5. Gdyby była klątwą.

534 39 49
                                    



Po kilku godzinach podróży ponownie podnieśli kanapę, żeby przysiąść i coś zjeść.
Każde z nich wybrało dla siebie inny posiłek z dostępnej w pierwszej klasie karty, którą zresztą dostali od nadmiernie uśmiechającej się do Satoru stewardessy.
Jakiś czas później podała im ciepłe i pachnące całkiem przyjemnie zamówienie. I nawet w tym momencie nie ulegało wątpliwości, że jej uwaga skupiała się głównie na białowłosym, który zresztą jak zwykle w takich sytuacjach, korzystał z tego nadwyraz skwapliwie.


— Mogę jeszcze w czymś panu pomóc, coś podać? — Zapytała, poprawiając dłońmi idealnie dopasowane poły marynarki.
Sama Hanabi musiała przyznać, że kobieta wyglądała jak wyrwana z jakiegoś katalogu. Idealny makijaż podkreślający urodę, schludnie upięte włosy, a na nich uroczy kapelusik będący częścią całego uniformu.
Spódnica, buty na niewysokim, ale jednak obcasie.
Siedząc przy niej w skarpetkach i leginsach, zdecydowanie nie czuła się komfortowo! Przez chwilę nawet przeklinała samą siebie za to, że w podróży jak zwykle postawiła na wygodę.

— Dziękuję, ale zdaje się, że mam wszystko, czego trzeba mi do szczęścia. — Oznajmił i spojrzał na siedzącego u swojego boku rudzielca, którego zaraz zgarnął ramieniem, przyciągając do siebie na tyle mocno, by nie mogła wyrwać się z objęć i zaoponować. A kiedy już Kitsune była blisko, ponownie spojrzał na stewardessę i uśmiechnął się przepraszająco.
Kobieta zmierzyła Hanabi mroźnym spojrzeniem, zupełnie jakby to jej winą było, że białowłosy nie zamierzał poświęcać jej więcej swojej uwagi.
Kiedy tylko pracownica pokładowa odeszła od nich na kilka kroków, zielonooka odepchnęła od siebie mężczyznę i spojrzała na niego oburzona.

— Najpierw dwuznaczne uśmieszki i flirt, a później wykorzystujesz mnie, żeby pozbyć się zainteresowanej! — Fuknęła na niego wyraźnie z tego powodu obrażona.

— Nie lubisz, kiedy w twoim towarzystwie zwracam uwagę na inne kobiety? — Zagadnął z szyderczym uśmiechem.

— Nie lubię, kiedy używasz mnie jako swojej tarczy przed nimi. — Odparowała poddenerwowana i zbliżyła się do swojego stoliczka, żeby w końcu zabrać się za jedzenie.

— Oi, Hanabi... — Mruknął, przesuwając się ku niej wyraźnie. — Czyżbyś była zazdrosna?

Twarz mężczyzny zawisnęła tuż przy jej uchu. Zirytowana złapała głębszy oddech i odwróciła się ku niemu, sprawiając jednocześnie, że ich nosy zetknęły się ze sobą.
Na jej policzkach pojawił się rumieniec i ciężko było stwierdzić, czy wynikał z nadmiernej bliskości, czy nieukrywanej w tej chwili złości.
Zielone oczy wpatrywały się w ciemne szkiełka okularów nadwyraz gniewnie.

— Niby dlaczego miałabym być o ciebie zazdrosna, Gojo?! Nie bądź taki pewny siebie! — Warknęła, nie odsuwając się ani o centymetr i wcale nie dlatego, że czuła się swobodnie. Była na tyle zła, by zasadzić się głębiej w swoim uporze i nie odpuścić, choćby wstyd miał pochłonąć ją do cna.
Choćby jego bliskość, jak przed laty miała znów wywołać w niej szybsze bicie serca.

— Może... Nie o mnie, a o uwagę, jaką poświęcają mi inne? — Zapytał z szerokim uśmiechem ani myśląc się od niej odsunąć.

— Myślisz, że tylko ty potrafisz bawić się w złodzieja cudzych serc? Wylądujmy, a pokaże ci, co potrafię! — Zapędzała się w swoim gniewie coraz bardziej i choć słowa ledwie co wypłynęły z jej ust, już zaczynała ich żałować.
Satoru spoważniał na moment, wyprostował się i rzucił jej spojrzenie znad okularów, ale nie było w nim już nic wesołego.

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz