X

271 20 17
                                    

-Kamiński-

- Idź się zabić głupia cipo - usłyszałem za sobą wchodząc do szatni.

- Jak jesteś taki mądry to sam mnie zabij - uśmiechnąłem się promiennie w stronę Sousy. Zamilkł na chwilę. Byliśmy w szatni tylko we dwoje.

- Jeśli chcesz - odpowiedział po chwili. Cofnąłem się do tyłu. O nie byłby w stanie.

- Nie żartuj sobie - okazało się, że jednak byłby do tego zdolny. Dostałem kilka razy w brzuch, a kiedy już leżałem na podłodze zaczął kopać mnie po twarzy. Rozwalił mi nos, z moich oczu płynęły łzy. Usłyszeliśmy czyjeś kroki, więc uciekł drugim wyjściem z szatni.

- O Boże Kubuś... - Skóraś przy mnie klęknął. - Co Ci się stało kochanie? - nie byłem w stanie się odezwać. Wziął mnie na ręce i zaniósł do naszych pielęgniarzy.

- Biedny chłopak - mówił ten jeden pielęgniarz o imieniu chyba Alex jak dobrze pamiętam. Drugi to Dawid. Trafiałem częściej na Dawida, jak tu byłem.

- Znalazłem go w szatni w takim stanie - ten kochany zboczeniec się odezwał. Mógł mnie przecież tam zostawić...

- Idź na trening, my się tym zajmiemy - uśmiechnął się pocieszająco Dawid.

- Przyjdę po niego później - wyszedł i mnie zostawił.

Jak powiedział tak i zrobił. Po zakończeniu treningu po mnie przyszedł.

- Odprowadzę Cię do domu - nie protestowałem. Znowu słyszałem te kroki za mną, ale teraz cichsze i z dalszej odległości. Czyli, że to nie był on? To kto do cholery?

- Wejdziesz na herbatę? - złapałem go za nadgarstek.

- Jak proponujesz to wejdę - pociągnąłem go do środka i zamknąłem drzwi na klucz.

~Zakochałem się w Skórasiu~ Skóraś x Kamiński ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz