XXXIV

205 17 2
                                    

-Kamiński-

To cud, ale Salamon przestał mnie dręczyć. Sousa za to posmutniał i stał się cichszy. Coś go widocznie martwiło. Salamon gwizdał, jak tamten się schylał i ogólnie cały czas się na niego patrzył. Tak jakby miał z nim jakieś chore fantazje seksualne. W szatni zaczął go molestować. Jezus jaki chuj..

- Zostaw go - Skóraś go od niego odciągnął, a ja wziąłem Souse pod rękę.

- Nic Ci nie jest? - zapytałem przejęty. Przytulił się do mnie.

- Ważne, że z tobą jest wszystko okej - pogłaskał mnie po głowie. - To nic tak szczerze - uśmiechnął się.

Resztę treningu spędził siedząc na ławce. Niby bolał go brzuch. Ja tymczasem bawiłem się w różne ganianki ze Skórasiem. Fajnie było, ale trochę martwiłem się o Souse..

-Sousa-

Nie wiem co mam zrobić. Jestem taki bezradny. Boję się go i nie jednocześnie. Przecież się przyjaźniliśmy, a może nie? Już nic nie wiem. Jestem taki głupi. Albo.. może jestem mądry? Ja już nie wiem. Skóraś bawił się z Kamińskim. Fajnie się na nich patrzy. Są tacy szczęśliwi razem. Przecież nie mogę im tego zabrać.. eh.. co ja zrobię? Nie wiem jeszcze.. ah.. NO TRUDNO. ŻYJE SIĘ RAZ LOOSERZY!

~Zakochałem się w Skórasiu~ Skóraś x Kamiński ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz