pieniędzy od mężczyzn, którzy łaknęli jego uwagi ponad wszystko inne. A on uwielbiał widzieć, jak te bogate al...