4. Gojo Satoru, nadzorujący.

562 41 13
                                    



   Coraz częściej męczyła ją myśl o tym, że koniec końców naprawdę mogła okazać się klątwą.
Słowa Sukuny, choć wiele nie zdradzały, odbijały się echem w jej głowie i nawet jeśli idąc za radą Nanamiego, starała się nie brać sobie tej krótkiej rozmowy do serca, obawiała się poznać prawdę.
Do niedawna jeszcze gnała za nią po całej Europie. W jej poszukiwaniu przemierzyła Stany Zjednoczone od jednego krańca po drugi.
Poznała setki czarowników, wiedźm, oszustów i wielu innych, tylko po to, by dowiedzieć się o sobie czegokolwiek.
Tymczasem, kiedy prawda mogła znajdować się na wyciągnięcie ręki, oblatywał ją strach.
Co zrobiłby Yaga, gdyby nagle okazało się, że nigdy nawet przez chwilę nie była człowiekiem.
Jak zareagowałaby społeczność Jujutsu? Czy starszyzna nie wydałaby rozkazu natychmiastowej anihilacji?


Pod skórą czuła, że tak właśnie skończyłby się jej żywot. Tylko kogo zatrudniliby do tej roboty? Nawet Nanami, nie byłby w stanie jej zabić.
Chyba jedyną osobą, która mogłaby to zrobić, był Gojo, ale czy przystałby na taki rozkaz? Z jednej strony przyjął fakt, że Getō stał się jego wrogiem i gotów był walczyć z nim w imię dobra, ochrony świata. Czy i ją zechciałby zabić, bez mrugnięcia okiem tylko dlatego, że tak naprawdę była klątwą?
W gruncie rzeczy, od chwili, do której sięgała jej aktualna pamięć, nie krzywdziła ludzi umyślnie. Przeciwnie, starała się im pomagać. Czy mogło to jednak wymazać setki, a może nawet tysiące lat ludzkiego cierpienia nim straciła wspomnienia?
Jeśli naprawdę była lisim demonem o dziewięciu ogonach, miała na sumieniu zbyt wiele istnień, by kilkanaście lat dobrego życia mogło naprawić jej błędy i dać prawo do życia.
Wiedziała o tym i bała się szczerze, że właśnie takim potworem się okaże.


 Kilka dni wcześniej poprosiła ojca, by znalazł jej jakieś zajęcie. Chciała zacząć pracować, bo oszczędności, które zebrała przez lata stopniały w trakcie podróży. Co prawda dorabiała na różne sposoby, by nie stracić wszystkiego, niemniej cała eskapada kosztowała ją bardzo wiele i zlecenia były tym, czego teraz potrzebowała.
Włożyła więc, jak standardowo miała w zwyczaju, czarne spodnie, bluzkę z długim rękawem w tym samym kolorze i klasyczne vansy, po czym opuściła swój pawilon i niespiesznym krokiem ruszyła w stronę dyrektorskiej siedziby Yagi.
Nie wiedziała właściwie, jak starszyzna zareaguje na jej powrót, czy zechcą przydzielić jej jakieś misje. Właściwie od zawsze mieli wobec niej obiekcje, nie miało znaczenia czy była tu na miejscu, czy podróżowała.
Starali się utrudniać jej życie na wszelkie możliwe sposoby i gdyby nie ojciec, gdyby nie przyjaciele najpewniej już dawno by się poddała.

Spoglądała na pracowników, którzy zatrudnieni w szkole, zajmowali się ogrodami, zachowaniem czystości na terenie placówki i wszystkim innym, czego wymagała do utrzymania.
"Nie-czarownicy" bądź czarownicy bardzo niskiego stanu. Głównie tacy ludzie zatrudniani byli w tym miejscu, jako pomoc.
Mimo wszystko witała się z każdym, czasem nawet zatrzymywała się na krótką rozmowę, gdy pojawiał się ktoś, kto pracował tu dłużej i znała go nieco lepiej niż resztę.
Pamiętała doskonale, że Getō zawsze ich ignorował. Z czasem pojęła dlaczego.
Łatwiej było mu przyznać jej człowieczeństwo, tylko dlatego, że w gruncie rzeczy okazała się bardzo potężna, niż tym, którzy nie posiadali talentu i nie byli w stanie manipulować ani przeklętą energią, ani samymi klątwami.
Nim odszedł zaręczał, że świat, który chce stworzyć będzie dla niej lepszy.
I być może w rzeczywistości tak właśnie by się stało, problem polegał na tym, że ona wcale nie chciała innego świata.
Rozumiała nawet, że bycie klątwą skaże ją na rychłą śmierć. Mimo wszystko wolała to, od poświęcania całej ludzkiej "niemagicznej" społeczności.


 Przed wejściem do pawilonu zdjęła trampki, a później przesunęła papierowo-drewniany panel i weszła do środka.
Jej ojciec siedział wygodnie na niewielkim futonie specjalnie do tego przeznaczonym i dziergał kolejnego ożywieńca.
Dziewczyna zbliżyła się do niego i skłoniła na powitanie, tylko po to, by zaraz przysiąść obok i objąć ojca za szyję a później złożyć na jego policzku krótki całus.
Tak wiele zawdzięczała temu człowiekowi, gdyby nie miał w sobie tak wielkiej empatii, nigdy nie dożyłaby dorosłości.

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz