Cztery dni po spotkaniu w mojej kuchni nie otrzymałam żadnego telefonu czy wiadomości od bruneta. Nikt ponownie mnie nie odwiedził, choć czułam na plecach jego oddech.
Kusiło mnie, aby pójść na policję lub odwiedzić dawnych wpływowych znajomych ojca. Dwa razy byłam pod komendą, lecz stchórzyłam. Oczyma wyobraźni widziałam okaleczone ciało mojego brata. Nie mogłam pozwolić sobie na stratę ostatniego członka rodziny.
- Czy białe piwonie postawić również na stół przy wejściu? – Kelnerka Kate pojawiła się przede mną z bukietem najpiękniejszych kwiatów na świecie.
- Tak. – Uśmiechnęłam się do niej lekko.
Tylko praca pozwalała mi zapomnieć o tym, co wydarzyło się kilka dni wcześniej. Zostawałam w restauracji do późnych godzin nocnych, nie chcąc wracać do pustego mieszkania. Przez pierwsze dwie noce, spał u mnie Victor, ale w końcu go odprawiłam. Wystarczyło, że ja funkcjonowałam niczym zombie.
- Veronico, otrzymałaś wiadomość! – barman krzyknął z drugiej części sali.
Zorientowałam się, że zostawiłam telefon na barze.
- Kate skończ rozstawiać kwiaty, a później pomóż dziewczynom ze sztućcami. Za czterdzieści minut otwieramy – przypomniałam, ze względu na błyskawicznie mijający czas.
W restauracji było jeszcze cicho, więc uderzenia moich obcasów o drewnianą podłogę rozchodziły się po całej przestrzeni.
- Jutro będzie dostawa wina. Zamówiłam więcej białego – przekazałam barmanowi, biorąc telefon do ręki.
Otrzymałam wiadomość od nieznanego numeru z rozkazem stawienia się za trzydzieści minut pod podanym adresem.
Nie było mowy, abym opuściła restaurację tuż przed otwarciem, więc odpisałam, że byłam zajęta. Odpowiedź nadeszła błyskawicznie. Nie zawierała tekstu, a wyłącznie zdjęcie przedstawiające mojego brata wychodzącego z siłowni.
Uderzyłam ręką o bar, nie przewidując bólu, który nastąpił. Zacisnęłam zęby, aby powstrzymać dźwięk wyrywający się z gardła. Nie mogłam rozsypać się przy pracownikach.
Obrazowa wiadomość podziałała, bo szybkim krokiem udałam się na zaplecze do swojego biura.
Miałam ochotę krzyczeć, niszczyć, byle tylko nie myśleć o tym, co mnie czekało.
Potrzebowałam chwili, aby uspokoić oddech.
Odblokowałam telefon, aby napisać do Victora, lecz szybko zrezygnowałam z pomysłu. Bałam się jego reakcji. Mógł zrobić coś głupiego, co tylko pogorszyłoby naszą sytuację. Dlatego po prostu chwyciłam torebkę i wyszłam z restauracji, informując managerkę, że wyskoczyła mi pilna prywatna sprawa. Oddałam dowodzenie w jej ręce.
Musiałam wyłączyć myślenie, inaczej bym oszalała.
Wpisałam w GPS otrzymany adres i dwadzieścia minut później przemierzałam wąskie ulice Compton, w którym moja noga nigdy wcześniej nie stanęła. Obserwowałam zniszczone budynki. Niektóre nie wytrzymały próby czasu, inne były zaniedbane, a jeszcze inne zniszczone przez rękę człowieka. Nie wszystkie budowle wyglądały źle. Niektóre parterowe domy prezentowały się schludnie, jedynie doskwierały im pastelowe kolory, które kompletnie nie pasowały do otoczenia.
Zatrzymałam się pod czteropiętrowym budynkiem z cegły. Okna na pierwszej kondygnacji zostały zabite deskami. Natomiast niektóre szyby na wyższych piętrach zamieniono na tekturę.
Gasząc silnik obawiałam się, że gdy wrócę auta nie zastanę go. Mój Mercedes był warty więcej niż niejeden budynek w okolicy. Dla biegłego złodzieja fabryczne zabezpieczenia samochodu nie stanowiły przeszkody w kradzieży. Mogłam zdać się wyłącznie na los.
![](https://img.wattpad.com/cover/335338622-288-k648624.jpg)
CZYTASZ
Rysa na szkle
RomanceNa pozór idealne życie Veronici, zakłóca niebezpieczny człowiek, u którego jej brat zaciągnął dług. Żąda zwrotu przysługi, lecz wcale nie chodzi mu o pieniądze. Veronica zostaje wciągnięta w niebezpieczną grę, w której stawką jest jej życie. #1 miej...