VII

287 23 10
                                    

-Kamiński-

Odsunąłem się na drugi koniec łóżka. Niech on się do mnie nie zbliża.

- Em... cześć Kuba - usiadł na moim łóżeczku daleko odemnie. Chociaż tyle dobrego.

- Kto Cię tu wpuścił? - patrzyłem się na kwiaty w jego ręku.

- Twoja mama - ah no tak. Jak go polubiła to mam przejebane.

- Czego chcesz? - spojrzałem w jego oczy. Te okropne, śliczne oczy.

- Po pierwsze dać Ci kwiaty - wyciągnął rękę w moją stronę. Drżącymi rękoma je od niego wziąłem. - A po drugie powiedzieć, że przepraszam - spuścił wzrok.

- Nie zgwałcisz mnie? - źrenice mu się rozszerzyły.

- Kubuś nie skrzywdziłbym Cię, chodź do mnie - niepewnie przesunąłem się w jego stronę. - Bliżej - siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Przytulił mnie do siebie.

- Um... Skóraś? - zjechał ręką trochę niżej. - Um... możesz tam nie?

- Spokojnie - złapał mnie za dupe, co spowodowało moją nieudaną próbę ucieczki. Chwilę potem i tak siedziałem na jego kolanach trzymany za nadgarstki, żebym nie uciekł.

- Możesz puścić? - nienawidziłem tego, jak ktoś trzymał mnie za coś tak mocno. Puścił mnie.

- Możesz usiąść normalnie - powiedział, jednak ja nie zamierzałem ruszyć się z jego kolan.

- Mogę tak siedzieć tylko zbytnio mnie nie dotykaj - siedzieliśmy chwile w tej pozycji. Aż wlazła moja mama, a ja czerwony jak burak zszedłem z jego kolan w trybie natychmiastowym.

- No, no, no chłopcy - tylko tyle powiedziała, a ja wywaliłem Skórasia z pokoju.

~Zakochałem się w Skórasiu~ Skóraś x Kamiński ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz