13. Tajemnice Sukuny.

467 34 4
                                    



 Siedziała w milczeniu, spoglądając na chłopaka, który w zakłopotaniu gładził dłonią swój kark.
Niewiele znajdowała słów na to, by móc go pocieszyć więc zwyczajnie zachowała ciszę.
Niestety w świecie, w którym przyszło im żyć, okrucieństwo nie było niczym rzadko spotykanym.
Czarownicy Jujutsu istnieli po to, by chronić słabszych i bezbronnych, czasem niestety się nie udawało.
Wiedziała, że na pewnym etapie nauczy się z tym żyć. Ona również nie rozpaczała za dziećmi, które straciły życie w Brazylii, a cieszyła się z tych, które udało się uratować. Dla Itadoriego było jeszcze zbyt wcześnie, by mógł spoglądać na stratę, jako na koszt konieczny do poniesienia i skupić się na tym, że jego działania uratowały innych, albo chociaż ukróciły ich cierpienie.

— Zabiłaś kiedyś człowieka? — Zapytał nagle, przekręcając buzię w bok, by móc się jej przyjrzeć.
Oboje siedzieli teraz na kanapie w piwnicy domu Gojo. Białowłosego jednak jak zwykle nie było obok, bo gdyby był, najpewniej nie pozwoliłby im taplać się w tej melancholii, w którą oboje weszli chętnie niczym świnki do błota.

— Nie jednego. — Odparła i wzruszyła bezradnie ramionami. — Czytałam kiedyś zapiski z mojej obserwacji. Pierwsze udokumentowane śmierci z mojego powodu zdarzyły się, kiedy miałam pięć lat w tokijskim sierocińcu. Co prawda nie byłam tego świadoma, ale klątwy, które przyciągałam, rozprawiały się z ludźmi w moim imieniu. Później tatko nauczył mnie to kontrolować i egzorcyzmować, więc niewinni ludzie przestali ginąć. Na jakiś czas, bo kiedy skończyłam już szkołę i zaczęłam pracę w tym fachu na poważnie, zdarzyło się wiele przypadków, w których dla dobra innych, własnego bezpieczeństwa, musiałam pozbywać się choćby zainfekowanych klątwami osób. To niestety część naszej pracy. Nie powiem, że do tego przywykniesz, ale jeśli nie będziesz chciał zwariować do reszty, będziesz musiał się z tym pogodzić.

Pusty śmiech, obcego tembru głosu rozbrzmiał w pomieszczeniu, a na policzku chłopaka pojawiły się usta.
Widziała to już drugi raz, więc po prostu skupiła się i machnęła dłonią na Itadoriego, żeby przypadkiem nie próbował uciszać siedzącego w jego wnętrzu króla klątw. Co prawda nie wiedziała, co miał do powiedzenia — niemniej, warto było choćby spróbować pociągnąć go za język.

— To zabawne, że masowa morderczyni przekonuje ludzkie dziecko, że powinno pogodzić się ze śmiercią, którą komuś zadaje. — Oznajmił Sukuna, szczerząc się przy tym obrzydliwie.
Hanabi, choć ewidentnie chciał ją sprowokować, tym razem zachowała spokój. Chciał bawić się z nią w kotka i myszkę? Mogła mu to zapewnić. Cena była niewielka, jak za informacje, które mogła uzyskać.

— Faktycznie odebrałam już trochę żyć, ale nie nazwałabym się masową morderczynią. Gdybym nawet się starała, ciężko byłoby mi usiąść na takim stosie trupów, jak ty. Sukuna. — Odparowała ze spokojem w głosie.

— Twój głos, kiedy wypowiadasz moje imię, wciąż brzmi tak samo, ale twoja pamięć stała się słaba. Wybrakowana. Kiedy już odzyskam moc i pozbędę się bachora, w którym siedzę, z rozkoszą będę patrzył na to, jak wszystko sobie przypominasz. Jak popadasz w szaleństwo, trup za trupem, którego śmierć spowodowałaś. — Po tych słowach Sukuna zniknął, a zaczerwieniony Itadori pochylił głowę, w geście skruchy.

— Przepraszam, Hanabi. Czasem nad nim nie panuję. — Powiedział, a dziewczyna stanowczo pokręciła głową.

— Nie masz za co przepraszać, im więcej mówi, tym lepiej. Zadając pytania, nie dowiemy się niczego, ale być może sprowokowany powie kiedyś coś, co faktycznie ma sens. Coś, co jednoznacznie udowodni moje pochodzenie. — Wyjaśniła, nie chcąc by dzieciak przejmował się jeszcze wybrykami jego nietypowego mieszkańca.
Sukuna tym razem również brzmiał tak, jakby doskonale ją znał. Ile jednak było prawdy w jego słowach, nie mogła nawet się domyślać.

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz