11. Niespodziewana decyzja.

450 32 32
                                    



  Wykąpani, ubrani w świeże ubrania zeszli piętro niżej na taras należący do rodziców Luany i Paula.
Syto zastawiony stół czekał już na ich przybycie od dłuższej chwili. A mała Maria, kiedy tylko spostrzegła Satoru, wyrwała się z objęć swojej babci i ruszyła biegiem w stronę białowłosego mężczyzny.
Gojo zaśmiał się na ten widok i przykucnął przed dziewczynką, która zaraz bezceremonialnie wpakowała mu się na ręce.
Zaakceptował już bycie nianią dla tutejszych dzieciaków, bo właściwie wszystkie traktowały go w podobny sposób.
Nawet dzieci sąsiadów, które nie miały z nim tak dużego kontaktu, jak mała Maria.
Starsza kobieta również podeszła do Satoru i wyściskała go solidnie, nie szczędząc mu słów w języku portugalskim, których zupełnie nie rozumiał.
To samo zresztą spotkało zaraz samą rudowłosą.

— Babcia bardzo wam dziękuje za uwolnienie faweli od diabła i powrót dzieciaków do domu. Ma też nadzieję, że nie musicie jeszcze wyjeżdżać. — Wyjaśniła Luana.
Hanabi uśmiechnęła się do kobiety z wdzięcznością i objęła ją mocno, choć jeszcze do niedawna z pewnością nie pozwoliłaby sobie na taką poufałość.
Jednak przebywanie wśród ludzi innych kultur nieco otwierało umysł, uczyło zupełnie nowych rzeczy, które koniec końców wcale nie były takie złe, jak mogło się wydawać początkowo.

— Bardzo chcielibyśmy zostać dłużej, ale mamy w Japonii swoje obowiązki. Czeka tam na nas ktoś, kto tak jak wy potrzebuje naszej pomocy i nie możemy go zawieść. — Hanabi cmoknęła starowinkę w policzek, na co ta ucieszyła się nadzwyczajnie i znów odezwała się w swoim rodzimym języku.

— Babunia mówi, że jesteś dla niej jak trzecia wnuczka i zawsze będziecie mile widziani w naszym domu, a teraz siadajcie do jedzenia, bo zaraz wystygnie! — Ponagliła Luana.
Hanabi skinęła głową i wypuściła babinkę z objęć, po czym zasiadła do stołu.
Gojo z dzieckiem na rękach przysiadł tuż obok niej. Jedną ręką obejmował małą, wiercącą się istotę a drugą zabrał się za pałaszowanie przygotowanego przez miejscowych posiłku.

 Kolacja ze spokojnego, rodzinnego spotkania po jakimś czasie zmieniła się w imprezę zakrapianą alkoholem w rytmie muzyki, którą Paul puszczał z głośników.
Oprócz samej rodziny zjawili się sąsiedzi. Między innymi ojciec zaginionego chłopca, który wrócił do domu.
Choć nie potrafił rozmawiać w żadnym obcym języku, jego wdzięczność tak wyraźnie biła mu z oczu, że nie było takiej potrzeby.
Wyściskał dwoje obcokrajowców, obcałował ich niemalże płacząc.
Zresztą nie on jeden, bo jak się okazało, więcej rodziców przyszło okazać wdzięczność obcym, którzy ryzykowali swoje własne życia, by pozbyć się trawiącego ich ziemie problemu.

 Muzyka ucichła dopiero o świcie, kiedy wszystkich dopadło już zmęczenie.
Hanabi najedzona i szczęśliwa przebrała się w piżamę i wskoczyła do łóżka.
A kiedy pojawił się przy niej Satoru, wyciągnęła ku niemu dłonie, chcąc jak najszybciej się w niego wtulić.
Mężczyzna nie kazał się prosić dwa razy, bo zaraz wpadł w pościel, przyciągając do siebie drobne ciało rudowłosej kobiety.
I tak wtuleni w siebie, zasnęli spokojnie zupełnie, ignorując promienie wschodzącego słońca, wpadające przez okna budynku.

[...]

 Pogoda sprzyjała odpoczynkowi w czterech ścianach. Na zewnątrz panowała ulewa. Ulicami faweli spływały rwące potoki, a dźwięk deszczu spadającego na blaszany dach, dudnił w sypialni w kojący sposób.
W powietrzu unosiła się wilgoć i chłód, a była to przyjemna odskocznia od doskwierającego w większości czasu skwaru.
Dziewczyna uchyliła zaspane powieki, a pierwsze co napotkała wzrokiem, to spojrzenie wyjątkowo niebieskich oczu.
Choć nie spał już najwyraźniej jakiś czas, nie ruszył się z miejsca, tylko czekał cierpliwie, aż i na nią przyjdzie pora.
Popołudnia w tym domu były najspokojniejszymi okresami, bo wszyscy mieszkańcy prócz babci i dzieci wychodzili do pracy, więc budynek właściwie pozostawał pusty.
Mogli więc lenić się z powodzeniem, nie odczuwając wyrzutów sumienia.

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz