XVII

272 20 6
                                    

-Kamiński-

Obudziłem się w objęciach Michała Skórasia. Znowu zasnęliśmy razem na kanapie grając w Fife. To już stawało się taką naszą tradycją.

- Michał - położyłem rękę na jego policzku, ale natychmiast ją z niego zabrałem. - Dzbanku wstawaj - dopiero poczułem, że jego ręce są na moich pośladkach.

- Dla Ciebie wszystko Kubuś - otworzył oczy i zmarszczył brwi z pewnością przez moją minę. - Co jest? - spojrzał mi w oczy.

- Uhh.. zabierzesz ręce proszę? - zamrugał kilka razy i położył je wyżej. - Dziękuję

- Kiedyś nie zaśniemy mówię Ci - zaśmiał się. Pogłaskałem go po głowie.

- To twoja wina dzbanku - poprawił mi bluzę.

- A czemu niby? - uśmiechnął się.

- Bo to przez to, że mnie przytulasz - zrobiłem obrażoną minkę.

- Mogę przestać - powiedział stanowczo.

- Nie! Michał ja chce, żebyś mnie przytulał! - na jego twarzy namalował się ten jego cwany uśmieszek.

- Też tego chce - zaczął wodzić swoimi rękami po moich plecach. Byłem wdzięczny, że nie zjeżdżał niżej, ale jednak trochę bym tego chciał..

- No i super - wtuliłem się w niego bardziej.

- Z kim siedzisz w autokarze w drodze na stadion Artemio Franchi? - zapytał patrząc mi w oczy.

- Z tobą - uśmiechnąłem się promiennie.

- I taką odpowiedź chciałem usłyszeć - pomiział mnie po włosach.

- Jeszcze Legia Warszawa przed nami zanim to - przewrócił oczami.

- Super, a ja już wybiegam myślami w przyszłość - zacząłem bawić się jego włosami. - Fajne co?

- W chuj - odpowiedziałem i tak jakoś zacząłem marzyć.

~Zakochałem się w Skórasiu~ Skóraś x Kamiński ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz