22. Energia dzielona na dwoje.

278 24 9
                                    



— Przyniósł cię Masamichi. Kiedy po wszystkim opuszczał mistrza Tengena, znalazł cię nieprzytomną i zakrwawioną na jednej z uliczek. Co prawda większość posoki nie należała do ciebie, ale można podejrzewać, że solidnie ci się oberwało, w innym wypadku nie straciłabyś przytomności. Chyba, że twoje zdolności regeneracyjne nieco osłabły, w końcu teraz muszą być dzielone na dwoje. — Wyjaśniła Shoko, spoglądając na przyjaciółkę z delikatnym, ale pełnym pokrzepienia uśmiechem.

Hanabi spojrzała na nią zadzierając ku górze rdzawą brew. Nie miała pojęcia, co Shoko mogła mieć na myśli. W końcu, z jakiego powodu miałaby dzielić swoją energię na dwie osoby, dlaczego tak nagle bez głębszego powodu miałaby osłabnąć?
Obrażenia, które zadał jej Mahito były niczym w porównaniu do tego, co stało się z nią przy starciu z Tojim, który rozerwał jej płuca, zmiażdżył serce i przebił jej ciało na wylot jednym ciosem.
Nawet wtedy, choć utonęła niemalże w swojej krwi, dławiła się nią nie mogąc złapać oddechu, nie straciła przytomności, a jej ciało zregenerowało się w mgnieniu oka, budząc jednocześnie przerażenie, jak i podziw w zabójcy czarowników.

— Chyba... Nie do końca rozumiem.

— Zupełnie niedomyślna. Nic się przez te lata nie zmieniło, Hanabi. — Shoko przewróciła oczami i rozłożyła bezradnie ręce. Wyglądało na to, że jak zwykle musiała mówić do niej wprost. — Nie próżnowaliście w tej Brazylii, to muszę przyznać. No, ale jesteście dorośli, mogę więc tylko pogratulować. Jesteś w ciąży, Hanabi. Dokładnie w czternastym tygodniu.

Rudowłosa spoglądała na Ieiri, jakby nie do końca trafiały do niej jej słowa.
Powieki miała szeroko rozwarte, a usta rozchylone w zdumieniu, które ją ogarnęło. W pierwszej chwili zapomniała nawet o oddechu, który wrócił dopiero, wtedy gdy była już na skraju wytrzymałości.

Kolory na jej twarzy zmieniały się niczym u kameleona. Najpierw zbladła, chwilę później u progu uduszenia zrobiła się niemalże sina, a na końcu czerwona, niczym burak.Musiała szczerze przyznać przed samą sobą, że nie brała tej opcji pod uwagę.Właściwie nie do końca wiedziała nawet, czy była człowiekiem, myśl o ewentualnym potomstwie nie nachodziła jej więc zbyt często. Właściwie od rozmowy ze starszyzną, wcale.Zdecydowanie bardziej optowała za tym, że nie była zdolna do posiadania własnych dzieci. Los jednak uznał za stosowne z niej zadrwić i zarobić wszystko po swojemu.
W jednej chwili jej umysł zalały setki przeróżnych myśli. Od swego rodzaju radości po obawy, których to z kolei było zdecydowanie więcej. Co byłoby, gdyby jednak okazała się złym duchem? W historii były już kobiety zdolne urodzić dzieci klątw. Dlaczego miałaby nie pojawić się więc klątwa zdolna do rozmnażania się z męską częścią ludzkiej społeczności?
I jeśli kimś takim była, to obawy starszyzny miały spełnić się już za kilka miesięcy.
Zresztą, podzielała je i trudno było się temu dziwić. Nie była pewna, czy nosiła pod sercem małego człowieka, owoc bliskości i miłości, czy potwora, który w przyszłości miał siać zniszczenie.
Jak wszystko by się nie potoczyło, była odpowiedzialna za powołanie na świat kolejnego życia i była to myśl, która w tej chwili odbierała jej siły.


— Hanabi, wszystko w porządku? — Ieiri najwyraźniej nie spodziewała się takiej reakcji. Wyobrażała sobie raczej, że rudowłosa będzie skakać z radości. W końcu związek, w który weszła nie był wynikiem zdrowego rozsądku — wręcz przeciwnie, natomiast popchnięty był przez uczucia, które żywili względem siebie od lat. W takich związkach wieść o nowym członku rodziny przynosiła raczej radość i ulgę, nie wątpliwości.

— Sama nie wiem. — Przyznała zupełnie szczerze. — Ktoś jeszcze wie? Oprócz ciebie?

— Za kogo ty mnie masz, Hana? Oczywiście, że nie. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, nie biegałam po kampusie krzycząc, że spodziewacie się potomstwa. — Brwi szatynki ściągnęły się ku sobie.
Widziała strach malujący się na twarzy młodszej koleżanki i wiedziała doskonale, że nie brał się on z błahych powodów. Musiała się obawiać tego, co przyjdzie na świat. W końcu ciąża wcale nie dawała im potwierdzenia tego, że była człowiekiem. Równie dobrze mogła być przeklętym duchem, który sprowadzi na świat coś podobnego.
Shoko na krótką chwilę zniknęła za parawanem i przyciągnęła za sobą maszynę do usg.
Miała nadzieję, że Hanabi widząc to, co dostrzegła na ultrasonografie ona, pozbędzie się wszelkich wątpliwości i pojawi się w ich miejsce radość i wyczekiwanie.

Gojo x Oc |PL| Zrozumieć KlątwęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz