19. Upragniona bliskość.

386 32 6
                                    



W tym rozdziale pojawią się treści przeznaczone dla osób 18+
Zamieściłam oznaczenia, także wszystkie wrażliwce i osoby niepełnoletnie uważam, za ostrzeżone! <3
_______________________________________________

 Biegła przed siebie na złamanie karku z prędkością nieosiągalną dla zwyczajnego człowieka.
Gdyby postawiono obok niej Usaina Bolta, mógłby tylko ze smutkiem przyglądać się z oddali jej plecom. Kumulująca się u stóp przeklęta energia pozwalała jej wybijać się od podłoża z niewyobrażalną szybkością.
Nie zastała go ani u ojca, ani w jego własnym domu.
Zostało więc jedno, ostatnie miejsce, do którego mógł się udać, jak każdego wolnego wieczoru, odkąd wróciła.
Pognała prosto do swojego pawilonu, wpadła do środka ani myśląc zrzucić u progu trampki, tak jak oczekiwano by po jej wychowaniu.

Satoru siedział właśnie w części jadalno-kuchennej jej mieszkania i zajadał się odgrzanym najpewniej chwilę wcześniej obiadem, który przygotowała dla siebie poprzedniego dnia.
Czuł się tu jak u siebie. Czego nie miała mu za złe, byli w końcu małżeństwem. Tak naprawdę chyba każde z nich niecierpliwie oczekiwało momentu, w którym będą mogli zamieszkać razem.
Co już wcześniej ustalili- w jego pawilonie. Był większy, bardziej oddalony od głównej części kampusu, co dawało zdecydowanie większą swobodę.
Na razie jednak Itadori wciąż musiał pozostawać w ukryciu, więc było im dane jeszcze trochę zaczekać.


 Stanęła jak wryta widząc ten zupełnie zwyczajny obraz, zachowywał się bowiem, jakby zupełnie nic złego się nie stało.
Sama wizyta u starszyzny jej odebrała apetyt na wiele godzin, a gdyby jeszcze po tym jakże nieprzyjemnym spotkaniu natknęła się na klasę specjalną, najpewniej wcale nie byłaby tak spokojna.
Białowłosy zwrócił ku niej twarz, a jego oczy skryte były pod czarną opaską.
Niegdyś zamiast niej nosił bandaże, ale wówczas wiele osób zaczepiało go pytając z ciekawości, jakiemu wypadkowi uległ.
Nie lubił tego, choć czasem rzucał wyjątkowo wymyślne sposoby na utratę wzroku i dzielił się nimi, jakby była to najszczersza prawda. Koniec końców, najwyraźniej podczas jej kilkuletniej nieobecności dorobił się ciemnej opaski, która była zdecydowanie praktyczniejszym rozwiązaniem.

— Hanabi? — Zapytał, najwyraźniej nieco zaskoczony stanem, w jakim się pokazała. Była nie tylko zdyszana, a jej policzki czerwone. Rude włosy rozsypane miała w nieładzie, nie ulegało więc wątpliwości, że pędziła tu na złamanie karku. I chyba nie do końca rozumiał dlaczego, bo właściwie w ostatnich dniach utrzymywała dystans i wyraźnie pokazywała mu, że wciąż pamiętała o tym, czego dopuścił się na lotnisku.
Nie zrobił tego świadomie, nie miał na myśli niczego nieprzyzwoitego, tak... Po prostu się wydarzyło. Z jego nieostrożności i zamierzał na przyszłość bardziej się pilnować, ale jego zapewnienia niewiele dawały, a teraz... Patrzyła na niego w taki sposób, jakby wszystko to nie miało już żadnego znaczenia.

— Nic ci nie jest... — Bardziej stwierdziła fakt, niż zapytała, w końcu to, co zastała, nie pozostawiało jej żadnych wątpliwości.
Z wyrazem ulgi zbliżyła się do niego żwawym krokiem i bez zbędnych ceregieli wpakowała się okrakiem na jego kolana. Objęła mocno jego kark i wtuliła głowę w zagłębienie u jego szyi.
Wiedziała, że był potężny, ale mimo wszystko zbieg okoliczności, jaki nastąpił wzbudził podejrzenia nie tylko u Nanamiego. Ona również się martwiła.

Nie chciała, by ktokolwiek na niego polował. By ich małżeństwo stało się powodem, dla którego żadne z nich nie będzie mogło prowadzić zwyczajnego życia.
Białowłosy uśmiechnął się pod nosem i objął rękoma wąską talię dziewczyny.
Wiedziała, że podobne klątwy niewiele mogły mu zrobić, a mimo wszystko wciąż się o niego martwiła. Czy nie była to najczystsza oznaka miłości, którą go darzyła? Przed którą przez lata uciekała, w niepewności i obawie przed złamanym sercem.
Jakże mógłby tak beztrosko odrzucić albo rozbić podobnie gorejące uczucia?

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz