14. Rzucone wyzwanie. (18+)

586 41 40
                                    



Moi drodzy czytelnicy, ostrzeżenie!
Ten rozdział przeznaczony jest wyłącznie dla pełnoletnich użytkowników!
Po pojawieniu się oznaczenia, wszystkie niepełnoletnie i niegotowe na erotykę oczka, proszę o zakończenie czytania!
Pozdrawiam, nomen omen gorąco!
☆ ☆ ☆

— To rozbieżna pięść Itadori. Na mnie nie podziała, ale przeciętny czarownik, czy klątwy pierwszego i wszystkich poniższych stopni, będą na nią reagować. To nie jest jeszcze perfekcja, ale wystarczy, żebyś przestał być bezbronny. Chciałbym, żebyś spróbował tej techniki z Abi. Jest bardzo silna, ale nie walczy wręcz tak dobrze, jak ja. Jestem ciekaw czy na kogoś z jej szybkością regeneracji, taki atak zadziała. — Gojo poprawił palcem ciemne okulary, zatknięte na nosie. Skierował bose kroki prosto do stolika, na którym stały butelki z wodą.
Musiał przyznać, że Itadori miał talent. Czuł, że chłopak niegdyś będzie w stanie go dogonić, a przynajmniej taką właśnie żywił nadzieję.

Sam mógłby zniszczyć struktury panującego świata, zmusić miliardy do klękania i chylenia przed nim głowy, ale nigdy nie pożądał władzy.
Nigdy nie był taki jak Getō. Edukacja była tym, czego potrzebował, by zmienić otaczające ich społeczeństwo, by wymazać bezsensowne zasady toczące zgniliznę  światka Jujutsu.
Ile potencjałów zostałoby zmarnowanych, gdyby poddawał się panującemu prawu? Gdyby nie decyzja, którą podjął przed laty Yaga zachowując przy życiu Hanabi i nie dał mu tym samym przykładu, że można działać inaczej, zarówno Yuta, jak i Itadori byliby dziś martwi.

— Gojo-sensei, nie boi się pan, że zrobię jej krzywdę? — Chłopak spojrzał na mężczyznę nieco zdezorientowany. Skoro była od niego słabsza istniała szansa, że ją trafi. Oczywiście słyszał już o jej nadzwyczajnej regeneracji, ale mimo wszystko myśl o tym, że mógłby sprawić ból komuś, kogo lubił, wprawiała go w zakłopotanie. Nawet jeśli miał to być tylko trening.
Przy Satoru nie musiał się oszczędzać, podobnie było z Kento. Obaj zresztą byli doświadczonymi w boju mężczyznami, a Hanabi była kobietą, w dodatku znacznie drobniejszą od niego. Wyglądała na młodszą niż była w rzeczywistości, a to wszystko sprawiało, że wydawała się nadzwyczajnie krucha.

— Zdecydowanie bardziej bałbym się, że to ona zrobi krzywdę tobie. Na szczęście nie potrafi walczyć z przyjaciółmi z całym swoim potencjałem. Niemniej uważam, że powinieneś zobaczyć moją żonę w akcji z prawdziwymi klątwami. Potrafi zrobić prawie tak doskonałe wrażenie, jak ja. — Satoru odkręcił butelkę i pociągnął kilka łyków, obserwując jak twarz chłopca, niespodziewanie się zmienia.
Na jego policzku znów wykwitł uśmiech Sukuny, który ostatnimi czasy nadwyraz często wyłaził na zewnątrz i okazywał swoją obecność.

— Twojej żony? — Głos Sukuny, głęboki i chrapliwy rozbrzmiał w pomieszczeniu, zderzając się brutalnie z drewnianą podłogą i ścianami. — To moja żona. Nie próbuj jej tak nazywać. Wasze śmieszne rytuały nie znaczą dla mnie nic. Kiedy wrócę, odbiorę wszystko, co do mnie należy. Ją również.

Itadori z trudem przełknął ślinę. Ostatnie czego się spodziewał, to usłyszeć coś takiego.
Spojrzał niepewnie na swojego nauczyciela. Co prawda w żadnym wypadku nie był winien zachowania Sukuny, ale gdyby ten wściekł się za bardzo, czy mógłby pod wpływem emocji zakończyć wszystko raz a porządnie?
Satoru spoglądał na niego z wyrazem twarzy, który nie mówił zbyt wiele.
A mimo wszystko jego ciało wydało się w tej chwili wyraźnie napięte. Zupełnie, jakby był gotów do ataku w każdej sekundzie.

— Niegrzeczny chłopiec. — Rzucił w końcu, ale jego ton brzmiał dość frywolnie jak na kogoś, kto właśnie dowiedział się, że jego żona była już wcześniej zamężna. — Ładnie to tak podsłuchiwać cudze rozmowy?

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz