3. Jak za starych, dobrych czasów.

592 39 9
                                    



— Nanami, wyskoczmy gdzieś dzisiaj wieczorem. — Gojo z szerokim uśmiechem zasiadł na krześle, obok jasnowłosego mężczyzny, który czytając poranne wydanie miejscowej gazety, popijał czarną kawę.


— Nic z tego, dziś jestem zajęty. — Odparł lakonicznie, zbywając znajomego, co zresztą miał w niezwykle częstym zwyczaju.
Choć razem z Getō i Ieiri był z białowłosym w jednej klasie, nigdy nie nawiązał z nim specjalnie głębokiej relacji.
Różnili się między sobą tak bardzo, że trudno było się temu dziwić.

— Doprawdy? Bo widzisz, Shoko już się zgodziła. — Oznajmił, przywdziewając na wargi tajemniczy uśmiech. — Hanabi wróciła. Pomyślałem więc, że wyskoczymy na miasto, jak za starych dobrych czasów. Zjemy coś w porządnej restauracji i po prostu spędzimy razem trochę czasu.

— To zmienia postać rzeczy. — Stwierdził blondyn, odkładając gazetę. Jego spojrzenie utkwiło w twarzy znajomego, a właściwie na czarnej opasce, którą zwykł zakrywać swoje wyjątkowe, potężne oczy. — Zarezerwuj stolik w Saito. Nigdy nie jadłem lepszego sushi niż tam. I włóż okulary. Miło będzie, jeśli choć raz nie będziesz zwracał na siebie uwagi.

[...]

Była wściekła. Gojo jak zwykle poinformował ją o wszystkim w ostatniej chwili.
W biegu wkładała na siebie nadające się do czegoś ubrania, bo najlepsza sukienka, jaką miała, która z pewnością byłaby idealna się na tę okazję leżała w szafie pomięta po podróży.
Wciągnęła na tyłek czarne rajstopy, do tego czarny golf, który wcisnęła w spódnicę o tej samej barwie. W locie właściwie przeczesywała włosy i wkładała klasyczne czarne botki na małym słupku.
W tym samym czasie Satoru siedział na kanapie w jej salonie, ubrany w jasnoniebieską koszulę, czarne jeansy i wypastowane pantofle.
Ze znudzeniem przyglądał się dobrze znanemu sobie pomieszczeniu, bo odkąd się poznali ani odrobinę nie uległo zmianie.
Kiedy w końcu stanęła przed nim zwarta i gotowa, choć z pewnością niewyszykowana tak, jakby chciała, poprawił okulary i wstał z kanapy wkładając ręce do kieszeni spodni w typowy dla siebie, nonszalancki sposób.

— Chodźmy, Ieiri i Nanami już na pewno na nas czekają. — Stwierdził krótko, po czym ruszył w stronę wyjścia. Przesunął ściankę shoji i wyszedł na zewnątrz.
Lato zbliżało się wielkimi krokami, więc nawet wieczory były już wyjątkowo ciepłe.
Dziewczyna ruszyła żwawym krokiem w stronę szkolnej bramy, chcąc jak najszybciej dołączyć do pozostałej dwójki.
Czarny samochód stał już na parkingu, więc nie czekając na zachętę ze strony białowłosego, po prostu wsiadła na tylną kanapę, zajmując miejsce obok Shoko.

— Przesuń się trochę. — Rzucił Satoru, wciskając się na siedzenie obok lisiej dziewuchy. W sytuacji, kiedy tylna kanapa byłą już załadowana tyłkami, najpewniej chętnie zająłby miejsce z przodu, obok Ijichiego, który i na tę okazję został wynajęty jako ich szofer, ale niestety ubiegł go Nanami.

— Spóźniliście się jak zwykle. — Zauważyła kobieta o brązowych włosach, po czym z uśmiechem uścisnęła młodszą o trzy lata koleżankę.
Bądź co bądź, nie widziały się już od bardzo dawna.

— I niby kogo to wina? Przyszedł i powiedział, że mam pięć minut na to, żeby się wyszykować. — Odparła zielonooka, rzucając białowłosemu groźne spojrzenie.

— Można było się tego spodziewać. — Rzucił Nanami obracając się tak, by spojrzeć twarzą w twarz na dziewczynę. Posłał jej jeden ze swoich powściągliwych uśmiechów. — Dobrze widzieć cię tutaj całą i zdrową.

Po krótkim przywitaniu Ijichi, który podobnie jak Satoru wiedział o jej przyjeździe już od dawna, nacisnął na pedał gazu i ruszyli prosto do samego centrum Roppongi, pod wybraną przez Nanamiego restaurację.
Jak zwykle było tam gwarno i tłoczno.
Kobiety ruszyły przodem, a mężczyźni tuż za nimi. Hanabi musiała przyznać, że odwykła od takich tłumów.
Nigdy zresztą zbyt chętnie między nie nie wchodziła, całe życie mając na uwadze, że działa na klątwy niczym lep na muchy.
Garnęły się do niej niezależnie od sytuacji, a mimowolne zwabianie ich w miejscach publicznych, zwyczajnie nie było roztropne.
Czas spędzony w Europie zwyczajnie odzwyczaił ją od takiego zagęszczenia ludności.
Docierając pod odpowiedni budynek, przekroczyli próg restauracji, a białowłosy na moment wyprzedził kobiety, by zbliżyć się do kierowniczki sali, która wyznaczała klientom konkretne miejsca.

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz