Rozdział 6.

5.8K 205 17
                                    

Do końca dnia i cały kolejny praktycznie nie wychodziłam z sypialni. Okazało się, że w domu nie zatrudniono gosposi ani pokojówek, a jedynie co dwa dni wpadała ekipa sprzątająca razem z ogrodnikami, więc wychodziłam wyłącznie, gdy byłam głodna. W labiryncie pomieszczeń udało mi się znaleźć kuchnię okupywaną przez mężczyzn, którzy wyglądali jakby nigdy z niej nie wychodzili – z wyjątkiem wizyt na siłowni, gdzie zamieniali zjedzone kalorie w mięśnie.

Wieczorem do drzwi mojego pokoju rozległo się pukanie.

- Cześć. – Tony wszedł to sypialni. Rozglądał się po wnętrzu, jakbym zmieniła wystrój od jego ostatniej wizyty. – Chłopaki byli w mieście i kupili ci kilka fatałaszków i innych kobiecych pierdół. Rozmiar wybierali na oko. – Postawił na łóżku trzy papierowe torby. – Nie jest to Chanel czy Dior, ale lepiej to niż nic.

Już chciałam podziękować, ale ugryzłam się w język. Nie miałam być za co wdzięczna. Byłam przetrzymywana wbrew własnej woli w obcym kraju.

- Niedługo urządzamy imprezę. Będzie grubo, więc radzę ci nie wychodzić z pokoju.

Milczałam, mierząc go jedynie wściekłym spojrzeniem.

- To by było na tyle. – Cofał się w stronę drzwi. – Wiesz, że pomijając dzisiejszą noc, możesz wychodzić z tego pokoju?

Nadal milczałam.

- W takim razie dobrej nocy kruszynko.

Wyszedł.

Nikt nie chciał mi nic powiedzieć, a ja nie widziałam sensu mojego pobytu w tym domu. Nie wiedziałam, gdzie był Michael. Zapewne on mnie tu sprowadził tylko, po co?

Zajrzałam to toreb, w których były kosmetyki zarówno do pielęgnacji jak i makijażu. Wybrane dość przypadkowo, ale zawsze coś. Znalazłam również bieliznę, na szczęście z metką. Nie była markowa ani z najlepszej jakości materiałów, ale powinna na mnie pasować. Poczułam obrzydzenie na myśl, że obcy mężczyzna wybierał dla mnie majtki i staniki, ale przynajmniej nie musiałam przemywać w zlewie jednego kompletu, który miałam na sobie, odkąd mnie tu przywieziono. W ostatniej torbie były ubrania i buty.

Zastanawiałam się, czy powinnam je rozłożyć w szafie i komodzie. Nie byłam na wakacjach, tylko w niewoli, więc zrezygnowałam z tego pomysłu.

Poszłam pod prysznic. Nie było późno, więc przebrałam się w świeży komplet bielizny i czarną, dzianinową sukienkę na cienkich ramiączkach.

Przez uchylone drzwi balkonowe dotarła do mnie głośna muzyka oraz rozmowy będące mieszanką męskich i damskich głosów.

„Będzie grubo", powtórzyłam w myślach słowa Tony'ego, przy czym prychnęłam ironicznie.

Moja podświadomość kazała postępować odwrotnie niż chcieli tego moi porywacze. Gdy mówili „chodź tu", ja się odsuwałam, gdy czegoś ode mnie żądali, ja starałam się im tego nie dawać. Nie byli moimi przyjaciółmi ani też nie chcieli dla mnie dobrze. Dlaczego więc miałam postępować zgodnie z ich wolą? Z tą myślą otworzyłam drzwi. Wahałam się, ale ruszyłam przed siebie.

Może było to wyłącznie wytwór mojej wyobraźni, lecz miałam wrażenie, że na korytarzu panowała dziwna atmosfera. Docierały do mnie dźwięki z dołu, jednak nie chodziło o imprezowy rozgardiasz. Czułam przeszywające napięcie, które miało lada moment pęknąć.

Zatrzymałam się, słysząc krótki kobiecy jęk. Zaraz nastąpił kolejny, dzięki czemu dowiedziałam się, skąd pochodził.

Ostrożnie, na palcach zbliżyłam się do pokoju z uchylonymi drzwiami. Powtarzałam sobie, że kobieta mogła być krzywdzona, ale w głębi duszy, nabierałam przekonania o innym scenariuszu wydarzeń.

Rysa na szkleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz