Rozdział 24.

3.8K 179 7
                                    

- Jesteś pewna? – Nathan spojrzał na mnie z totalnym brakiem wiary w plan, który mu przedstawiłam.

Pokiwałam głową, choć absolutnie nie byłam. Balansowaliśmy na cienkiej granicy, ale też nie mieliśmy nic do stracenia.

Nie chciałam angażować Nathana w nasze problemy, lecz jedynie on mógł nam pomóc.

- Jeszcze możemy powiadomić FBI i policję? – po raz kolejny o tym wspomniał. Nathan chciał nasłać na Michaele wszystkie możliwe służby. Dla niego ta sytuacja była czarno-biała, dla mnie już nie.

Oszczędziliśmy mu historii o zemście i wizycie Michaela w moim mieszkaniu. Gdybym opowiedziała mu ze szczegółami o tym, co się wydarzyło, nie stałby naprzeciwko mnie w pełni opanowany. Rozmawiałabym z oficerem S.W.A.T., który szykowałby obławę na Moreno.

- Spróbujmy zrobić to po mojemu – powiedziałam.

Spojrzałam na wyjątkowo milczącego Victora. Ostatniej nocy nie przespał ani minuty, przez co miał podkrążone oczy. Udawał spokojnego, ale widziałam, że się bał. Policja potwierdziła podpalenie klubu. Co do tego, kto za tym stał, nie było wątpliwości, lecz nie poinformował o tym policji. Dlaczego? Bo wiedział, że nic to nie da.

- Powtórzmy plan – zakomunikowałam głośno, aby skupić uwagę brata, który ślepo wpatrywał się w okno. – Najpierw ja wyjeżdżam samochodem Victora z parkingu. Ludzie w czarnych SUVach, którzy obserwują budynek pomyślą, że jestem Victorem i pojadą za mną. – Poprawiłam czapkę z daszkiem, którą miałam na głowie. – Kwadrans po mnie zjeżdżacie na podziemny parking. Victor, chowasz się na tylnym siedzeniu, a ty Nathan zachowujesz się naturalnie i spokojnie jedziesz przez miasto. Nikt nie powinien cię śledzić, ale na wszelki wypadek pozostań czujny. Jak będziesz pewny, że nikt za wami nie jedzie, opuścicie Los Angeles.

Oboje pokiwali głowami, choć Nathan nadal pozostał sceptycznie nastawiony.

- Zajmę się sprzedażą klubów. Gdy sytuacja trochę się uspokoi, przekaże ci wszystkie pieniądze – przypomniałam mu o tym, co ustaliliśmy kilka godzin wcześniej.

Jeżeli mój brat miał przeżyć musiał zniknąć i już nigdy nie wrócić do Los Angeles. Planowałam zająć się spieniężeniem wszystkiego, co posiadał, by mógł rozpocząć nowe życie.

- Skąd wiesz, że sytuacja się uspokoi? – odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu.

Niczego nie byłam pewna. Mogłam jedynie liczyć, że z czasem Michael ochłonie. Nie sądziłam, że odpuści Victorowi, ale chciałam wierzyć, że przestanie na niego polować.

- Musi – odparłam.

Nie pocieszyłam go w żadnym stopniu.

- Zaczynamy. – Chwyciłam ze stolika kluczyk do Porsche.

Plan polegał na tym, aby ludzie Michaela myśleli, że jestem Victorem, który próbuje opuścić miasto. Liczyłam, że się nabiorą i pojadą za mną, a w tym czasie Nathan wywiezie mojego brata daleko od Los Angeles.

Wyszłam z mieszkania ubrana w szary komplet dresów. Z bliska nikt nie wziąłby mnie za mężczyznę, ale wystarczyło, aby odpowiednie osoby zobaczyły wyłącznie zarys postaci. Czapka z daszkiem i męskie aviatory miały zamaskować twarz, natomiast luźne dresy kobiece kształty.

Zjechałam do garażu, gdzie stało zaparkowana Porsche brata. Wsiadłam do środka, ale gdy złapałam za kierownice, potrzebowałam chwili, aby zacząć działać. Po plecach przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz. Nie myślałam o sobie, tylko o Victorze. Byłam na niego wściekła jak nigdy dotąd. Nie żałowałam tych kilku razy, kiedy go spoliczkowałam, ale też bałam się o jego życie. I to sprawiało, że odbierało mi dech.

Rysa na szkleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz