Wylegiwanie się w wannie Louis uznawał za sport narodowy w swoim małym państewku o nazwie Tomlinland. Oczywiście zaraz po zawodach w piłce nożnej. A to że Tomlinland istniał tylko w jego głowie, nie było zbyt ważnym szczegółem.
Najważniejsze jednak było to, że ciepła woda otaczała jego ciało, choć nie tylko ona. Bowiem Louis tym razem nie brał swojej cudownej kąpieli sam. Teraz opierał się wygodnie plecami o alfę, który siedział za nim. Obydwaj trzymali po kieliszku białego wina, choć sam Louis niemal zasypiał z głową ułożoną na ramieniu Harry'ego. Nie jego winą przecież było to, że zmęczył się upewnianiem się, że teren dookoła alfy należał wyłącznie do niego. Może i mógł być bardzo niezależny, ale były pewne kwestie, których nawet i on sam nie mógł przeskoczyć.
Tym bardziej, że od dawna Louis tak mocno nie dawał dojść do głosu swojej omedze. Zwykle trzymał ją niemal jak na uwięzi.
— Nie jest ci za wygodnie, kochanie?
— Nie — mruknął Louis, a omegą w nim niemal mruczała z zadowolenia. Tomlinson nie mógł narzekać, na prawdę nie mógł. Zjadł pyszne, czekoladowe ciastka, nie dzieląc się z brunetem ani jednym, zapił je winem, a teraz czuł dodatkowo jak Harry badał palcami skórę jego ramion i szyi. — Musiałbym się nieco podnieść i odłożyć kieliszek, ale szczerze... Nie mam na to ani siły, ani ochoty, jest mi za wygodnie.
Na szczęście brunet nie był aż tak rozleniwiony i w końcu szkło znalazło się poza wanną, a Louis z zadowoleniem mógł odnaleźć dłoń Harry'ego, łącząc ją z jego własną.
— Byłem pewien, że kiedy wejdę do twojego domu, będę miał przed oczami jedynie masę kokainy i broni.
— Są schowane, Louis. Nie kręci mnie trzymanie brudów z pracy w salonie, gdzie odpoczywam.
— A to niby twój prywatny dom.
— Muszę mieć jakieś zabezpieczenie, prawda?
— Ach, nieważne, na razie staram się to wszystko przetrawić w glowie. Ale mówiąc o czymś milszym, to mam nadzieję, że ta woda będzie jak najdłużej ciepła, nie planuję wstawać w najbliższym czasie.
Harry jednak zamiast na rozmowie, skupił się na szyi omegi, którą obsypywał drobnymi pocałunkami. A Louis wydawał się jeszcze bardziej od tego przysypiać. Jak mógł nie, kiedy omega w nim pierwszy raz od dawna czuła się w pełni ukontentowana. W końcu ta zyskała, co chciała: alfę i jego pełną uwagę.
Louis, zamroczony w swoim półśnie, nie poczuł nawet, jak dłoń Harry'ego opuszcza jego własną, aby finalnie ułożyć się pod wodą na udzie szatyna. A to zdawało się już nieco wpłynąć na Tomlinsona, ponieważ ten zaraz otworzył oczy. Wstrzymał nawet na moment oddech, czekając na dalszy ruch ze strony alfy. Na jego nieszczęście nie widział za wiele, gdy piana całkiem sprawnie zakrywała ich ciała.
I chociaż Louis był przyzwyczajony do dotyku, głównie ze względu na swój zawód, to to było coś zupełnie innego. Teraz był tylko on i Harry, nikt więcej.
Czuł jak dłoń wodziła po jego nodze, co chwila niby to przypadkiem zahaczając o wewnętrzną stronę uda, aby po kilku sekundach uciec ponownie w inne rejony. Ewidentnie zamierzał drażnić się z Louisem, więc i omega nie planowała pozostać dłużna. Obrócił się, ignorując fakt, że nieco wody znalazło się na podłodze. Wiedział, że uśmiechnie się miło, a finalnie nie on będzie musiał to sprzątać.
— Tak bardzo nie możesz się powstrzymać? — zapytała omega, zarzucając ręce na szyję alfy. Być może i na niego samego to działało, ale kim by był, jeżeli dałby to po sobie poznać? — Ale co ja się dziwię, drugiej takiej omegi jak ja nie znajdziesz. Też bym na siebie poleciał, gdybym był alfą.
CZYTASZ
✓ | The Art of Seduction
ФанфикKlub mienił się światłami, a wraz z nimi mienił się Louis. Louis, który był specjalistą w swojej pracy Zwodził i uwodził, wyciągając wiele pieniędzy od mężczyzn, którzy łaknęli jego uwagi ponad wszystko inne. A on uwielbiał widzieć, jak te bogate al...