Louis wylegiwał się w wannie, na jego twarzy znajdowała się maseczka, a w dłoni miał kieliszek, chociaż tuż obok stał pusty już kubek po herbacie. Jego włosy nie sterczały w każdą stronę, trzymając się w miejscu za pomocą kilku kolorowych spinek, które miały sprawić, że nie będzie miał maseczki z włosami. Tego by chyba nie przeżył.
— Nie pojmuję, dlaczego nadal tutaj siedzisz, kiedy ja nawet nie zapraszałem cię na dłużej — westchnął Tomlinson, przerzucając kolejną stronę w modowym magazynie, który oglądał. Musiał być w końcu na bieżąco z trendami. — Chcesz, żeby kryminalni zgarnęli nas razem? Bo jeśli tak, to nie chcę mieć z tobą celi. Wolałbym mieszkać sam i mieć swoje własne wiaderko w kąciku. Nie będę srał w tym samym miejscu co ty.
Okazywało się zresztą, że udawanie, że nic się nie stało świetnie działało na jego zszargane do tej pory nerwy. Uznał, że zdarzenie w uliczce nie miało miejsca, a on po prostu wrócił do siebie po pracy z dodatkiem w postaci gangstera, który teraz siedział na klapie od muszli sedesowej, wyglądając tak, jakby wcale nie przejmował się tym, że zasadniczo był teraz zdany na łaskę Louisa. Od czasu do czasu pisał coś na telefonie, dolewając omedze musujące wino.
— Miałem się tobą zająć i właśnie to robię. Przez to musiałem odwołać dwa spotkania.
— Ojej, jak mi przykro. Mam nadzieję, że były warte przynajmniej kupę funtów i będziesz teraz cierpiał z tego powodu — odparł Louis, zaginając stronę, widząc całkiem ładny szal, który idealnie wyglądałby w jego szafie. Zrobił to również na tyle ostentacyjnie, aby Harry doskonale to widział. Zdecydowanie potrzebował kilku prezentów, skoro alfa naraziła go na taki stres. Bo chociaż Styles wyjaśnił mu, dlaczego Louis w żaden sposób nie będzie poszukiwany teraz przez policję, to to wcale nie polepszało jego humoru. W końcu nadal widział, jak ten postrzelił detektywa i nadal czuł gdzieś głęboko w sobie, że może będą z tego powodu problemy. Jasne, ten był całkiem potężnym człowiekiem w półświatku i takie coś pewnie przejdzie mu bez większego problemu, ale nie oznaczało to, że on nie martwi się o samego siebie.
— Będziesz cały wieczór taki złośliwy?
— Jakbyś się nie domyślił — odpowiedział Tomlinson, przymykając magazyn, aby spojrzeć na gangstera. — Mogłeś mnie chociaż ostrzec, że kręci się przy tobie jakiś glina, którego próbujesz się pozbyć. Ale nie, najlepiej zrobi wszystko głośno. Aż się dziwie, że nie przyniosłeś jakiegoś cholernego neonu z napisem, że tu leży postrzelony glina, popisano Harry Styles. Posłuchaj, cieszę się, że to wyciszysz, ale to nie spowoduje, że nie będę oglądał się za siebie dwa razy. Jestem kurewsko przerażony, jednak staram się udawać, że jest okej.
Harry podniósł się z zajmowanego przez siebie miejsca i przeniósł się na brzeg wanny, zgarniając jakiś kosmyk włosów Louisa, który jednak uciekł spod jego spinek.
— Przepraszam.
— W dupę sobie wsadź te przeprosiny, tak jak te obietnice o bezpieczeństwie — burknęła omega, wracając swoją uwagą do magazynu. — I nie dotykaj mnie, nie wolno dotykać eksponatów muzealnych.
— Ale przynajmniej masz już świadomość, że byłbym gotowy dla ciebie zabić.
— Nie polepszasz swojej napiętej sytuacji, panie Styles. A takimi słowami tym bardziej. Brzmisz trochę jak psychopata, tym bardziej, że ja mógłbym mu powiedzieć cokolwiek i byłbym jedynie świadkiem. Nie działa mi się krzywda, gdybyś nadal nie zrozumiał. Pogoniłbym go, udawał dalej debila, ale nie... Zabiłeś go dla własnej, chorej przyjemności kontroli, nie czuj się specjalnie z tego powodu wyróżniony. Myślałeś o spotkaniu z terapeutą?
— Ciężko nie być chociaż trochę szurniętym, kiedy wychowało się w takiej rodzinie — mruknął Harry. — Nie okłamuję cię, nie przewidziałem tego, że jednak się pojawi. Kiedy do mnie zadzwonili, już zdążył cię złapać i z tobą porozmawiać. Szczerze myślałem, że powiesz cokolwiek, a ty jedynie wodziłeś go za nos.
CZYTASZ
✓ | The Art of Seduction
FanfictionKlub mienił się światłami, a wraz z nimi mienił się Louis. Louis, który był specjalistą w swojej pracy Zwodził i uwodził, wyciągając wiele pieniędzy od mężczyzn, którzy łaknęli jego uwagi ponad wszystko inne. A on uwielbiał widzieć, jak te bogate al...