EPILOG

8K 316 55
                                        

Michael

Trzy tygodnie wcześniej

Musiałem posprzątać. Nie tylko miejsce, które było dla mnie namiastką domu, ale też swoją głowę. Myślałem, że panuję nad swoim życiem. Miałem wszystko przygotowane. Wiedziałem, kto był moim przyjacielem, a kto wrogiem – tych pierwszych było zaledwie kilku, tych drugich cała masa. Kierowałem się ustalonymi zasadami i szło mi całkiem nieźle, aż zdecydowałem się wpuścić ją do swojego życia. Zgubiła mnie zachłanność, ponieważ nie wystarczyło mi obserwowanie jej z daleka.

Przesunąłem prowizoryczny regał w spiżarni, za którym kryły się dodatkowe drzwi. Otworzyłem je przy użyciu klucza. Dawno nie zaglądałem do tego pomieszczenia, ale przyszedł czas, abym się z nim uporał. Zapaliłem światło, wchodząc do niedużego pokoju bez okien. Zastałem wszystko, tak jak zostawiłem kilka miesięcy temu. Na niewielkim biurku znajdowały się dwa kartonowe pudełka, na półkach na ścianie obok było ich więcej.

Zamierzałem pozbyć się wszystkiego.

Otworzyłem wieczko szarego pudła z odręcznym napisem „2013-2014" wykonanym moją ręką. Sięgnąłem po pierwszą teczkę. Rozwiązałem sznurek i zajrzałem do środka. Moim oczom ukazało się zdjęcie czternastoletniej blondynki, która ze sztucznym uśmiechem towarzyszyła swojemu ojcu w jakimś nadętym spotkaniu odbywającym się w restauracji na świeżym powietrzu. Miała na sobie kremową sukienkę idealnie dopasowaną do swojego młodego ciała z pierwszymi krągłościami. Przypominała anioła. Lecz ten anioł, toczył sam ze sobą wojnę o swoją duszę.

Kolejne fotografie przedstawiały tę samą dziewczynę w różnych sytuacjach w roku 2013 i 2014.

Sięgnąłem po pudełko z półki. Tym razem widniał na nim napis „2017 i 2018". Wyjąłem trzy fotografię przedstawiające blondynkę z nastolatkiem, któremu wydawało się, że był dojrzałym, godnym jej mężczyzną.

Pamiętałem dzień, kiedy wykonano te zdjęcia. Sam je zrobiłem z ukrycia, gdy wychodzili z imprezy z nadętego klubu. Niemal zgniotłem fotografię, gdy przypomniałem sobie, że tamtą noc spędziła u niego. Pieprzyli się. Miałem ochotę zabić chłopaka, choć wydarzyło się to dawno temu. Wtedy zniszczyłem mu tylko auto kupione za pieniądze ojca prawnika. Bawiłem się przy tym wyśmienicie.

Porównując obrazy, zauważyłem, jak zmieniła się na przestrzeni lat. Wypiękniała, choć zawsze wyglądała ponad przeciętnie.

- Rozpaliłem ognisko – zza moich pleców rozbrzmiał potężny głos, który zapowiadał siłę drzemiącą w rękach tego człowieka.

- Dzięki.

Lego stanął obok mnie.

Był tu już kilka razy. Sam wykonał kilka fotografii, więc znał mój mały sekret.

- Pamiętam to zdjęcie. – Wskazał na fotografię przyklejoną do ściany. – Tony udawał kierowcę Ubera i wywiózł ją i wyszczekaną koleżankę za miasto.

Oboje przyglądaliśmy się zdjęciu dwóch blondynek, które za naszą sprawą znalazły się w dzielnicy, o której istnieniu nie miały pojęcia. To była moja kara za to, że niebieskooka umówiła się po raz drugi z mężczyzną, który zachowywał się wobec niej zbyt natarczywie. Co gorsze, ona była tego świadoma. Zgodziła się, po naciskach ojca. Z perspektywy czasu, postąpiłem głupio, ale wtedy myślałem tylko, aby ją wkurzyć, bo dawała sobą manipulować. Zaczęła przyjaźnić się z tą głupią dziewczyną, bo ta spodobała się jej bratu, aż w końcu sama ją polubiła. W niedziele grała debla w tenisa, bo ojciec chciał urobić małżeństwo Sinclairów, by otworzyć restauracje w ich nieruchomościach w San Diego. Ona jedynie przytakiwała i wykonywała wszystko, czego od niej wymagano.

- Pamiętasz, kiedy zacząłeś ją obserwować? – zapytał Lego, biorąc do rąk pierwsze pudło, które miało zostać spalone na plaży.

- W dzień, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy pojechałem za nią. Gdy zniknęła za bramą bogatego osiedla, zacząłem się śmiać z własnej głupoty. Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie ocenię książki po okładce. Wróciłem do domu i nie mogłem zasnąć. Myślałem o szafirowych oczach, w których tańczył strach i determinacja. Kolejnego poranka zacząłem szukać o niej informacji.

Miałem osiemnaście lat, gdy zaintrygowała mnie trzynastolatka o szafirowych oczach. Początkowo chciałem tylko wiedzieć, dlaczego dziewczyna z bogatej dzielnicy przypominała zmęczone i wygłodzone dziecko. Później stała się zwierzakiem, którego obserwowałem niczym zza szyby w zoo. Z czasem zapragnąłem jeszcze więcej.

- Dziesięć lat – przypomniał mi.

Spojrzałem na kolejne zdjęcie na ścianie. Wykonano je dwa lata temu na plaży w Malibu. Promienie słoneczne oświetlały jej delikatną twarz, a wiatr rozwiewał długie, jasne włosy. Przypadkowo spojrzała w obiektyw, co wyglądało, jakby zapozowała. Było to moje ulubione zdjęcie, dlatego powiększyłem je i często do niego wracałem. Patrząc na fotografię, miałem wrażenie, że dziewczyna wpatrywała się we mnie. Że w końcu, po latach zauważyła mnie w swoim życiu.

Złapałem pudło i w towarzystwie Lego, wyszedłem z pomieszczenia.

Zapadał już zmrok, a ognisko rozświetlało plażę przed domem. Bez zastanowienia opróżniłem pudło, wysypując całą zawartość do ognia. Lego postąpił tak samo.

- Veronica... – wypowiedziałem jej imię, obserwując spalające się zdjęcia jej twarzy.

- Paulina nigdy za nią nie przepadała – powiedział mój towarzysz.

Wszyscy o tym wiedzieli. Początkowo Paulina była o nią zazdrosna, choć Veronica nie wiedziała o moim istnieniu. Powtarzała, że ściągnie na mnie kłopoty i miała rację. Jednak zaczęła ją nienawidzić trzy lata temu, gdy po raz pierwszy zabiłem. Zrobiłem to dla właścicielki niebieskich oczu, które od dziesięciu lat nawiedzały mnie w tych dobrych snach, ale również w koszmarach.

Zabiłem ojca Veronici, choć niektórzy uznaliby, że ulżyłem mu w chorobie nowotworowej. Według lekarzy starego skurwysyna zżarł rak – karma potrafiła się odpłacić.

Obserwując dziewczynę, widziałem również ludzi, którzy ją otaczali, w tym ojca emocjonalnego sadystę. Walczyła o ojcowską miłość, ale on wmówił jej, że nie była dostatecznie dobra, aby na nią zasłużyć. Wobec syna nie był lepszy. Mimo to, gdy znalazł się w szpitalu spędzała przy jego łóżku całe dnie. Aż pewnej nocy przyłożyłem do jego twarzy poduszkę, odbierając mu dostęp do tlenu. Byłem obecny, gdy wydał z siebie ostatni oddech.

Nie żałowałem, szczególnie, gdy rodzeństwo Haas po telefonie lekarza przybyło do szpitala i na twarzy Veronici pojawiła się ulga. Myślałem, że w końcu będzie wolna, ale ona nie wykorzystała otrzymanej szansy. Znów podporządkowała swoje życie innym, próbując ich zadowolić.

Nie zauważyłem, kiedy Lego zniknął i wrócił z kolejnymi dwoma pudłami. Ich zawartość wylądowała w ogniu, który trawił życie Veronici widziane moimi oczami.

- Nie podziewałem się po jej braciszku, że pokaże jaja – Lego zakpił z Victora, którego kilka zdjęć również znalazło się w pudłach. – Chłopak próbował, ale mu się nie udało.

Victor był kluczem, który otworzył mi drzwi do życia Veronici. Pomogłem mu ze względu na nią, ale też wykorzystałem go. Gdy zapytałem, czy w zamian za trochę gotówki i pozwolenie na handel moimi prochami w swoich klubach da mi o cokolwiek poproszę, ochoczo się zgodził. Chciałem wydłubać mu wtedy oczy. Głupiec nawet się nie domyślił, że przehandlował własną siostrę. Ta głupota go zgubiła.

- Nie uważasz, że dziewczyna stała się twoją słabością?

- Nie – odparłem świadomie.

Veronica powiedziała mi, że ojciec latami wmawiał jej, że była niedoskonała niczym szkło z rysą. Rysa nie musi pozbawiać szkła perfekcji. Bycie ideałem oznaczało bycie powtarzalnym, nudnym, pozbawionym kolorów.

- Naznaczyła mnie, ale w dobrym rozumieniu tego słowa. Jest moją rysą na szkle, więc pozostanie ze mną już na zawsze. 

Rysa na szkleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz