1. Powrót do domu.

835 50 16
                                    


— Ah i jeszcze jedno. Zupełnie bym zapomniał. Hanabi wróciła kilka dni temu. Po incydencie z Itadorim nie było okazji, by cię powiadomić. — Yaga spojrzał na białowłosego mężczyznę, który słysząc nowe wieści, w pierwszej chwili drgnął, tylko po to, by zaraz zbyć mężczyznę beztroskim uśmiechem.

— Proszę, proszę. Wyrodne dziecko wróciło na łono rodziny. — Rzucił z przekąsem i opuścił pawilon należący do dyrektora placówki.
Zasunął za sobą papierowo-drewniany ekran i ruszył przed siebie niespiesznym krokiem, choć ze względu na swój wzrost, stawiał je ogromne i przemierzał odległości nieco szybciej, niż życzyłby sobie w tej chwili.
Najpierw odszedł Getō. Jakiś czas później Hanabi. Zupełnie, jakby tylko ona straciła w tej sytuacji kogoś bliskiego.
Mówiła o tym, że ma swoje powody, że chce poznać swoje pochodzenie, znaleźć odpowiedzi na pytania, na które nawet Masamichi nie potrafił odpowiedzieć. I choć starała się ukryć przed wszystkimi prawdę, on wiedział, że nie umiała poradzić sobie ze stratą ukochanego. Ze zdradą jakiej się dopuścił. Między innymi, właśnie dla niej.
Porzuciła wszystko na kilka lat i wróciła jakby nigdy nic, nawet nie dając znać, że się pojawi?
Syknął pod nosem, potrząsnął ramionami, jakby chciał zrzucić z barków niepotrzebne myśli. W gruncie rzeczy, tak naprawdę chciał ją zobaczyć.

Przemierzał tę ścieżkę wiele razy. Czasem sam, częściej w obecności Suguru.
W końcu to on pierwszy wciągnął do niej rękę. Zawsze miał słabość do odrzuconych, pogardzanych przez innych jednostek.
A Hanabi w świecie czarowników Jujutsu była właśnie kimś takim. Dziewczyną, której istnienie dla wielu z nich, szczególnie starszyzny wydawało się policzkiem dla ich społeczności.
Zatrzymał się dopiero przed wejściem. Wsparł dłoń na shoji i pchnął je w bok, bez słowa uprzedzenia.
A kiedy panel został przesunięty, z miejsca natknął się na pełne zaskoczenia, spojrzenie zielonych oczu.

— Gojo? — Jej ciepły głos zabrzmiał w jego uszach tak znajomo, tak przyjemnie, że uśmiech mimowolnie wpełzł na pełne wargi. Brzmiała jak piękne wspomnienie upalnego lata.

— Spodziewałaś się kogoś innego? — Zapytał z przekąsem, opierając się ramieniem o przed chwilą przesunięte shoji.
W pierwszej chwili wsunął ręce w kieszenie spodni, ale zaraz pokręcił głową i wyciągnął ramiona w stronę dziewczyny, zachęcając ją kiwnięciem dłoni do tego, by się zbliżyła.

— Spodziewałam się, że zapukasz. — Odparowała, ale zaraz bez słowa więcej, jednym susem pokonała dzielącą ich odległość i wtuliła się w ciało znacznie wyższego do niej mężczyzny, obejmując jednocześnie ciasno jego tułów.

— A ja byłem pewny, że będziesz odpowiadać na wiadomości. Pomyślmy, które z nas jest bardziej rozczarowane? — Wsparł brodę na czubku głowy dziewczyny i z zadowoleniem pociągnął nosem jej zapach.
Choć w każdym calu przypominała mu klątwę, woń bijąca od jej ciała była przyjemna. Co prawda klątwa Kitsune właśnie taka była. Zwiewna, kobieca, przyciągająca po to, by chwilę później bezdusznie odbierać życie swym ofiarom.
I choć samej zainteresowanej takie żarty się nie podobały, Gojo często dokuczliwie stwierdzał, że w gruncie rzeczy musiała być prawdziwą klątwą 9 ogoniastego lisa, który kolejny raz przybrał ludzką postać.

— Byłam bardzo zajęta. — Mruknęła wciśnięta w szeroki tors, skryty pod czarną bluzą.

— Oczywiście. — Odparł z kpiącym uśmiechem, po czym poluzował uścisk tylko po to, by wejść wgłąb pomieszczenia i jakby nigdy nic wygodnie rozsiąść się na kanapie. Nie była nawet zakurzona, a więc faktycznie przyjechała kilka dni wcześniej i zdążyła się ponownie urządzić. — Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz